niedziela, 9 października 2016

Epilog

8 miesięcy po rozstaniu

Każdy kto podejmuje jakiś wybór, musi się zmierzyć z jego konsekwencjami. 
Oto jak sobie z nimi radzą nasi bohaterowie:

Madison

Dzisiaj Madison świętuje swoje 23 urodziny. Nie jest tym jakoś szczególnie zachwycona, bowiem wszyscy robią wokół tego szum, a jak dla niej to zwykły, kolejny, normalny dzień. Nie zwracała szczególnej uwagi na to co na siebie włożyła. Nie za bardzo chciała się w ten dzień stroić. Rodzice już od rana śpiewali jej sto lat i składali życzenia. Dali jej mały podarunek w postaci naszyjnika z ich nazwiskiem. Madison uważała, że to bardzo miłe z ich strony. Założyła go od razu i przyjrzała się w lustrze. Wyglądał niesamowicie. Następnie zjadła śniadanie i chwile później otrzymała sms od Liv. Włączyła laptopa i uruchomiła Skype. Już po chwili miała połączenie. Odebrała
-Wszystkiego najlepszego solenizantko!!! -Holder i Liv zaczęli krzyczeć. 
Zaśmiała się.
-Dziękuję -odpowiedziała
-Zdrówka moje kochanie, żebyś w końcu mogła do nas przyjechać i żebyś była szczęśliwa -powiedziała Liv
-No i oczywiście żebyś w końcu znalazła sobie robotę albo chociaż w końcu poszła na studia. -dodał Holder
Madison nie poszła na studia. Była tak załamana zerwaniem z Brunem, że nie miała ochoty chodzić na uczelnię. 
-Dziękuję, dziękuję.
Liv i Holder spojrzeli na siebie i szeroko się uśmiechnęli.
-Widzę, że wam humor dopisuje -zagadnęła
-I to nawet nie wiesz jak bardzo -powiedział Holder po czym oberwał z kuksańca od Liv.
-Czy coś się stało? -spytała Madi z ogromnym uśmiechem -Jakieś ciekawe wieści?
Holder spojrzał na Liv błagającym spojrzeniem. Nieugięta dotąd Liv uśmiechnęła się i zaczęła mówić.
-Ja wiem, że to twój dzień i nie chcieliśmy niczym innym go przyćmić, ale... -Liv umilkła a na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech
-No mów -ponagliła ją Madison
-Jestem w ciąży.
Madison była w tak ogromnym szoku, że nie wiedziała co powiedzieć. Siedziała i wpatrywała się w ekran jakby zobaczyła ducha. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że Liv i Holder czekają na jej reakcję.
-Gratuluję! -krzyknęła -To dobrze! Nawet bardzo dobrze! To świetnie! -Madison zaczęła się z nimi cieszyć. 
-My też się bardzo cieszymy! -powiedział Holder
-I chcielibyśmy żebyś została matką chrzestną -dodała Liv
-Oczywiście, że zostanę. To najpiękniejszy prezent jaki mogliście mi dać -powiedziała Madison
Rozmawiali dalej przez dłuższą chwilę. Madison nie rozmawia z nimi za często, ale jak już to robią to godzinami. Liv powiedziała, że planuje zostać na stałe w LA i mieć tu rodzinę z Holderem. Planują też ślub, ale dopiero gdy ich dziecko wyjdzie na świat. Kilka miesięcy temu Liv skończyła odrabiać prace społeczne w LA i mogła wrócić do rodzinnych stron, ale ze względu na swoją miłość została w LA. Holder bardzo wspierał Olivię. Z dnia na dzień kochał ją coraz mocniej tak jak ona go.
Po ponad godzinie rozmowa się zakończyła. 
Madison wróciła do swoich codziennych obowiązków.
Nadal pisała bloga, który swoją drogą bardzo się rozwinął. Ma już prawie tysiąc obserwatorów.

"Czymże są urodziny bez fali życzeń i prezentów? Ja tego nie wiem. Choćbym nie wiem jak chciała zawsze znajdzie się ktoś kto nie pozwoli mi poznać odpowiedzi na to pytanie"

Uwielbiała dodawać krótkie posty i włączać się w dialogi z odbiorcami. 
I teraz także czekała na odpowiedzi...
...ale jak zwykle ktoś jej przeszkodził.
-Halo? -odebrała telefon
-Sto lat- Alex krzyknął wprost do jej ucha. 
-Nie tak głośno, prawie słuch przez ciebie straciłam.
Madison i Alex zaśmieli się.
Od wyjazdu Madison ich więź jakby się pogłębiła. Wydzwaniali do się co najmniej raz w tygodniu i mówili co się u nich dzieje. On jako jako jeden z nielicznych wiedział, że Madison prowadzi bloga (poza nim wiedzieli tylko jej rodzice i Chris). Na dzień dzisiejszy miała z nim lepszy kontakt niż Liv. Było to uwarunkowane tym, że Madison przeżywając rozstanie z Brunem poniekąd odwróciła się od Olivii. Zrobiła to bo nie chciała jej obarczać swoimi problemami, gdyż sama miała ich za dużo na głowie. Za to Pamela i Alex tak się o nią troszczyli, że nawet w przeciągu tych 8 miesięcy odwiedzili ją około 5 razy (Liv tylko raz). 
-I jak ci mija dzień staruszko?
-Całkiem przebojowo. W ciągu dwóch godzin od wstania zdążyłam nasłuchać się tylu życzeń, że aż mi głowa pęka, oczywiście najadłam się też do syta i chyba znowu przytyłam. Wiesz co? Moim zdaniem wszystko co się je w urodziny nie powinno odkładać się w ciele. To powinien być jeden dzień w roku w którym człowiek może się opchać żarciem nie martwiąc się czy później zmieści się w ulubione spodnie.
Alex się za śmiał
-No co, prawdę mówię
Po czym sama się zaśmiała
-A co tam u ciebie?
-Już myślałem, że nie spytasz. -zaśmiał się. -Chciałem ci się pochwalić, że pomalowałem sobie włosy na niebiesko, ale byłaś tak zajęta gadaniem o nie wiadomo czym, że nie dałaś mi dojść do słowa
-No nie gadaj! -Madison krzyknęła -Musze cię zobaczyć. Wyślij mi zdjęcie!
-Dobra, dobra. Nie rozpędzaj się tak. Najpierw muszę się spytać Pameli czy nie będzie miała nic przeciwko żebym wysyłał swoje nagie zdjęcia innej kobiecie
-O fuj, jesteś obrzydliwy.
Zaśmieli się.
-Kurde, tęsknię za tobą dziewczyno.
-Ja za tobą też.
-Gdyby nie to, że Pamela ma dużo roboty to już byśmy u ciebie byli...
-Wiem, wiem.
-A może ty byś w końcu do nas przyjechała?
-Jakoś LA przestało mnie kręcić. A co więcej nawet mnie obrzydza. Już nie postawie tam nogi.
-Jaka z ciebie jest zrzęda. I weź się tu z taką przyjaźnij.
-No ciężko masz nie powiem
Madison uwielbiała z nim rozmawiać. Zawsze się przy tym dużo śmiała i tak było i tym razem. Kochała go jak brata. A jeszcze 9 miesięcy temu nie wiedziała nawet czy się chociaż odrobinkę polubią. Jakie to życie jest nieprzewidywalne.
Zakończyła rozmowę z Alexem i poszła pobiegać. Nawet w takie dni jak te nie odpuszczała sobie. Pokochała bieganie i nie wyobrażała sobie życia bez niego.
Przebiegła 8 kilometrów i wróciła do domu. Wzięła prysznic i ubrała się w wygodniejsze ciuchy.
-Wszystkiego najlepszego -usłyszała gdy tylko wyszła z łazienki.
To był Chris.
Trzymał w rękach ogromny bukiet czerwonych róż.
Madison odebrała bukiet i się na niego rzuciła. Pocałowała go w usta i mocno się do niego przytuliła.
-Dziękuję.
Nie byli parą. Bynajmniej tak siebie nie nazywali. Lubili od czasu do czasu okazać sobie uczucia, ale zwykle tylko na tym się kończyło. Madison go kochała, ale nie była w stanie do niego wrócić. Powiedziała, że jeśli on chce z nią znowu być to to wszystko musi wyjść samo z siebie i że nie może tego przyspieszać. Oczywiście zgodził się bo Madison była miłością jego życia.
-Podziękujesz mi później -powiedział -A teraz ubieraj się, zabieram cię na zakupy...

Bruno

Od tygodnia nie wychodził z domu. Siedział załamany i płakał aż do utraty sił. 
Odkąd Madison odeszła postanowił ułożyć sobie życie z Jessicą. Wrócili do siebie i jak mu się wydawało nawet się pokochali. Był szczęśliwy...
...do czasu.
Przejrzał na oczy dopiero gdy Jessica urodziła dziecko.
Czarne dziecko!
Wiedział, że to jest niemożliwe, żeby było jego.
I wtedy dowiedział się prawdy.
Dowiedział się, że to była zemsta, za to jak on ją kiedyś potraktował. Jak zerwał z nią dla Madison. Że w tym wszystkim pomogła jej Sophia. I że tak naprawdę ona już go nie kocha. Nawet przez te osiem miesięcy była w stanie mówić mu, że wyjeżdża w sprawach zawodowych, a tak naprawdę jechała do ojca swojego dziecka.
To go dobiło.
Zamknął się na tydzień w domu i nic nie robił. Miał gdzieś to, że jest w trakcie trasy koncertowej. Musieli odwoływać jego koncerty, bo Bruno nie był w stanie śpiewać.
Był w totalnej rozsypce.
Już nie widział sensu życia.
I tak mijał mu każdy dzień.
Aż w końcu postanowił wziąć się w garść i coś zrobić....

Oboje

Madison wróciła z zakupów. Nie mogła sobie wyobrazić jak wiele pieniędzy dzisiaj wydała. Było tego tak dużo, że jakby zobaczyła paragony to pewnie by zemdlała.
Chris wyciągał pozostałe torby z auta, a Madison weszła do domu.
-Szlag by cię trafił -powiedziała mama
-Nie chcę by znowu to przeżywała, rozumiesz?
-Może niech sama zadecyduje o tym!
-Zadecydować o czym? -wtrąciła się Madison
-O niczym córciu, idź do swojego pokoju -powiedział tata
-Nie jest nastolatką przed którą możesz wszystko ukrywać. Ma prawo decydować o sobie! -powiedziała matka
-Tato, mów o co chodzi -Madison uniosła lekko głos
-Chodzi o to, że -zaczęła mama -Bruno był tu dzisiaj.
BRUNO.
BYŁ.
TU.
DZISIAJ!
-I chciał się z tobą spotkać.
Madison zaczęło bić szybciej serce. Zrobiło jej się gorąco na twarzy i czuła, że zaraz wybuchnie płaczem.
Jak on mógł być u niej w domu kiedy jej nie było?
Dlaczego przyjechał i co to miało oznaczać?
-Mówił co chciał? -spytała Madison
-Nie, ale... -przerwał matce ojciec
-Niestety się spóźniłaś. Wrócił już do LA.
-A właśnie, że nieprawda! -krzyknęła matka -Nie wrócił! Nie możesz jej okłamywać!
-Gdzie jest? -spytała Madison ze łzami w oczach
-Czeka na ciebie w parku, ale jeśli chcesz się z nim spotkać to zostało ci niewiele czasu. Powiedział, że zostanie tam do 16.
10 minut!
Madison nie myśląc wiele wybiegła z domu i zawróciła Chrisa.
-Wsiadaj do auta! Już! Musisz mnie gdzieś zawieść!
Chris widząc jej przerażenie w oczach nawet nie pytał się o co chodzi. Wsiadł do auta i zawiózł ją do parku.
-Czeka tam na mnie... Wrócił... -powiedziała
-Kto?
-Bruno.
Chris gwałtownie zahamował. Całe szczęście nikt za nimi nie jechał, więc tym samym nie spowodował wypadku.
-Żartujesz chyba? Po tym co ci zrobił chcesz jechać i się z nim spotkać? -spytał
-To nie on mi to zrobił, a ja sama! I tak, muszę się z nim spotkać!
Madison wysiadła z auta i nie słuchając jak Chris za nią woła pobiegła do parku.
Siedział na jednej z ławeczek. Miał twarz schowaną w dłoniach.
Serce Madison pękło na pół.
Nie mogła uwierzyć w to, że podczas tych 8 miesięcy kiedy starała się o nim zapomnieć i wrócić do normalnego życia on w ciągu jednej chwili zniszczył cały jej trud.
Miała ochotę płakać, krzyczeć, pobić go...
Nie zrobiła nic.
Stała i patrzała się na niego tak długo póki nie podniósł wzroku, a wtedy spojrzał na nią. Wyprostował się i otarł łzy z policzków.
-Jesteś -szepnął
-Jestem.
Podeszła do niego bliżej i usiadła na drugim krańcu ławki, byle jak najdalej od niego.
Wiedziała, że nie wyjdzie cało z tej rozmowy.
Wiedziała, że przez kolejne dni znowu będzie przeżywać ich spotkanie.
I że będzie opłakiwać wszystko co jej dzisiaj powie.
-Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?
Bruno odwrócił się w jej stronę.
-Uwierz mi, że musiałem się trochę natrudzić nad znalezieniem adresu, ale nie o to teraz chodzi.
Choć się tego bała to się go zapytała
-A o co?
Z Bruna oczu poleciały pojedyncze łzy.
-Chciałem cię przeprosić.
Za co on mógł ją przepraszać?
Przecież to ona zniszczyła ich związek!
-Powinienem był ci powiedzieć o dziecku...
-Cii -uciszyła go -To nie ma teraz znaczenia. Nie gniewam się. Z resztą powiedziałeś mi w przeddzień mojego wyjazdu. Przyszedłeś tak napity, że sam nie panowałeś nad sobą.
-Przepraszam -powiedział i rozpłakał się jak dziecko
-Już dawno ci wybaczyłam.
Bruno starał się opanować potop łez, ale nie zdołał.
-Najgorsze jest to, że ono nawet nie było moje. Wierzyłem jej przez 8 miesięcy. A gdy urodziła powiedziała mi prawdę. To była zemsta, rozumiesz? Zemściła się za to, że kiedyś wybrałem ciebie zamiast niej!
Madison zbliżyła się do niego i go przytuliła. Bruno wtulił się w nią jakby była jego kołem ratunkowym chroniącym przed utonięciem.
-Tak mi przykro.
Płakała razem z nim.
To była jej wina.
Całe jego cierpienie jest przez nią.
-Naprawdę mi przykro. -dodała
Przez chwilę trwali w ciszy. Słychać było tylko ich urywane szlochy.
-Ja też nie byłam fair wobec ciebie. -powiedziała Madison -Przepraszam za to, że cię okłamywałam, a następnie cię opuściłam.
Bruno nic nie odpowiedział.
-Zrobiłam to, bo nie miałam odwagi. Bałam się, że mnie znienawidzisz. Czekałam do ostatniej chwili żeby wyznać ci prawdę, a kiedy ona nadeszła stchórzyłam. Myślałam, że jak wyjadę to wszystko jakoś się ułoży.
Bruno jeszcze bardziej się w nią wtulił.
-I chyba się ułożyło, co?
Nie wiedziała co mu odpowiedzieć.
Tak, ułożyło się - pogodziła się ze stratą ciebie, odnalazła spokój i powróciła do swojego byłego.
-Tak
Odsunął się od niej.
-Odkąd wyjechałaś nie było by dnia w którym byś mi się nie śniła. -powiedział -Niestety zawsze te sny kończyły się tragicznie. Powiedz mi czy tak musi być w prawdziwym życiu?
Madison jeszcze bardziej się rozpłakała.
-A jakie zakończenie byś sobie życzył? -spytała
-Mniej dramatyczne. Takie w którym możemy chociaż na siebie spojrzeć bez żalu.
Czy tak się da?
Ani ona ani on o tym nie wiedzieli.
Madison zauważyła, że Chris dojechał do miejsca gdzie ona teraz jest i że ja obserwuje.
Czas uciekać, pomyślała.
-Chyba musisz już iść -powiedział patrząc się na Chrisa
-Tak, chyba tak.
Madison wstała z ławki i ostatni raz spojrzała się na Bruna po czym ruszyła w stronę auta.
-Poczekaj -powiedział. Madison się zatrzymała -Powiedz mi proszę co napisałaś w liście.
Madison wróciła wspomnieniami do listu.
Napisała mu tam wszystko co siedziało jej na sercu.
Ale przede wszystkim to, że go kocha.
-Napisałam ci, że jestem tchórzem i że cię przepraszam. Że wiem o dziecku i że życzę ci żebyś ułożył sobie życie.
-Coś jeszcze?
Powiedz to!, gryzła się w myślach.
-Tak, i napisałam, że cię kocham.
Bruno się rozpłakał.
-Wiedziałem -szepnął -wiedziałem...
Madison ruszyła do auta. Otworzyła drzwi i usiadła na fotelu. Chris spojrzał się na nią pytająco, ale ona nic nie odpowiedziała. Płakała i płakała. A kiedy on ruszył zdała sobie sprawę z tego, że to już koniec. Że to koniec jej i Chrisa. że nie jest w stanie pokochać go tak jak Bruna. I że ostatnie o czym marzy to być z nim teraz w tym aucie.
-Przepraszam -powiedziała -przepraszam. Naprawdę cię przepraszam.
Chris zatrzymał auto i się na nią spojrzał.
-Próbowałam, ale nie potrafię. Kocham cię, ale...
-Nie tak jak jego -dokończył
-Przepraszam
W oczach Chrisa pojawiły się łzy.
Czy ona musi wszystkich ranić?
-Wiedziałem to odkąd spotkałem cię wtedy w parku. Wiedziałem, że kochasz go nad życie i że nigdy nie będę wstanie zająć jego miejsca, ale próbowałem, bo cię kocham nad życie. A teraz wiem, że miłość to poświęcenie i że jeżeli się kogoś kocha to trzeba pozwolić mu odejść.
Płakali razem. Jeden głośniej od drugiego.
-Wiec idź. -powiedział -Idź i nie wracaj. Bądź szczęśliwa. Wykorzystaj tą szansę. Idź! -krzyknął
Madison otworzyła drzwi i wszyła.
-Przepraszam -szepnęła po raz ostatni.
I pobiegła ile sił w nogach.
Biegła przed siebie nie zwracając uwagi absolutnie na nic.
Łzy przysłaniały jej widoki, ale znała tą trasę tak dobrze, że była wstanie bez trudu dobiec na miejsce.
Ale go nie ujrzała.
Nie możliwe.
Zachciało jej się krzyczeć.
Spóźniła się?
To nie może być prawda.
Usiadła na ziemi i zaczęła łkać.
To koniec.
Czy wszystko musi kończyć się w ten sposób?
-Widziałem jak biegniesz -usłyszała głos za sobą
Wstała pośpiesznie i się na niego rzuciła.
-Biegłam do ciebie. -wtuliła się w niego mocno.
Odwzajemnił uścisk.
-Kocham cię -powiedziała -Wtedy, teraz i na zawsze.
Bruno chwycił jej twarz w obie ręce.
-Ja też cię kocham.
Pocałował ją i wszystko wraz z tym jednym całusem do niej wróciło.
Całe te uczucie, pragnienie miłości, radość życia.
Wszystko.




------------------
Hej :D
Miałam wstawić go wczoraj, ale się nie wyrobiłam, a chciałam żeby Epilog był naprawdę wyjątkowy. I moim skromnym zdaniem jest.
To będzie dość dłuuuugi post dlatego proszę zostańcie do końca, bo to dla mnie bardzo ważne.
Zacznijmy od początku.
1. Pomysł na bloga narodził się w zasadzie znikąd. Można by powiedzieć, że byłam trochę wyczerpana pisaniem poprzedniego opowiadania i wtedy mając mnóstwo pomysłów postanowiłam coś z nimi zrobić. I tak własnie narodziło się opowiadanie.
2. Nie wiedziałam do końca jak potoczą się losy wszystkich bohaterów, ale od początku wiedziałam, że tym razem musi być happy end. I tak miałam w planach zrobić przez dłuższy czas, ale później stwierdziłam, że może lepiej będzie jak się nie zejdą. I uwierzcie mi, że dopóki nie napisałam Epilogu nie wiedziałam co zrobię. Ale jest happy and.
3. Bardzo cenie sobie powieści w których autor potrafi zaskoczyć odbiorcę i mam nadzieję, że mi chociaż w najmniejszym stopniu się to udało.
4. I od zawsze shippowałam Madison i Bruna, dlatego nie mogło być innego zakończenia jak to.
5. Ogólnie rzecz biorąc miało być to krótkie opowiadanie (liczyłam że 20 odcinków to będzie max), a wyszło co do czego to jest ich 56.
6. Było to raczej już moje ostatnie opowiadanie. Jak na razie pragnę się skupić na nauce i zdrowym stylu życia, co niestety, ale pochłania mi bardzo dużo czasu. Kto wie może jeszcze kiedyś powrócę do pisania (biorąc pod uwagę to, że już mam mnóstwo pomysłów)...
7. Pragnę Wam podziękować z całego serca, że czytaliście moje wypociny i jeszcze bardziej tym którzy je komentowali.
8. Jesteście niesamowici
9. Wczoraj Bruno miał urodziny, więc sto lat! I oby tym razem przyjechał do Polski.
10. Ciężko jest mi się z Wami rozstać i z tym opowiadaniem, ale trzeba to zrobić. Jeszcze raz Wam dziękuję.
11. Pamiętajcie, wszystko ma swój początek i koniec.
12. Proszę Was o skomentowanie tego odcinka. Jest to najważniejszy moment w tym opowiadaniu i będzie mi niezmiernie miło kiedy coś napiszecie. A nawet jeśli nie wiecie co, to zostawicie uśmiechniętą buźkę żebym wiedziała, że przeczytaliście
13. Jeśli piszecie blogi to zostawcie linki (nawet jeśli je czytam :)).
14. Zastanawiam się nad zapisaniem tego opowiadanie w pdf w razie jakby ktoś chciał, żeby mógł zawsze sięgnąć po opowiadanie, ale nie wiem czy będą chętni, bo jakby nie patrzeć to i tak już przeczytaliście tą historię więc po co wam ona... Dajcie znać co myślicie. Nawet dla jednej osoby to zapisze (i tamto poprzednie opowiadanie też :D)
15. I tak na koniec napiszcie mi jeszcze jaka jest wasza ulubiona piosenka (ew kilka piosenek) Bruna. Ja kocham najmocniej Grenade, It will rain, Talking to the moon i Never say you can't.
16. No i zapomniałabym, napiszcie mi która postać z tego opowiadania spodobała wam się najbardziej, która najmniej, co was najbardziej zaskoczyło, co byście zrobili inaczej i czy takie zakończenie opowiadania was satysfakcjonuje.
17. I dziękuję wam jeszcze za 3 i pół tysiąca wyświetleń. Jest moc!
PS. Liczę na bardzo dłuuuugie i szczere komentarze :) Zostawcie po sobie ostatni bardzo miły ślad :D
PS2. Wiem, że jest to dość chaotyczne co napisałam, ale mam nadzieję, że się połapaliście.
Love ya <3

1 komentarz:

  1. Ooooooooooooooooooooo ♥♥♥♥
    A jednak happy end ♥ poryczałam się na końcu. Niesamowite, cudowne, zaskakujące zakończenie :')) ♥♥♥
    Nie wiem, co mam napisać.... brak mi słów... Cieszę się, że jess okazała się być jak zawsze suką ;):D XD

    kocham cię, twoje opowiadanie, twój styl pisania, twoją wyobraźnię ♥ Jesteś genialna :D

    Trochę smutno, że to już koniec :(
    Smutno, że już nic nie piszesz...
    Będę tęsknić :( ://
    Ale może kiedyś, co? :) Proponuję na wattpadzie, tam twoją niesamowitą twórczość może zobaczyć więcej odbiorców ;)

    Co do ulubionych piosenek bruna to: gold, who is, killa on the run, when i was your man, runaway, long distance, this is my love, billionaire, moonshine, 24k magic, a zresztą wszystkie lubię XD

    Kocham to twoje opowiadanie i napewno na długo zostanie w mojej pamięci :') :( ♥

    Z bohaterów to najlepsi byli.... hmmm liv, madi, holder, alex, bruno, prawie wszyscy haha♥

    Kocham i pozdrawiam, będę tęsknić :(( ♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń

Nawet jeśli nie wiesz co napisać zostaw po sobie chociaż kropkę żebym wiedziała, że jesteś :)