niedziela, 21 sierpnia 2016

"...będę cię kochał tak samo, a nawet i mocniej"

Ostatni dzień.
Brak podjętej decyzji.
Leżę wtulona w Bruna, on zaś gładzi mnie po włosach.
-Mogę się ciebie o coś spytać? -zaczęłam 
-Jasne.
Podniosłam się by spojrzeć mu w oczy.
-Jak bardzo nienawidzisz Sophie?
Bruno przełknął ślinę.
-Nienawidzić to może duże słowo, ale na pewno nie przepadam za nią. To co zrobiła tylko pogorszyło sytuację.
-Ale teoretycznie rzecz biorąc gdyby to ona nie robiła tych zdjęć a ktoś przez nią wynajęty to co byś o nim myślał?
-No cóż, na pewno nie myślałbym o nim najlepiej, no bo jak bardzo zdesperowanym trzeba być żeby śledzić kogoś tylko dla pieniędzy, żeby niszczyć komuś życie, rozwalać przyjaźnie i związki, niszczyć psychikę, dręczyć, wpędzać w niepokój, a nawet i paranoję... Po prostu tego nie ogarniam.
-No tak, ale gdybyś się spotkał z taką osobą twarzą w twarz to co byś zrobił?
Bruno spojrzał na mnie dziwnie.
-Po co te pytania?
-Po nic, po prostu jestem ciekawa.
Bruno przyjrzał mi się dogłębnie.
-Widziałaś kogoś kto nam robił zdjęcia?
-Nie, to znaczy chyba nie. Sama nie wiem, tyle osób się szwenda tymi ulicami.
Bruno skinął głową.
-Jak zauważysz to daj mi znać.
-Oczywiście. 
Wysiliłam się na uśmiech i pocałowałam go w usta.
-A to za co? -spytał
-Za szczerość.
Może uda mi się mu to wszystko wytłumaczyć. Może jednak przeciągnę go na swoją stronę. Może mi wybaczy.
-Przygotuję nam śniadanie -powiedziałam i wstałam z łóżka. Założyłam na siebie jedną z jego koszul. 
-Ale masz seksowny tyłeczek w tej koszuli -powiedział
Nie chciałam się obracać, bo miałam wypieki na policzkach. 
Poszłam do kuchni i wbiłam kilka jajek na nagrzaną patelnię. Dodałam soli, pieprzu i szczypiorku. Na końcu przełożyłam to na talerze. Zrobiłam kilka grzanek i dołożyłam do jajecznicy. W międzyczasie zaparzyłam nam kawę.
W pewnym momencie poczułam jak Bruno obejmuje mnie od tyłu. Złapał mnie za brzuch i przycisnął do siebie. Zaczął całować moją szyję, a ja zamknęłam oczy i poddałam się rozkoszy.
-Jeszcze nie robiliśmy tego w kuchni -szepnął mi do ucha.
Obróciłam się i spojrzałam mu wyzywająco w oczy.
-A chciałbyś?
Nie musiałam czekać na odpowiedź. Bruno złapał mnie za pośladki i podsadził na blat. Później wszystko tak szybko się działo, że nawet nie wiem kiedy pozbyłam się jego koszuli. 
Gdy było już po wszystkim wróciliśmy do wspólnego śniadania, które swoją drogą już ostygło.
-Wiesz co? -zaczął Bruno -Marzą mi się codziennie takie poranki.
-O ty świntuszku -rzuciłam w jego stronę.
Zaśmiał się.
-W zasadzie nie o to mi chodziło, ale przyznam, że też było fajnie -puścił mi oczko -Raczej chciałbym budzić się w ciebie wtulony. Potem usłyszeć "dzień dobry" i dostać całusa. Niby takie nic, a mi by wystarczyło.
Bruno włożył sobie kolejny kawałek jajecznicy do ust.
-Bardzo ambitne plany. -uśmiechnęłam się 
-No, a powiedz mi, że ty byś tego nie chciała? -przekomarzał się
-Nie chciałabym 
Bruno spojrzał na mnie jakby dostał z liścia.
Zaśmiałam się.
-Spokojnie, tylko żartowałam. Oczywiście, że bym chciała, to jedno z moich największych marzeń.
Bruno długo zbierał się z tym zanim wypowiedział to na głos.
-To może je spełnimy?
-Bruno...
-No, ale dlaczego nie? Przecież możemy mieszkać razem. To znaczy wiem, że teraz już to robimy, ale to nie to samo. Mieszkasz tu, bo nie masz gdzie pójść, a ja chcę żebyś tu mieszkała, bo czujesz, że to jest twój dom.
-Ale ja jeszcze nie podjęłam decyzji jeśli chodzi o studia.
Bruno nie dał się zbić z tropu.
-Zawsze możesz się przenieść na studia w LA.
Westchnęłam.
Bruno był taki podekscytowany swoim pomysłem, że aż mi go było szkoda.
Wszystko popsuję.
-Madison, proszę zastanów się nad tym. -Bruno wziął głęboki oddech. -Może i nie jesteśmy długo ze sobą, ale chciałbym zaryzykować, bo cię ko...-przerwałam mu
-Nie mów tego.
Przez Bruna oczy przeszło zdziwienie.
-Dlaczego?
-Nie jestem gotowa.
-Ale ja jestem i jeżeli ty nie jesteś w stanie odpowiedzieć mi tym samym to nic się nie stanie. Kocham Cię Madison.
Kiedyś czekałabym na takie wyznanie, dzisiaj mam ochotę się popłakać, bo to wszystko utrudnia.
-Naprawdę Cię kocham
Co mogłam zrobić?
Nie mogłam mu powiedzieć, że ja go też. Choć naprawdę go kocham nie mogę mu tego wyznać chwilę przed tym zanim go skrzywdzę.
Podeszłam do niego i go pocałowałam.
Tylko to wyjście wydaje się być w miarę rozsądne.

***

Poszłam poradzić się Liv co mam zrobić w takich okolicznościach.
Mam złamać mu serca chwile po tym jak sam wyznał mi miłość?
-Nie masz wyboru. -powiedziała -I tak się dowie. Dzisiaj jest ostatni dzień, kiedy to wyznanie może paść z twoich ust. 
-A ty potrafiłabyś powiedzieć to Holderowi gdybyś to ty była winna? Uwierz mi, że nie pragnę niczego bardziej jak mu powiedzieć, ale ja wiem, że to go zaboli.
-Wybacz mi, że ja muszę ci to powiedzieć, ale jeżeli tego nie zrobię to nikt tego nie zrobi. Znam cię już od wielu lat i wiem, że nie boisz się najbardziej o to czy go to zaboli. Wiem, że chodzi tu o to, że boisz się ponieść konsekwencję. Nie chcesz mu mówić, bo wiesz z czym to się wiąże. On już nigdy nie spojrzy na ciebie tak jak dzisiejszego poranka, a ty nie będziesz w stanie nawet na niego spojrzeć, bo będziesz się bała bólu w jego oczach. Wiem też dobrze, że choćby nie wiem co to mu tego dzisiaj nie powiesz. Będziesz czekać do ostatniej chwili i kiedy będzie już za późno nagle się obudzisz i stwierdzisz, że jest gorzej niż myślałaś, ale to tylko i wyłącznie twoja. Możesz się przyznać i mieć to już za sobą, ale nie zrobisz tego. Chciałabyś, by to uczucie dręczyło cię przez cały czas, nie dlatego, że je lubisz, a dlatego, że przez to myślisz, że jesteście bezpieczni. Że nikt się nie dowie o twoim sekrecie, ale uwierz mi, że się dowiedzą. I może będzie lepiej. Wszyscy będą wiedzieć na czym stoją. Nie zrozum mnie źle, bo chcę dla ciebie jak najlepiej, ale prawda musi wyjść na jaw. Musisz pogodzić się z tym, że oboje będziecie cierpieć i im szybciej się z tym oswoisz tym lepiej dla was.
Popłakałam się.
Liv doskonale mnie zna. Wie o mnie więcej niż ja o sobie. 
-Dlatego idź do niego i mu to wyjaśnij. Dasz radę.
-Ale Sophia...
-Dziewczyno chodzisz z jedną z największych gwiazd na tym świecie, jeżeli do czegoś dojdzie Bruna prawnicy zniszczą ją na sali sądowej. Ona nie ma prawa ci grozić.
O ile po to tej rozmowie będę jeszcze z Brunem to może i tak, a jeśli ze mną zerwie to będę skończona.
Brawo Madison. Widzę dla ciebie świetlana przyszłość.

***

Wróciłam do domu i tak jak poprosiłam Bruna też się w nim zjawił. Jednak zanim doszło do naszego spotkania zaniepokoiło mnie coś. Gdy tylko przekroczyłam próg usłyszałam jak Bruno z kimś rozmawia. Był poddenerwowany i może nie budziłoby to we mnie podejrzeń gdyby ta rozmowa nie przebiegała tak:
-...przestań...nie mogę i z resztą nie chcę...nie rozumiem po co...daj nam spokój...nie jestem ci nic dłużny...nie...żadnego spotkania...jaka umowa...kłamiesz...nie...nie mogę dzisiaj...jutro też nie...no dobra, ale tylko na pięć minut...nie więcej...zobaczymy...jeżeli mnie okłamiesz to pożałujesz...nie wierzę ci zbytnio, ale...dobra...to do środy...nie 12 tylko 14...a później nie chcę cię już więcej widzieć...nie Sophia, to nie ty dyktujesz warunki...albo tak albo wcale...no to widzę, że się rozumiemy...na razie.
W moich oczach pojawiły się łzy. To nie może być prawda. Miałam jeszcze jeden dzień. Oszukała mnie. Choć może i nie. Nadal mam kilka godzin. 
On też mnie okłamał. Nie miał się z nią spotykać. Złamał obietnicę.
Musiałam wyjść zaczerpnąć powietrza. Poszłam na tył domu i pozwoliłam by poleciały mi łzy. Bruno zanim się domyśli, że tu jestem to zdążę się ogarnąć. On prawie nigdy tu nie przychodzi, a nie wiem dlaczego. Ma stąd takie piękne widoki. Co prawda to tylko polana, ale przy zachodzi słońca jest niesamowicie piękna.
Wzięłam się w garść. 
Teraz albo nigdy.
Weszłam do domu i już miałam zawołać Bruna gdy on sam bez ostrzeżenia złapał mnie od tyłu i zaczął całować. 
-Muszę ci coś powiedzieć -zaczęłam
-Nie to ja chciałbym ci coś wyjaśnić -przerwał mi- Może i się trochę pośpieszyłem z propozycją przeprowadzki, ale po prostu chciałbym żebyś była blisko mnie. Nie chcę wywierać na tobie presji, bo to nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem. Kocham Cię i chciałbym żebyś o tym pamiętała. Cokolwiek zrobisz zawsze będę z tobą i jeżeli chcesz iść na swoje wymarzone studia to idź. Będę cię wspierał. Choć już nie będziemy się za często widywać, będę cię kochał tak samo, a nawet i mocniej. Będę też cholernie tęsknił, ale ty pewnie też, więc to mnie troszkę pociesza. Proszę rób to na co masz ochotę, spełniaj się. Ja jestem z tobą i zawszę będę. 
Popłakałam się. 
Jejku, jak ja dużo płaczę...
W każdym bądź razie jego mowa była przeurocza. Teraz już widzę ile dla niego znaczę. 
Widzę jak się zmienił. Kiedyś łobuziak, dzisiaj słodziak. I to jeszcze mój...
...przez kilka godzin. 
Potem niech się dzieje co chce. Nie chcę psuć tej chwili. Nie chcę mieć na sumieniu tego, że niszczę wszystko wokół mnie. Choć ta jedna jedyna chwila może być w całości niezniszczona.


------ 
Hej :D
Jest kolejny odcineczek :D No i fajnie :D Kto się cieszy?
Nie wiem czy z kolejnym wyrobię się na środę, ale oczywiście się postaram, jeżeli zaś nie będzie to wpadnijcie w piątek :D 
Miłego dnia :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nawet jeśli nie wiesz co napisać zostaw po sobie chociaż kropkę żebym wiedziała, że jesteś :)