niedziela, 9 października 2016

Epilog

8 miesięcy po rozstaniu

Każdy kto podejmuje jakiś wybór, musi się zmierzyć z jego konsekwencjami. 
Oto jak sobie z nimi radzą nasi bohaterowie:

Madison

Dzisiaj Madison świętuje swoje 23 urodziny. Nie jest tym jakoś szczególnie zachwycona, bowiem wszyscy robią wokół tego szum, a jak dla niej to zwykły, kolejny, normalny dzień. Nie zwracała szczególnej uwagi na to co na siebie włożyła. Nie za bardzo chciała się w ten dzień stroić. Rodzice już od rana śpiewali jej sto lat i składali życzenia. Dali jej mały podarunek w postaci naszyjnika z ich nazwiskiem. Madison uważała, że to bardzo miłe z ich strony. Założyła go od razu i przyjrzała się w lustrze. Wyglądał niesamowicie. Następnie zjadła śniadanie i chwile później otrzymała sms od Liv. Włączyła laptopa i uruchomiła Skype. Już po chwili miała połączenie. Odebrała
-Wszystkiego najlepszego solenizantko!!! -Holder i Liv zaczęli krzyczeć. 
Zaśmiała się.
-Dziękuję -odpowiedziała
-Zdrówka moje kochanie, żebyś w końcu mogła do nas przyjechać i żebyś była szczęśliwa -powiedziała Liv
-No i oczywiście żebyś w końcu znalazła sobie robotę albo chociaż w końcu poszła na studia. -dodał Holder
Madison nie poszła na studia. Była tak załamana zerwaniem z Brunem, że nie miała ochoty chodzić na uczelnię. 
-Dziękuję, dziękuję.
Liv i Holder spojrzeli na siebie i szeroko się uśmiechnęli.
-Widzę, że wam humor dopisuje -zagadnęła
-I to nawet nie wiesz jak bardzo -powiedział Holder po czym oberwał z kuksańca od Liv.
-Czy coś się stało? -spytała Madi z ogromnym uśmiechem -Jakieś ciekawe wieści?
Holder spojrzał na Liv błagającym spojrzeniem. Nieugięta dotąd Liv uśmiechnęła się i zaczęła mówić.
-Ja wiem, że to twój dzień i nie chcieliśmy niczym innym go przyćmić, ale... -Liv umilkła a na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech
-No mów -ponagliła ją Madison
-Jestem w ciąży.
Madison była w tak ogromnym szoku, że nie wiedziała co powiedzieć. Siedziała i wpatrywała się w ekran jakby zobaczyła ducha. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że Liv i Holder czekają na jej reakcję.
-Gratuluję! -krzyknęła -To dobrze! Nawet bardzo dobrze! To świetnie! -Madison zaczęła się z nimi cieszyć. 
-My też się bardzo cieszymy! -powiedział Holder
-I chcielibyśmy żebyś została matką chrzestną -dodała Liv
-Oczywiście, że zostanę. To najpiękniejszy prezent jaki mogliście mi dać -powiedziała Madison
Rozmawiali dalej przez dłuższą chwilę. Madison nie rozmawia z nimi za często, ale jak już to robią to godzinami. Liv powiedziała, że planuje zostać na stałe w LA i mieć tu rodzinę z Holderem. Planują też ślub, ale dopiero gdy ich dziecko wyjdzie na świat. Kilka miesięcy temu Liv skończyła odrabiać prace społeczne w LA i mogła wrócić do rodzinnych stron, ale ze względu na swoją miłość została w LA. Holder bardzo wspierał Olivię. Z dnia na dzień kochał ją coraz mocniej tak jak ona go.
Po ponad godzinie rozmowa się zakończyła. 
Madison wróciła do swoich codziennych obowiązków.
Nadal pisała bloga, który swoją drogą bardzo się rozwinął. Ma już prawie tysiąc obserwatorów.

"Czymże są urodziny bez fali życzeń i prezentów? Ja tego nie wiem. Choćbym nie wiem jak chciała zawsze znajdzie się ktoś kto nie pozwoli mi poznać odpowiedzi na to pytanie"

Uwielbiała dodawać krótkie posty i włączać się w dialogi z odbiorcami. 
I teraz także czekała na odpowiedzi...
...ale jak zwykle ktoś jej przeszkodził.
-Halo? -odebrała telefon
-Sto lat- Alex krzyknął wprost do jej ucha. 
-Nie tak głośno, prawie słuch przez ciebie straciłam.
Madison i Alex zaśmieli się.
Od wyjazdu Madison ich więź jakby się pogłębiła. Wydzwaniali do się co najmniej raz w tygodniu i mówili co się u nich dzieje. On jako jako jeden z nielicznych wiedział, że Madison prowadzi bloga (poza nim wiedzieli tylko jej rodzice i Chris). Na dzień dzisiejszy miała z nim lepszy kontakt niż Liv. Było to uwarunkowane tym, że Madison przeżywając rozstanie z Brunem poniekąd odwróciła się od Olivii. Zrobiła to bo nie chciała jej obarczać swoimi problemami, gdyż sama miała ich za dużo na głowie. Za to Pamela i Alex tak się o nią troszczyli, że nawet w przeciągu tych 8 miesięcy odwiedzili ją około 5 razy (Liv tylko raz). 
-I jak ci mija dzień staruszko?
-Całkiem przebojowo. W ciągu dwóch godzin od wstania zdążyłam nasłuchać się tylu życzeń, że aż mi głowa pęka, oczywiście najadłam się też do syta i chyba znowu przytyłam. Wiesz co? Moim zdaniem wszystko co się je w urodziny nie powinno odkładać się w ciele. To powinien być jeden dzień w roku w którym człowiek może się opchać żarciem nie martwiąc się czy później zmieści się w ulubione spodnie.
Alex się za śmiał
-No co, prawdę mówię
Po czym sama się zaśmiała
-A co tam u ciebie?
-Już myślałem, że nie spytasz. -zaśmiał się. -Chciałem ci się pochwalić, że pomalowałem sobie włosy na niebiesko, ale byłaś tak zajęta gadaniem o nie wiadomo czym, że nie dałaś mi dojść do słowa
-No nie gadaj! -Madison krzyknęła -Musze cię zobaczyć. Wyślij mi zdjęcie!
-Dobra, dobra. Nie rozpędzaj się tak. Najpierw muszę się spytać Pameli czy nie będzie miała nic przeciwko żebym wysyłał swoje nagie zdjęcia innej kobiecie
-O fuj, jesteś obrzydliwy.
Zaśmieli się.
-Kurde, tęsknię za tobą dziewczyno.
-Ja za tobą też.
-Gdyby nie to, że Pamela ma dużo roboty to już byśmy u ciebie byli...
-Wiem, wiem.
-A może ty byś w końcu do nas przyjechała?
-Jakoś LA przestało mnie kręcić. A co więcej nawet mnie obrzydza. Już nie postawie tam nogi.
-Jaka z ciebie jest zrzęda. I weź się tu z taką przyjaźnij.
-No ciężko masz nie powiem
Madison uwielbiała z nim rozmawiać. Zawsze się przy tym dużo śmiała i tak było i tym razem. Kochała go jak brata. A jeszcze 9 miesięcy temu nie wiedziała nawet czy się chociaż odrobinkę polubią. Jakie to życie jest nieprzewidywalne.
Zakończyła rozmowę z Alexem i poszła pobiegać. Nawet w takie dni jak te nie odpuszczała sobie. Pokochała bieganie i nie wyobrażała sobie życia bez niego.
Przebiegła 8 kilometrów i wróciła do domu. Wzięła prysznic i ubrała się w wygodniejsze ciuchy.
-Wszystkiego najlepszego -usłyszała gdy tylko wyszła z łazienki.
To był Chris.
Trzymał w rękach ogromny bukiet czerwonych róż.
Madison odebrała bukiet i się na niego rzuciła. Pocałowała go w usta i mocno się do niego przytuliła.
-Dziękuję.
Nie byli parą. Bynajmniej tak siebie nie nazywali. Lubili od czasu do czasu okazać sobie uczucia, ale zwykle tylko na tym się kończyło. Madison go kochała, ale nie była w stanie do niego wrócić. Powiedziała, że jeśli on chce z nią znowu być to to wszystko musi wyjść samo z siebie i że nie może tego przyspieszać. Oczywiście zgodził się bo Madison była miłością jego życia.
-Podziękujesz mi później -powiedział -A teraz ubieraj się, zabieram cię na zakupy...

Bruno

Od tygodnia nie wychodził z domu. Siedział załamany i płakał aż do utraty sił. 
Odkąd Madison odeszła postanowił ułożyć sobie życie z Jessicą. Wrócili do siebie i jak mu się wydawało nawet się pokochali. Był szczęśliwy...
...do czasu.
Przejrzał na oczy dopiero gdy Jessica urodziła dziecko.
Czarne dziecko!
Wiedział, że to jest niemożliwe, żeby było jego.
I wtedy dowiedział się prawdy.
Dowiedział się, że to była zemsta, za to jak on ją kiedyś potraktował. Jak zerwał z nią dla Madison. Że w tym wszystkim pomogła jej Sophia. I że tak naprawdę ona już go nie kocha. Nawet przez te osiem miesięcy była w stanie mówić mu, że wyjeżdża w sprawach zawodowych, a tak naprawdę jechała do ojca swojego dziecka.
To go dobiło.
Zamknął się na tydzień w domu i nic nie robił. Miał gdzieś to, że jest w trakcie trasy koncertowej. Musieli odwoływać jego koncerty, bo Bruno nie był w stanie śpiewać.
Był w totalnej rozsypce.
Już nie widział sensu życia.
I tak mijał mu każdy dzień.
Aż w końcu postanowił wziąć się w garść i coś zrobić....

Oboje

Madison wróciła z zakupów. Nie mogła sobie wyobrazić jak wiele pieniędzy dzisiaj wydała. Było tego tak dużo, że jakby zobaczyła paragony to pewnie by zemdlała.
Chris wyciągał pozostałe torby z auta, a Madison weszła do domu.
-Szlag by cię trafił -powiedziała mama
-Nie chcę by znowu to przeżywała, rozumiesz?
-Może niech sama zadecyduje o tym!
-Zadecydować o czym? -wtrąciła się Madison
-O niczym córciu, idź do swojego pokoju -powiedział tata
-Nie jest nastolatką przed którą możesz wszystko ukrywać. Ma prawo decydować o sobie! -powiedziała matka
-Tato, mów o co chodzi -Madison uniosła lekko głos
-Chodzi o to, że -zaczęła mama -Bruno był tu dzisiaj.
BRUNO.
BYŁ.
TU.
DZISIAJ!
-I chciał się z tobą spotkać.
Madison zaczęło bić szybciej serce. Zrobiło jej się gorąco na twarzy i czuła, że zaraz wybuchnie płaczem.
Jak on mógł być u niej w domu kiedy jej nie było?
Dlaczego przyjechał i co to miało oznaczać?
-Mówił co chciał? -spytała Madison
-Nie, ale... -przerwał matce ojciec
-Niestety się spóźniłaś. Wrócił już do LA.
-A właśnie, że nieprawda! -krzyknęła matka -Nie wrócił! Nie możesz jej okłamywać!
-Gdzie jest? -spytała Madison ze łzami w oczach
-Czeka na ciebie w parku, ale jeśli chcesz się z nim spotkać to zostało ci niewiele czasu. Powiedział, że zostanie tam do 16.
10 minut!
Madison nie myśląc wiele wybiegła z domu i zawróciła Chrisa.
-Wsiadaj do auta! Już! Musisz mnie gdzieś zawieść!
Chris widząc jej przerażenie w oczach nawet nie pytał się o co chodzi. Wsiadł do auta i zawiózł ją do parku.
-Czeka tam na mnie... Wrócił... -powiedziała
-Kto?
-Bruno.
Chris gwałtownie zahamował. Całe szczęście nikt za nimi nie jechał, więc tym samym nie spowodował wypadku.
-Żartujesz chyba? Po tym co ci zrobił chcesz jechać i się z nim spotkać? -spytał
-To nie on mi to zrobił, a ja sama! I tak, muszę się z nim spotkać!
Madison wysiadła z auta i nie słuchając jak Chris za nią woła pobiegła do parku.
Siedział na jednej z ławeczek. Miał twarz schowaną w dłoniach.
Serce Madison pękło na pół.
Nie mogła uwierzyć w to, że podczas tych 8 miesięcy kiedy starała się o nim zapomnieć i wrócić do normalnego życia on w ciągu jednej chwili zniszczył cały jej trud.
Miała ochotę płakać, krzyczeć, pobić go...
Nie zrobiła nic.
Stała i patrzała się na niego tak długo póki nie podniósł wzroku, a wtedy spojrzał na nią. Wyprostował się i otarł łzy z policzków.
-Jesteś -szepnął
-Jestem.
Podeszła do niego bliżej i usiadła na drugim krańcu ławki, byle jak najdalej od niego.
Wiedziała, że nie wyjdzie cało z tej rozmowy.
Wiedziała, że przez kolejne dni znowu będzie przeżywać ich spotkanie.
I że będzie opłakiwać wszystko co jej dzisiaj powie.
-Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?
Bruno odwrócił się w jej stronę.
-Uwierz mi, że musiałem się trochę natrudzić nad znalezieniem adresu, ale nie o to teraz chodzi.
Choć się tego bała to się go zapytała
-A o co?
Z Bruna oczu poleciały pojedyncze łzy.
-Chciałem cię przeprosić.
Za co on mógł ją przepraszać?
Przecież to ona zniszczyła ich związek!
-Powinienem był ci powiedzieć o dziecku...
-Cii -uciszyła go -To nie ma teraz znaczenia. Nie gniewam się. Z resztą powiedziałeś mi w przeddzień mojego wyjazdu. Przyszedłeś tak napity, że sam nie panowałeś nad sobą.
-Przepraszam -powiedział i rozpłakał się jak dziecko
-Już dawno ci wybaczyłam.
Bruno starał się opanować potop łez, ale nie zdołał.
-Najgorsze jest to, że ono nawet nie było moje. Wierzyłem jej przez 8 miesięcy. A gdy urodziła powiedziała mi prawdę. To była zemsta, rozumiesz? Zemściła się za to, że kiedyś wybrałem ciebie zamiast niej!
Madison zbliżyła się do niego i go przytuliła. Bruno wtulił się w nią jakby była jego kołem ratunkowym chroniącym przed utonięciem.
-Tak mi przykro.
Płakała razem z nim.
To była jej wina.
Całe jego cierpienie jest przez nią.
-Naprawdę mi przykro. -dodała
Przez chwilę trwali w ciszy. Słychać było tylko ich urywane szlochy.
-Ja też nie byłam fair wobec ciebie. -powiedziała Madison -Przepraszam za to, że cię okłamywałam, a następnie cię opuściłam.
Bruno nic nie odpowiedział.
-Zrobiłam to, bo nie miałam odwagi. Bałam się, że mnie znienawidzisz. Czekałam do ostatniej chwili żeby wyznać ci prawdę, a kiedy ona nadeszła stchórzyłam. Myślałam, że jak wyjadę to wszystko jakoś się ułoży.
Bruno jeszcze bardziej się w nią wtulił.
-I chyba się ułożyło, co?
Nie wiedziała co mu odpowiedzieć.
Tak, ułożyło się - pogodziła się ze stratą ciebie, odnalazła spokój i powróciła do swojego byłego.
-Tak
Odsunął się od niej.
-Odkąd wyjechałaś nie było by dnia w którym byś mi się nie śniła. -powiedział -Niestety zawsze te sny kończyły się tragicznie. Powiedz mi czy tak musi być w prawdziwym życiu?
Madison jeszcze bardziej się rozpłakała.
-A jakie zakończenie byś sobie życzył? -spytała
-Mniej dramatyczne. Takie w którym możemy chociaż na siebie spojrzeć bez żalu.
Czy tak się da?
Ani ona ani on o tym nie wiedzieli.
Madison zauważyła, że Chris dojechał do miejsca gdzie ona teraz jest i że ja obserwuje.
Czas uciekać, pomyślała.
-Chyba musisz już iść -powiedział patrząc się na Chrisa
-Tak, chyba tak.
Madison wstała z ławki i ostatni raz spojrzała się na Bruna po czym ruszyła w stronę auta.
-Poczekaj -powiedział. Madison się zatrzymała -Powiedz mi proszę co napisałaś w liście.
Madison wróciła wspomnieniami do listu.
Napisała mu tam wszystko co siedziało jej na sercu.
Ale przede wszystkim to, że go kocha.
-Napisałam ci, że jestem tchórzem i że cię przepraszam. Że wiem o dziecku i że życzę ci żebyś ułożył sobie życie.
-Coś jeszcze?
Powiedz to!, gryzła się w myślach.
-Tak, i napisałam, że cię kocham.
Bruno się rozpłakał.
-Wiedziałem -szepnął -wiedziałem...
Madison ruszyła do auta. Otworzyła drzwi i usiadła na fotelu. Chris spojrzał się na nią pytająco, ale ona nic nie odpowiedziała. Płakała i płakała. A kiedy on ruszył zdała sobie sprawę z tego, że to już koniec. Że to koniec jej i Chrisa. że nie jest w stanie pokochać go tak jak Bruna. I że ostatnie o czym marzy to być z nim teraz w tym aucie.
-Przepraszam -powiedziała -przepraszam. Naprawdę cię przepraszam.
Chris zatrzymał auto i się na nią spojrzał.
-Próbowałam, ale nie potrafię. Kocham cię, ale...
-Nie tak jak jego -dokończył
-Przepraszam
W oczach Chrisa pojawiły się łzy.
Czy ona musi wszystkich ranić?
-Wiedziałem to odkąd spotkałem cię wtedy w parku. Wiedziałem, że kochasz go nad życie i że nigdy nie będę wstanie zająć jego miejsca, ale próbowałem, bo cię kocham nad życie. A teraz wiem, że miłość to poświęcenie i że jeżeli się kogoś kocha to trzeba pozwolić mu odejść.
Płakali razem. Jeden głośniej od drugiego.
-Wiec idź. -powiedział -Idź i nie wracaj. Bądź szczęśliwa. Wykorzystaj tą szansę. Idź! -krzyknął
Madison otworzyła drzwi i wszyła.
-Przepraszam -szepnęła po raz ostatni.
I pobiegła ile sił w nogach.
Biegła przed siebie nie zwracając uwagi absolutnie na nic.
Łzy przysłaniały jej widoki, ale znała tą trasę tak dobrze, że była wstanie bez trudu dobiec na miejsce.
Ale go nie ujrzała.
Nie możliwe.
Zachciało jej się krzyczeć.
Spóźniła się?
To nie może być prawda.
Usiadła na ziemi i zaczęła łkać.
To koniec.
Czy wszystko musi kończyć się w ten sposób?
-Widziałem jak biegniesz -usłyszała głos za sobą
Wstała pośpiesznie i się na niego rzuciła.
-Biegłam do ciebie. -wtuliła się w niego mocno.
Odwzajemnił uścisk.
-Kocham cię -powiedziała -Wtedy, teraz i na zawsze.
Bruno chwycił jej twarz w obie ręce.
-Ja też cię kocham.
Pocałował ją i wszystko wraz z tym jednym całusem do niej wróciło.
Całe te uczucie, pragnienie miłości, radość życia.
Wszystko.




------------------
Hej :D
Miałam wstawić go wczoraj, ale się nie wyrobiłam, a chciałam żeby Epilog był naprawdę wyjątkowy. I moim skromnym zdaniem jest.
To będzie dość dłuuuugi post dlatego proszę zostańcie do końca, bo to dla mnie bardzo ważne.
Zacznijmy od początku.
1. Pomysł na bloga narodził się w zasadzie znikąd. Można by powiedzieć, że byłam trochę wyczerpana pisaniem poprzedniego opowiadania i wtedy mając mnóstwo pomysłów postanowiłam coś z nimi zrobić. I tak własnie narodziło się opowiadanie.
2. Nie wiedziałam do końca jak potoczą się losy wszystkich bohaterów, ale od początku wiedziałam, że tym razem musi być happy end. I tak miałam w planach zrobić przez dłuższy czas, ale później stwierdziłam, że może lepiej będzie jak się nie zejdą. I uwierzcie mi, że dopóki nie napisałam Epilogu nie wiedziałam co zrobię. Ale jest happy and.
3. Bardzo cenie sobie powieści w których autor potrafi zaskoczyć odbiorcę i mam nadzieję, że mi chociaż w najmniejszym stopniu się to udało.
4. I od zawsze shippowałam Madison i Bruna, dlatego nie mogło być innego zakończenia jak to.
5. Ogólnie rzecz biorąc miało być to krótkie opowiadanie (liczyłam że 20 odcinków to będzie max), a wyszło co do czego to jest ich 56.
6. Było to raczej już moje ostatnie opowiadanie. Jak na razie pragnę się skupić na nauce i zdrowym stylu życia, co niestety, ale pochłania mi bardzo dużo czasu. Kto wie może jeszcze kiedyś powrócę do pisania (biorąc pod uwagę to, że już mam mnóstwo pomysłów)...
7. Pragnę Wam podziękować z całego serca, że czytaliście moje wypociny i jeszcze bardziej tym którzy je komentowali.
8. Jesteście niesamowici
9. Wczoraj Bruno miał urodziny, więc sto lat! I oby tym razem przyjechał do Polski.
10. Ciężko jest mi się z Wami rozstać i z tym opowiadaniem, ale trzeba to zrobić. Jeszcze raz Wam dziękuję.
11. Pamiętajcie, wszystko ma swój początek i koniec.
12. Proszę Was o skomentowanie tego odcinka. Jest to najważniejszy moment w tym opowiadaniu i będzie mi niezmiernie miło kiedy coś napiszecie. A nawet jeśli nie wiecie co, to zostawicie uśmiechniętą buźkę żebym wiedziała, że przeczytaliście
13. Jeśli piszecie blogi to zostawcie linki (nawet jeśli je czytam :)).
14. Zastanawiam się nad zapisaniem tego opowiadanie w pdf w razie jakby ktoś chciał, żeby mógł zawsze sięgnąć po opowiadanie, ale nie wiem czy będą chętni, bo jakby nie patrzeć to i tak już przeczytaliście tą historię więc po co wam ona... Dajcie znać co myślicie. Nawet dla jednej osoby to zapisze (i tamto poprzednie opowiadanie też :D)
15. I tak na koniec napiszcie mi jeszcze jaka jest wasza ulubiona piosenka (ew kilka piosenek) Bruna. Ja kocham najmocniej Grenade, It will rain, Talking to the moon i Never say you can't.
16. No i zapomniałabym, napiszcie mi która postać z tego opowiadania spodobała wam się najbardziej, która najmniej, co was najbardziej zaskoczyło, co byście zrobili inaczej i czy takie zakończenie opowiadania was satysfakcjonuje.
17. I dziękuję wam jeszcze za 3 i pół tysiąca wyświetleń. Jest moc!
PS. Liczę na bardzo dłuuuugie i szczere komentarze :) Zostawcie po sobie ostatni bardzo miły ślad :D
PS2. Wiem, że jest to dość chaotyczne co napisałam, ale mam nadzieję, że się połapaliście.
Love ya <3

piątek, 7 października 2016

"Nawet jeśli się ucieknie to zawsze można wrócić"

Chris zaczął przychodzić do mojego domu częściej niż bym chciała. Tata pogodził się z tym, że teraz się widujemy. Mama jest szczęśliwa, że ja jestem szczęśliwa. A ja udaję, że wszystko już ze mną w porządku, choć tak naprawdę nie jest. Minęły dwa tygodnie odkąd spotkałam Chrisa wtedy w parku. Ale od tamtego czasu widzę go niemal codziennie. Odpowiada nam nasze towarzystwo i choć nikt z nas nie ma oczekiwań wobec drugiej osoby bardzo dobrze się bawimy. Mój stan się poprawił i moje serce już przestało boleć. Nadal myślę o Brunie, ale już bardziej pod względem świetnej przygody niż niespełnionej miłości. Czasami mam dni w których tylko płaczę i nie mam ochoty by się z nikim widzieć, a wtedy Chris wchodzi do pokoju, siada na moim łóżku i mnie przytula. Mówi, że jest przy mnie i że już wszystko w porządku, a ja mu wierzę i się uspokajam. Na całe szczęście tą przykrą rozmowę mamy już za sobą. Mniej więcej tydzień temu powiedziałam mu o wszystkim. Był w ogromnym szoku i sam nie wiedział co powiedzieć, ale nie liczyłam na to, że popiera moją decyzję. Zaakceptował to co zrobiłam i rzucił w niepamięć. Codziennie przychodził do mnie i pomagał mi się pozbierać. Jestem mu za to ogromnie wdzięczna.
-No dobra to co dzisiaj oglądamy? -spytał gdy usiedliśmy na sofie w salonie.
-Błagam tylko nie dramat.
Chris zaśmiał się.
-Za dużo ich w naszym życiu. Nie potrzebujemy oglądać cudzych problemów.
Ja także się zaśmiałam.
-To może horror? -zaproponował
-Chyba sobie żartujesz. Dobrze wiesz, że się ich za bardzo boję.
-Okej, to poszukam komedii.
Chris zaczął szukać czegoś ciekawego przeskakując z kanału na kanał. Po drodze spotkał jakieś durne piosenki, horrory, wiadomości, bajki dla dzieci i wywiad z Brunem...
Czekaj.
Wywiad z Brunem!
-Stop -powiedziałam
-Ale Madi... -przerwałam mu
-Włącz to!
Chris posłuchał się mnie i włączył kanał gdzie Bruno udzielał wywiadu. Oczywiście był u Ellen.
-...i nie mów, że to dlatego -powiedziała Ellen
-W zasadzie potrzebowałem czasu żeby nagrać tą piosenkę no i oczywiście całą płytę która okaże się niebawem.
-Niemniej jednak podsłuchując cię za kulisami słyszałam, że to smutna piosenka. To dość dziwne żeby w ten sposób promować swoją płytę.
-Wiesz Ellen, gdybym chodził za trendami moja płyta nie niosłaby za sobą żadnych wartości. Staram się wypuszczać na świat piosenki, które przekazują cząstkę mnie. A ja właśnie czuję tą piosenkę. Może i nie jest to najlepszy sposób na promowanie krążka, bo wiadomo, że żywsze i wesołe piosenki szybciej wchodzą w ucho, ale ja nie chcę żeby moją płytę kupowali ci którzy szukają tylko i wyłącznie rozrywki, a tacy którzy oczekują coś więcej od muzyki.
-Rozumiem, ale zdradź naszym fanom sekret o czym jest ta piosenka. Oczywiście za kilka minut ją ci w studiu usłyszą ja po raz pierwszy na żywo, a reszta świata będzie mogła wejść na twoje konta społecznościowe i otworzyć linki gdzie pojawi się ta piosenka. Tak, dobrze mnie słyszycie! Premiera piosenki jedynego i niepowtarzalnego Bruno Marsa u Ellen!
Tłum zaczął piszczeć, gwizdać i bić brawa, a Bruno skromnie się uśmiechnął.
Moje serce zaczęło szybciej bić.
-Piosenka jest o trudnych wyborach. O tym, że cokolwiek nie wybierzesz niesie za sobą straty, ale i tez o tym, że te straty można zlikwidować.
-Wiąże się to z miłością?
-Poniekąd.
-Wiem, że jest to dzień w którym wszyscy powinniśmy się cieszyć i radować, bo twoja kariera znowu przyspiesza, ale mógłbyś nam wszystkim coś wyjaśnić. Było dużo plotek i jeszcze więcej spekulacji o tym co się z tobą działo, Jessicą i niejaką Madison. -Poczułam ukłucie w brzuchu -Wielu z nas ciekawi jaka jest prawda. Wiem, że to trudny temat i że jak dotąd nie wypowiadałeś się na jego temat, ale... -przerwał jej
-Masz rację. Czas przerwać milczenie. Wszystkim należą się wyjaśnienia.
Ścisnęłam Chrisa rękę.
-Z Jessicą jestem już dość sporo czasu i pomimo krótkiej przerwy nadal się kochamy i co najważniejsze będziemy mieć razem dziecko.
Tłum zaczął wiwatować.
-A co do Madison, to... Jest ona z pewnością kimś kto wniósł do mojego życia wiele pozytywnych chwil. Oboje dobrze się bawiliśmy, ale w gruncie rzeczy była to tylko zabawa... Wiadomo, te zazwyczaj po jakimś czasie się nudzą... -myśli, że się nim znudziłam? -Jest to prawdą, że dla niej zerwałem z Jessicą niemniej jednak Jessica mi wybaczyła i znowu jesteśmy razem. I jesteśmy szczęśliwi.
-Czyli Madison to zamknięty temat?
-Można tak powiedzieć. To znaczy, dla mnie na pewno, ale dla mediów nie wiadomo -zaśmiał się, a ja się popłakałam -Na pewno będę ją dobrze wspominał. Jest naprawdę piękną i wspaniałą kobietą. Wierzę, że odnajdzie szczęście w swoim życiu. Życzę jej tego.
-W takim razie, dziękuję ci za szczerość i zapraszam na scenę!
Bruno wszedł na scenę i chwycił mikrofon w dłoń.
-Panie i Panowie przed Państwem Bruno Mars ze swoją nową piosenką.
Bruno zaczął śpiewać, a ja wtulona w Chrisa coraz bardziej się w nią wsłuchiwałam.
Łzy leciały mi strumieniami, nie mogłam opanować szlochu, a mimo to słyszałam każdy choćby najdelikatniejszy dźwięk z telewizji.
Słyszałam jak śpiewa o mnie.
Wiedziałam, że to było o mnie.
Śpiewał, że choć cały świat jest zły to my tacy nie musimy być, że to co nas dzieli może nas połączyć, że trudne wybory należą do ludzi, że wszystko niesie za sobą konsekwencje i że czasami to co wydaje się słuszne jest po prostu głupie.
Że każdy może popełnić błąd i że może zostać mu to wybaczone.
Że wszystko da się naprawić.
I że nawet jeśli się ucieknie to zawsze można wrócić.
Właśnie przyznał się publicznie, że daje mi szansę.
Szansę której nie jestem w stanie wykorzystać.
Kocham go z całego serca.
Najbardziej pod słońcem.
Najmocniej.
Ale oboje mamy nowe życia.
Obraliśmy inne ścieżki.
Jesteśmy zupełnie inni.
Łączy nas jedno, dzieli za wiele.
I choć cały świat jest zły, my nie musimy tacy być. I tu się mylisz Bruno. My już dawno się tacy staliśmy.
Sekrety.
Brak zaufania.
Kłamstwa.
To nas zniszczyło.
To co nas dzieli może nas połączyć, nie wątpię, ale to by było za trudne. Twoje dziecko jest czymś czego przeskoczyć się nie da.
Trudne wybory należą do ludzi. To jest jak najbardziej prawdziwe. Należy tylko wybierać mniejsze zło.
Wszystko niesie za sobą konsekwencję. Co do tego nie mam wątpliwości.
To co wydaje się słuszne jest po prostu głupie. Tak, teraz to widzę. Mój wyjazd był największą głupotą w życiu. Mogłam zostać i ponieść konsekwencję, zmierzyć się z karą i wygrać, ale się poddałam. Gdybym tylko mogła cofnąć czas.
Ale mogę, tylko nie potrafię.
Każdy błąd może zostać wybaczony, wszystko da się naprawić, nawet jak się ucieknie to można wrócić...
Wiem, że dajesz mi wskazówki.
Wybacz, że je zignoruję.



----------
Witam :)
Today's the day!
24K MAGIC!
I cóż mam dla was smutną wiadomość.
Oto ostatni odcinek (tzn. jeszcze epilog). Miło mi się tworzyło tego bloga i większe podsumowanie zrobię juto, ale dziękuję wam za to, że jesteście. To dla mnie dużo znaczy.



PS. Odsyłam was do prologu gdzie (w końcu) zrozumiecie o co z nim chodziło :)

Co sądzicie o tej piosence? Jak podoba wam się teledysk?
Ja przyznam szczerze, że jestem pod wrażeniem. Nie jest to z pewnością coś na co czekałam tak wiele czasu, ale też mnie nie zawiodło. Nadal czuję taki sentyment do tamtego "starego" Bruna (Grenade, It Will Rain...), ale to nie oznacza, że nie jestem otwarta na nowe brzmienia. Niech Brunecki się rozwija. Nie możemy go ciągle trzymać w miejscu. Może i w naszych sercach jeszcze tak, ale w realu niech brnie do przodu... Gratuluję Bruno i życzę Ci by ten kawałek okazał się hitem!
A co do teledysku to się uśmiałam. Hahah. Nie wiem czemu ale mnie to bawi (a najbardziej moment w którym kobiety wywijają tyłkami a później Bruno się uśmiecha hahaha nic, tylko zrobić z tego mema)

Przypominam o przeczytaniu prologu!

Do zobaczenia jutro :*

wtorek, 4 października 2016

"Widzę, że cokolwiek się nie stanie zawsze wylądujemy w Fayetteville"

Miesiąc później

-Niemożliwe! -krzyknęła mama
-Co jest niemożliwe? -spytałam
-Twój tata ograł mnie w karty!
-Tatooo...
-No co, raz w życiu mogę.
Tata uśmiechnął się i puścił do mnie oczko. Wszyscy oprócz mojej matki wiedzieli o tym, że tata zawsze daje mamie wygrać, bo uwielbia jak ona się cieszy. A mama jest tak zadowolona że ograła swojego męża, że nawet nie zauważa co on dla niej robi.
-Już więcej z tobą nie gram -powiedziała mama -Oszukiwałeś.
-Nie prawda! To jest uczciwa wygrana.
-Uczciwa, uczciwa... Ta jasne. 
-No tak.
-Ja myślę, że to był po prostu fart -powiedziałam
-Może -zgodził się tata
-Może -potwierdziła mama
A więc doszliśmy do zgody.
Poszłam do kuchni napić się wody. Następnie założyłam buty i poinformowałam rodziców, że wychodzę.
Poszłam biegać.
Bieganie mnie wyzwala, uspokaja, wycisza i sprawia, że już nie cierpię tak mocno. Nadal myślę o Brunie i to w ilościach niedozwolonych. I nadal sprawia mi to ogromny ból. Dlatego ćwiczę by zapomnieć. I piszę. Dużo piszę. Założyłam bloga, gdzie mogę napisać wszystko co mi siedzi w głowie i dzielić się przeżyciami z innymi. Dobrze jest wiedzieć, że nie jest się samym na tym świecie. Gdzieś tam daleko są też kobiety, które cierpią tak mocno jak ja. Można by powiedzieć, że dołączyłam do jakiejś grupy wsparcia. Czytam inne blogi, gdzie kobiety także wyrażają swój ból poprzez słowo pisane. Wspieramy się. Pomagamy sobie. Mobilizujemy się. I wierzymy, że kiedyś będzie lepiej.

"Właśnie idę biegać. Bieg to spokój, ucieczka od złego, zapomnienie i przede wszystkim wybaczenie. Nauczmy się biegać, nauczymy się wybaczać. Z czasem zapomnimy. I wygramy. Do dzieła!"

Posty motywacyjne to na moim blogu codzienność. Ich zadaniem nie jest pomoc innym (choć cieszę się jak komuś się przydadzą), to przede wszystkim pomoc dla mnie. Taki mały motywator, który doprowadzi mnie do zwycięstwa. 
Czasami zdarzają się i smutne posty. 
Nawet częściej niż czasami.
Zawsze gdy nadchodzi noc.
Lecz publikuję je stopniowo. Nie chcę, żeby blog był przesycony smutkiem. Chcę szczęścia i radości.
Najlepsze jest to, że mogę być anonimowa. Nikt nie wie, że chodziłam kiedyś z Bruno Marsem. 
Swoją drogą media ostatnio się o mnie rozpisują. Pytają co się ze mną stało, czy to już koniec, czy Jessica odzyskała swoje miejsce... A mnie choć ogromnie to boli to tak naprawdę coraz mniej obchodzi. Gdy pierwszy raz ujrzałam zdjęcie Jessicy i Bruna przytulonych do siebie myślałam, że umrę. I to tak naprawdę. Znowu wpadłam w żałobę. Byłam na dnie. Płakałam przez kilka dni. Czułam jakby mnie zdradził. Ale sama mu w tym pomogłam. Nie mogłam go winić, bo to ja do tego doprowadziłam. Z resztą on ma z nią dziecko. Muszą być razem ze względu na nie. Tak będzie lepiej. Po tym wydarzeniu założyłam bloga. Chciałam się wyżyć. Napisać jakie to niesprawiedliwe. I napisałam. I zamiast spotkać się z krytyką, spotkałam się ze zrozumieniem. Wiele kobiet pisze mi, że też się tak czują. I że mam się nie poddawać bo to minie. Wierzę im.
Jak co dzień biegnę 5 kilometrów. Mam to szczęście, że mamy ogromny park obok jeziora. Mogę więc podziwiać widoki. Dzisiaj na jeziorze zwróciłam szczególna uwagę na łabędzie. Ponoć mają jednego partnera na całe życie, a gdy ich połówka umiera one też mogą umrzeć - z tęsknoty lub złamanego serca. Czuję, że jestem łabędziem.
Nie, jednak czuję ból.
Poczułam ból?
Czy ja leżę na ziemi?
Czy ja własnie się przewróciłam?
Dlaczego nie pamiętam co się stało?
Otwieram oczy i mam wrażenie, że śnię. Widzę go. Nie, Bruna, a Chrisa. Widzę Chrisa.
-Madi... -zaczął
Czy to naprawdę on?
-Przepraszam. Wyskoczyłaś tak zza zakrętu, że na ciebie wpadłem.
Był ubrany w dresy. 
On biegał?
Pierwszy raz go widzę na tej ścieżce.
Podał mi rękę i pomógł wstać
-Nic się nie stało.
A jednak. 
Serce jakby ożyło.
Zaczęło bić nerwowo. 
Poczułam, że się czerwienie.
-Wszystko w porządku?
-Kręci mi się tylko trochę w głowie.
-Może lepiej będzie jak na chwilę usiądziesz.
-Nie, nic mi nie będzie.
Chris uśmiechnął się do mnie.
Wspominałam już kiedyś, że to właśnie w tym uśmiechu się zakochałam?
-Co ty tu robisz? -spytał
-Wróciłam. -powiedziałam -A ty? Czy nie miałeś byś na wyjeździe służbowym?
Chris zaczął kreślić stopą coś na ścieżce
-Miałem. -powiedział ciszej
Cóż, bynajmniej tyle się dowiedziałam.
-Widzę, że cokolwiek się nie stanie zawsze wylądujemy w Fayetteville.
-Prawda -przytaknął
Rozmowa coś się nie kleiła, ale mimo tego chciałam tu zostać i móc na niego patrzeć.
-Chyba muszę wrócić do biegania -powiedziałam wbrew swojej woli.
-Racja.
Ruszyłam.
-Madison! -krzyknął
-Tak?
-Co powiesz na kawę? -spytał z tym niesamowitym uśmiechem.
-Powiem, że za dwie godziny może brzmieć świetnie -odwzajemniłam uśmiech i pobiegłam.
Biegnąc dalej nie myślałam już o Brunie ani o złamanym sercu. Myślałam o Chrisie. Ale bardziej niż pod względem uczuciowym interesowało mnie to co on tu robi? Dlaczego nie jest w delegacji? I dlaczego chce się ze mną spotkać mimo iż niecałe pięć miesięcy temu zerwałam z nim zaręczyny.

***

Jaka to była radość matki gdy powiedziałam jej, że wychodzę z Chrisem na spotkanie. Cieszyła się tak bardzo, że nie potrafiła się pohamować. Ojciec był dość sceptycznie do tego nastawiony. Nie twierdził bowiem by rozgrzebywanie ran było czymś dobrym. Ale ja nie idę tam by rozmawiać z nim o tym co zaszło pomiędzy nami kilka miesięcy temu, a po to by dowiedzieć się co u niego słychać. Zwykła, zwyczajna pogawędka. Nie zrozumcie mnie źle, to, że się z nim rozstałam nie znaczy, że zrobiłam to w złowrogiej atmosferze. No dobra może i trochę tak było bo wyrzuciłam mu wszystkie moje żale, ale to nie było po to żeby go obrazić, tylko po to żeby mu coś uświadomić. Chciałam mu dać do zrozumienia, że rodzina jest ważniejsza od pracy i że swoją przyszłą dziewczyną ma się należycie opiekować. On przyjął to na klatę. Powiedział, że zadaje sobie sprawę z tego co robił źle i prosił mnie o kolejną szansę. Ale własnie wtedy miał wyjechać na pół roku za granicę. Nie byłam wstanie tego znieść. Kochałam go i cierpiałam gdy tylko musiałam się z nim pożegnać. I dzisiaj gdy go zobaczyłam emocje z tamtego dnia wróciły. Poczułam ukłucie w sercu i lekką dezorientację, bo przecież on nie może tu być kiedy ja jestem. Nie kiedy próbuję odciąć przeszłość od teraźniejszości grubą linią. Ale mimo to coś mi mówi żebym poszła się z nim spotkać. Nie wiem, może to czysta ciekawość. W końcu chciałabym się dowiedzieć czy sobie kogoś znalazł... Chciałabym żeby był szczęśliwy. 
Chociaż on jeden.
Ubrałam zwiewną sukienkę w kwiatki i czarne szpilki. Nie malowałam się, bo uznałam to za bezsensowne. On przez wiele miesięcy widział mnie bez makijażu, więc nie miałam co przed nim ukrywać.
Przed spotkaniem poszłam jeszcze na krótki spacer. Chciałam pozbierać myśli. Wiedziałam, że będzie mnie wypytywał o te kilka miesięcy w których mnie nie widział. Nie wiedziałam tylko czy skłamać w odpowiedzi czy powiedzieć mu prawdę.
-Cześć -przywitał mnie gdy tylko weszłam do kawiarenki.
-Hej
Usidłam na przeciwko niego. Zamówiłam sobie kawę.
-Nie wiedziałem czy to dobry pomysł ze spotkaniem, ale tak bardzo chciałem z tobą porozmawiać, że serce wygrało z rozumem.
-Miałam tak samo.
-Więc powiedz mi co ty tu robisz? -spytał
-Wróciłam z wycieczki -zaśmiałam się -Pozwiedzałam trochę LA, a kiedy mi się znudziło postanowiłam wrócić. A jak tam z tobą? -zadałam mu to pytanie specjalnie po to żeby nie wypytywał mnie się o Bruna. Wiedziałam, że on wie. Cały świat wiedział.
-Zostałem wywalony.
-Jak to?
Chris opuścił głowę.
-Te ostatnie miesiące były dla mnie naprawdę stresujące. Nie mogłem pogodzić się z tym, że odeszłaś, a na dodatek miałem pracy od groma. Nie potrafiłem się na niej skupić. Najpierw dostałem ostrzeżenie od szefa co mi dało kopa i się poprawiłem, ale nadeszła chwila kiedy po raz kolejny przeżyłem załamanie. Wtedy właśnie dowiedziałem się, że jesteś z jakąś gwiazdą. Najpierw był szok i niedowierzanie, ale kupiłem więcej gazet i ty tam byłaś i kolejnego dnia i następnego... Miałem ochotę ze sobą skończyć. Nie nadawałem się do niczego. Nie mogłem się skupić. Chciałem trochę wyluzować i kupiłem sobie trochę marihuany. Zapaliłem ją przed pracą i możesz się domyślać co było dalej. Szef się dowiedział i wywalił mnie. Musiałem wrócić do domu.
-Tak mi przykro.
-Nie musi być.
Westchnęłam.
Przecież to moja wina.
-Z resztą i tak chciałem wrócić. Mam odłożone trochę pieniędzy więc jak na razie chcę poczuć się beztrosko. Nie szukam pracy. Teraz mam wakacje.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam jak wmurowana.
-Wiesz? Czasami żałuję, że byłem takim pracoholikiem. To mnie zniszczyło. Szkoda tylko, że zrozumiałem to po czasie.
Uśmiechnął się smutno.
-A co się działo w LA?
Szczerość za szczerość?
Nie do końca.
-Cóż, najpierw spóźniłyśmy się na samolot a później nas okradli. Całe szczęście Liv miała trochę pieniędzy więc jakoś przeżyliśmy. Ale było ciężko.
-Więc czemu byłaś tam tak długo?
Kurde.
-Bo wszystko się skomplikowało. Od pierwszego dnia byłam już wciągnięta w sprawy o których nawet nie śmiałam myśleć.
-Chcesz o tym porozmawiać? -spytał
-Nie sądzę by to był odpowiedni czas.
Chris zrozumiał. Z resztą on nigdy na nic nie nalegał. Za to go uwielbiam.
Później przeszliśmy na luźniejsze tematy. Z każdą minutą humor miałam coraz lepszy. Nawet się śmiałam.
Śmiałam się pierwszy raz od prawie dwóch miesięcy.
Prawdziwym nieudawanym śmiechem.
Lecz i nasze spotkanie musiało kiedyś się skończyć. I to właśnie był ten moment. Pożegnałam się z nim i wróciłam do domu.
Pierwszy raz kładłam się spać z uśmiechem.
Pierwszy raz w nocy nie płakałam.
Pierwszy raz nie myślałam o Brunie.
Pierwszy raz myślałam o Chrisie.


------
Witam.
Mam nadzieję, że taki odcineczek się Wam podobał.
Najlepiej będzie jak skomentujecie - to mi da powera do napisania kolejnej części
A przechodząc do ważniejszych spraw.
BĘDZIE SINGIEL!
BĘDZIE PŁYTA!!!!
Who is ready for new music?
Po tych czterech latach od wydania ostatniej płyty i dwóch latach od "Uptown Funk" w końcu się doczekaliśmy. Moi mili Państwo już w piętek nasz Brunecki pokaże na co go stać. Miejmy nadzieję, że to będzie coś wystrzałowego!
24K MAGIC IS COMING!!!

PS. Wbijajcie w piątek i sobotę, a ja postaram się dodać nowe odcinki


poniedziałek, 26 września 2016

"Brakuje nam ciebie"

Przez kilka dni leżałam w łóżku i dosłownie nic nie robiłam. Myślami byłam na innej planecie i to na niej starałam się zostawić mój ból, jednak on nie znikał. Z każdym dniem stawał się coraz silniejszy. Coraz bardziej mi go brakowało i coraz bardziej czułam, że popełniłam błąd zostawiając go. Choć może tak miało być.
Nie zadzwonił ani razu.
Nawet nie kontaktował się z Liv.
Wiem, że prosiłam go o to by mnie nie szukał, ale fakt, że się do tego dostosował boli niemiłosiernie.
Na drugi dzień po przylocie w rodzinne strony zadzwoniłam do Liv i jej wszystko powiedziałam. Była na mnie wściekła. Mówiła, że podjęłam najgorszą decyzję jaką można było podjąć... Ale wytłumaczyłam jej jak ja to widzę i choć się z tym nie pogodziła to bynajmniej już nie truje mi tyłka. Poczuła się także zraniona tym, że to nie do niej przyszłam z pomocą. Ale w głębi duszy wiedziała, że by mnie przed tym powstrzymała, a tego nie chciałam. Poprosiłam ją także żeby pod żadnym pozorem nie mówiła Brunowi, że wie oraz żeby nie informowała go gdzie mieszkam.
-Córciu może coś zjesz?
Poczułam ojcowską dłoń na moich plecach. Leżałam do niego tyłem i ciągle płakałam.
Od naszej ostatniej rozmowy nic do nich nie powiedziałam, ani też nic nie zjadłam. Nie mam ochoty na jedno i drugie.
-Jeśli nie teraz to chociaż później...
Chciałam zostać sama. Czy o tak wiele prosiłam?
Po chwili usłyszałam skrzypnięcie zamykanych drzwi.
W końcu.
Gdy tak sobie leżałam przypomniały mi się wszystkie nasze wspólne chwilę.
To gdy przyłapał mnie na robieniu mu zdjęć.
Gdy wylałam na niego koktajl.
Buziak.
Koncert.
Jak pomógł mi z Michaelem.
To uczucie gdy słuchaliśmy muzyki poprzez wibracji które wywoływały na ciele.
Jak zaśpiewał mi piosenkę.
Jak zerwał dla mnie z Jessica.
Nasze pocałunki.
Nasz pierwszy raz.
Wszystkie te cudowne chwile.
Nie przywoływałam ich specjalnie. Za każdym razem kiedy zamykałam oczy one tam były. Nie prosiłam o nie.
Próbuję się ich pozbyć, ale się nie da. W miejsce pierwszej natychmiast pojawia się druga.
To strasznie wkurzające.

***

Na drugi dzień przełamałam się i zjadłam kromkę chleba. Niestety, tylko tyle dałam radę w siebie wcisnąć. Chociaż z drugiej strony dobrze, że cokolwiek zjadłam. 
Nadal nie miałam ochoty się z nikim widzieć, więc leżałam w łóżku. Co jakiś czas przychodzili do mnie rodzice by sprawdzić czy wszystko ze mną w porządku. Nie wiem do jakiego wniosku dochodzili, ale ich wizyta nie trwała dłużej niż dwie minuty. Pewnie chcieli żebym miała czas dla siebie. Żebym sama poukładała to sobie w głowie.
Ale nie potrafiłam.
A może nie chciałam?
Zanik bólu równy jest pozbyciu się wszystkich chwil spędzonych z Brunem.
Na to nie byłam gotowa i chyba nigdy nie będę.
-Kochanie, ja wiem, że to wszytko wymaga czasu, ale siedzisz tu już od tygodnia. Mogłabyś chociaż wyjść do nas do salonu. Obejrzałabyś jakiś film, posłuchała muzyki. Cokolwiek.
Nie odezwałam się.
-Proszę przemyśl to chociaż -powiedziała mama -Brakuje nam ciebie.
Nie widziałam się z nimi ponad dwa miesiące, a teraz skazuję ich na no to samo choć jestem w pokoju obok.
Wyrodna ze mnie córka.
Ale nie wyobrażam sobie wyjść do nich i udawać, że wszystko w porządku.
Choć dla dobra nas wszystkich muszę to zrobić.
Jakiś czas po wyjściu mamy z pokoju wstałam i poszłam się umyć, zarzuciłam na siebie jakieś dresy i związałam włosy w koczka. Moje sińce pod oczami były tak wielkie, że niemal nie było widać pod nimi policzków. Oczy natomiast były tak spuchnięte, że nie widziałam swoich źrenic. Twarz zszarzała i chyba nieco schudła. Ogólnie wyglądałam jak wrak człowieka.
Wyszłam z łazienki i udałam się do salonu.
Zasiadłam na kanapie i zaczęłam wpatrywać się w telewizor. Nie dostrzegałam nic, nic też nie słyszałam. Kompletnie nic.
Zamiast tego myślałam i myślałam i myślałam...
-Cieszę się, że jednak przyszłaś -powiedziała mama
Nawet na nią nie spojrzałam.
Myślałam.
I płakałam.
Bo ja tak bardzo go kocham, a nie mogę nic z tym zrobić.

***

Dwa dni później choć ból ani trochę nie znikł poczułam się w pewnym sensie lepiej. Częściej przesiadywałam z rodzicami i dzięki temu, że opowiadali mi co się działo przez ten czas kiedy mnie nie było coraz mniej myślałam o Brunie. Wczoraj nawet po raz pierwszy od niepamiętnych czasów miałam normalny sen. Nie budziłam się zalana płaczem ani też nie śnił mi się on. 
-Wychodzę kochanie do sklepu, chcesz coś? -spytał tata
-Tak.
-Co takiego?
-Chcę wyjść z tobą.
Zarówno ja jak i mama i tata byliśmy zaskoczeni moją wypowiedzią. Czułam, że jeżeli mam opuścić ten dom to najlepszym dniem na to jest właśnie dzień dzisiejszy.
-No dobrze. W takim razie ubierz się i jedziemy
Ubrałam jakieś buty, w rękę chwyciłam ramoneskę i ruszyłam do auta. Tata już tam na mnie czekał. Przez całą drogę tępo patrzyłam się przed siebie. Tata coś do mnie mówił, ale nic nie rozumiałam. Chciałam już wrócić do domu. Całe szczęście zakupy nie trwały długo. Weszłam do sklepu i niemal po pięciu minutach z niego wyszłam. Byłam wyczerpana zarówno fizycznie jak i psychicznie. Jednak to wyjście nie było dobrym pomysłem.


***

Chciałabym powiedzieć, że kolejne dni były lepsze, ale nie były. Wróciłam do swojego pokoju, bo nie mogłam znieść tego, że wszyscy wokół mnie nadskakują, że się o mnie troszczą jak o małe dziecko... 
Napisałam nawet wiersz o tym jak mi źle.

Kiedy słońce zajdzie,
A Jego uśmiech nadal lśni,
Kiedy odejdzie
A jednak jest obok
Kiedy próbujesz zapomnieć
Ale nie możesz
Bo tak bardzo Go kochasz
A on już ciebie nie
I nie chodzi o brak miłości
Czy też brak zrozumeinia
Tu chodzi o samotność
To ona Cię niszczy
Wyżera
Pochłania
I się zatracasz
Aż w końcu budzisz się na dnie
Przegrałeś

------
Jesteeemm!!!
Wiem, że to była długa przerwa, ale chyba nie muszę tłumaczyć, ze nowe obowiązki mi spadły na głowę (szkoła :( ). Tak więc nie miałam czasu, weny i motywacji, ale ostatnio ktoś mi przypomniał o blogu i powiedział, że codziennie wchodzi i czeka na odcinek, więc musiałam go napisać (dzięki Sylwia :D) Już jest i czeka, aż go przeczytacie. Dajcie znać jak się podobało, a ja obiecuję wrócic już niedługo z kolejnym. Buziaki :*

piątek, 2 września 2016

"Zostaw za sobą przeszłość"

Kiedy byłem mały marzyłem tylko o tym by spotkać kogoś kto pokocha mnie tak mocno jak moja mama kochała mojego tatę. W pewnym sensie oni byli dla mnie wyznacznikiem szczęścia. Nie było dnia kiedy by się nie śmiali, nie przytulili, nie wyznali sobie miłości czy też zwyczajnie nie pocałowali. Ich całym życiem było pielęgnowanie tego uczucia. I ja też tak chciałem mieć. Marzyłem o kochającej żonie, o dzieciach, których będę dumnym ojcem, o naszym małym zakątku świata...
A teraz marzę tylko o niej.
Marzę o Madison.
Marzę by spojrzeć na nią jeszcze raz. Poczuć zapach jej perfum. Pogładzić jej włosów. Sprawić by się uśmiechnęła. Pragnę ją pocałować. Rozebrać. I patrzeć na jej nagie ciało. Pragnę jej tak mocno, że niemal zatracam się w tym uczuciu.
Nie Bruno, daj sobie z nią spokój.
Wykorzystała cię.
Zniszczyła.
Sprawiła, że jesteś teraz wielką kupą nieszczęść.
Zostawiła.
Ona nie jest tego warta.
Z resztą, zaraz obok tych myśli jest jedna jedyna, która ostatecznie mnie przygniata.
Nienawidzę jej.
Za to co zrobiła i czego nie zrobiła. Za to co powiedziała i czego nie powiedziała.
Nienawidzę jej, bo mnie zostawiła.
Bo muszę przez nią cierpieć.
Nienawidzę jej z całego serca.
Albo bynajmniej staram sobie tak wmówić.
Nie mogę jej już kochać. To zbyt trudne.
Nie mogę pozwolić by zawładnęła moim światem.
Nie tego oczekuje od życia.
Ale nadal jej pragnę.
Nie wierzę w to jaki jestem popaprany.

XXX

Czuję cudzy oddech na swojej szyi. Już mam zamiar otworzyć oczy i z radością przywitać Madison, gdy uświadamiam sobie, że to nie jest ona.
Jestem w łóżku z Jessica.
-Jak się spało? -zagaduje gdy tylko otwieram oczy.
Ignoruję jej pytanie. 
Wraca do mnie wszystko z wczorajszego dnia.
Cała prawda.
I teraz widzę, że Jessica mnie wykorzystała. Wepchała mi się do łóżka kiedy byłem najbardziej bezbronny. Kiedy potrzebowałem pocieszenia, a nie seksu.
Wstaję i idę do łazienki.
Muszę się umyć.
Czuję się brudny.
To nie z nią pragnę spędzać noce.
-KURWAAA!!!! -zaczynam bić pięściami po kafelkach 
Czy tak wyglądają wszystkie zakończenia?
Czy to zawsze tak boli?
Zimna woda oblewa całe moje ciało. Nawet nie zdaję sobie sprawy jak bardzo jest lodowata dopóki nie zaczynam się trząść.
Byłem w stanie dać jej wszystko.
Szczęście.
Bezpieczeństwo.
Dom.
Rodzinę.
Miłość.
Ja naprawdę ją kocham.
I to nie tak jak kochałem Jessice. 
Ta miłość jest inna. 
Tego nie da się opisać, to się po prostu czuje.
Gdy zerwałem z Jessicą nawet w połowie nie czułem takiego bólu jak czuję teraz. Nawet w połowie tak nie tęskniłem. Nawet w połowie mi jej tak nie brakowało. Nawet w połowie nie myślałem o niej tak dużo jak o Madison.
Życie jest nie fair.
Zakręcam wodę i wychodzę z pod prysznica. Pośpiesznie się wycieram i zakładam bokserki. Wychodzę do Jessicy.
-Masz 10 minut żeby się stąd wynieść. -mówię po czym wychodzę do kuchni.
Zaglądam do lodówki, ale nie widzę nic na co miałbym ochotę. Nie mam apetytu. Otwieram szafki, ale tam też nie ma nic ciekawego. Przelotnie zerkam na kosz. Na podarty list.
Nie mogę uwierzyć, że napisała te świństwa.
Kopię w niego tak długo póki wszystko się z niego nie wysypuje. A nawet i dłużej. Póki cały nie jest rozwalony. Kopię, bo tylko to potrafię. Wyżyć się.
Ta nienawiść rozwala mnie od środka.
A miłość jeszcze to wszystko pogarsza.
Nienawidzę jej.
Nienawidzę siebie.
I znowu płaczę. Nie mogę tego przerwać. Jestem taki głupi.
Ale bynajmniej wiem jak to jest gdy ktoś ci złamie serce.
Chociaż nie.
Moje zostało poćwiartowane.
Biorę kawałki listu i zaczynam go drzeć jeszcze bardziej. 
Nie chcę cię już znać.
Proszę wróć do mnie.
Nie chcę cię już więcej widzieć.
Proszę wróć do mnie.
Nie chcę żebyś pojawiała się więcej w moim życiu!!!
I nagle to widzę. 
Widzę te dwa słowa.
KOCHAM CIĘ!
Czy to przypadek?
Nie możliwe.
Przecież pisała, że mnie nie kocha. Przecież zrobiła to dla pieniędzy, sławy, luksusu... Wykorzystała mnie. Śledziła. Oszukała. Upokorzyła.
Nie! Widocznie tego nie zrobiła skoro widocznie podkreśliła te dwa słowa.
KOCHAM CIĘ!
Czytam ponownie. Czy to możliwe?
A nawet jeśli, czy to coś zmienia?
Proszę wróć do mnie.
-Myślałam, że zrozumiałeś -usłyszałem za sobą.
Wstałem tak szybko, że przez chwilę zastawiałem się jak to w ogóle możliwe .
-Zrozumiałem. Jesteś zwykłą oszustką! To nie Madison mnie wykorzystała tylko ty! Zapędziłaś mnie do łóżka, bo wiedziałaś, że jestem bezsilny. Wkręciłaś mnie w to, bo liczyłaś, że może się w tobie zakocham. Ale ja cię nie kocham i już nigdy nie będę! Kocham tylko jedną osobę i przez ciebie ją straciłem!
-Przeze mnie? -Jessica niemal śmieje się wypowiadając te słowa -Co ja niby takiego zrobiłam?
-Porałaś list. Tam wcale nie było napisane, że mnie wykorzystała. Ona napisała tam, że mnie kocha.
Pokazałem jej karteczkę na dowód.
-Nie bądź śmieszmy. A widziałeś co przed tym wyznaniem było? Widzisz, że jest tam przerwane? Tam było "NIE"!
NIE KOCHAM CIĘ!
-To jest bez sensu.
-Twoje wymówki są bez sensu. Spójrz prawdzie w oczy. Ona cię nie kocha.
NIE KOCHAM CIĘ!
I znowu się na to nabrałem.
Znowu uwierzyłem, że Madison nie jest zła.
Znowu dałem jej szansę.
Znowu.
Jessica podeszła do mnie. Złapała mnie za dłonie. Pomiędzy nimi była karteczka.
-Gdyby mi na tobie nie zależało zostawiłabym ci ten list i pozwoliła byś cierpiał podwójnie. Ja wiem, że czasami to co się dzieje dookoła jest trudne do zaakceptowania a tym bardziej uwierzenia, że to prawda, ale tak trzeba zrobić. Zostaw za sobą przeszłość. Masz przed sobą wspaniałą przyszłość. -Jessica zwolniła mój uścisk i poprowadziła moją dłoń do swojego brzucha -Z naszym dzieckiem. Ze mną.
Ale ja cię nie kocham.
Bynajmniej nie tak jak kocham Madison.
Nie mogę jej tego zrobić.
Nie mogę.
-Naprawdę wiele kosztuje mnie to, że jestem przy tobie, ale nie potrafię przestać. Tak bardzo cię kocham. Proszę daj nam szansę.
Nie mogę.
Przykro mi.
Przykro mi Madison.
Nie mogę.
-Za to ja proszę cię o czas. Obiecuję, że jak będę gotowy, to... -ciężko mi to przechodzi przez gardło -Zrobię to tylko i wyłącznie dla dobra dziecka. Po prostu nie wiem czy będę w stanie jeszcze kiedykolwiek kogoś pokochać. Przepraszam jeżeli... -przerwała mi
-Okej -powiedziała i dała mi buziaka po czym wyszła z domu.
Zadowolony?
Za kilka miesięcy będziesz miał swoją rodzinkę!

środa, 31 sierpnia 2016

"Chyba trochę narozrabiałam"

Już od kilku minut stoję przed domem w którym spędziłam prawie całe moje życie. Zastanawiam się czy dobrym pomysłem był powrót w rodzinne strony. Przejmuję się tym, że moi rodzice nie będą wstanie wybaczyć mi mojego niezaplanowanego wyjazdu i że nadal będą po stronie Chrisa. A ostatnią rzeczą na jaką mam teraz ochotę to właśnie wywody o mojej nieodpowiedzialności i o tym, że zniszczyłam swoje życie, bo przecież mogłam mieć tak dobrze -wspaniały mąż, dobra praca, dużo pieniędzy. Zupełnie tak jakby nic innego się nie liczyło. Jakby nie liczyło się uczucie, które powstaje pomiędzy dwoma osobami. Takie, które widocznie w naszym związku wygasło.
Wzięłam głęboki oddech bowiem co ma być to będzie.
Zapukałam dwa razy.
Jeszcze przez chwilę myślałam o tym żeby uciec, ale na całe szczęście tak szybko jak pojawiła się ta myśl tak szybko się rozpłynęła.
Ktoś z drugiej strony nacisnął klamkę i otworzył drzwi.
Mama.
Przez chwilę wpatrywałyśmy się w siebie póki nie wybuchłyśmy płaczem.
Moi rodzice od zawsze byli dla mnie dobrzy i kocham ich ponad swoje życie, ale cała ta sprawa z Chrisem nieźle namieszała im w głowach, dlatego w zasadzie się pokłóciliśmy.
-Przepraszam... -zaczęłam
Mama nie dała mi dokończyć. Przyciągnęła mnie do siebie i z całych sił przytuliła.
-Ja też przepraszam -powiedziała -Gdy tylko zniknęłaś Chris powiedział nam co naprawdę się wydarzyło pomiędzy wami. -płakała coraz głośniej -Przepraszam, że byłam po jego stronie.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Nie spodziewałam się przeprosin. I nawet kiedy je usłyszałam jakoś mi nie ulżyło.
-Może wejdźmy do środka, bo zaraz sąsiedzi się zlecą na ten teatrzyk -powiedziała mama z lekkim uśmiechem.
Chwyciłam swoją walizkę i udałam się do środka.
Nic się nie zmieniło odkąd opuściłam to miejsce. W korytarzu nadal wisiały nasze wspólne zdjęcia. Połamany wieszak ciągle stoi na swoim starym miejscu. W półeczce na buty nadal jest kilka moich par...
-Kto przy...- tata wyjrzał zza rogu i niemal zaniemówił gdy tylko mnie ujrzał -Madison.
Podszedł do mnie i chwycił moją twarz w obie dłonie po czym pocałował mnie w czoło i się mocno przytulił.
-Co ty tu robisz?
-Wróciłam -powiedziałam ze łzami w oczach.
Tata odsunął się ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
-Czy coś się stało?
Co miałam zrobić? Oni są moimi rodzicami, im mogę wszystko powiedzieć.
-Chyba trochę narozrabiałam -starałam się powiedzieć to tak by się nie rozpłakać, ale to było cholernie trudne.
Poszliśmy do mojego dawnego pokoju gdzie mogłam w spokoju im wszystko opowiedzieć. Dosłownie wszystko. Uwierzcie mi, że nawet tyle nie powiedziałam Liv. Najgorsze było to, że cały czas płakałam i choć próbowałam się uspokoić to nie potrafiłam. A gdy doszedł moment kiedy musiałam opowiedzieć im o Brunie i o tym wszystkim co nas łączyło nie byłam wstanie przez dłuższy moment wypowiedzieć ani jednego słowa. Dopiero gdy w miarę się uspokoiłam opowiedziałam o tym jak bardzo go kocham i o tym, że tak naprawdę nie chciałam od niego uciekać, ale nie widziałam wyjścia.
Bo naprawdę nie było innego wyjścia.
Nie było.
Prawda?
-Myślicie, że kiedyś mi wybaczy?
Mama spojrzała mi głęboko w oczy.
-Oczywiście, że tak. Jeszcze wtedy go nie znałaś, nie mogłaś wiedzieć, że okaże się być miłością twojego życia.
Miłością mojego życia.
MIŁOŚCIĄ MOJEGO ŻYCIA
Co ja kurde najlepszego narobiłam?
-Nie o to chodzi. Myślicie, że wybaczy mi ucieczkę?
Mama z tatą spojrzeli po sobie i ze smutkiem w oczach tata rzekł:
-Teraz nie, ale im starszy będzie tym bardziej będzie rozumiał twoją decyzję.
-A wy jak myślicie, dobrze zrobiłam?
-Zrobiłaś to co powinnaś zrobić, a jak to zrobiłaś to już inna sprawa -powiedział tata -Nawet gdy byłaś mała zawsze uciekłaś od odpowiedzialności i dlatego absolutnie rozumiem twoją decyzję niemniej jednak...
-Roman! -krzyknęła matka
Mama spojrzała się na niego jakby chciała go zabić. Ale ja nie gniewam się na tatę. On zawsze mówi to co pomyśli. I nawet chyba ma racje. Od zawsze byłam tchórzem.
-Kocham cię córciu, ale musisz wiedzieć, że w życiu trzeba sobie jakoś radzić. Innym idzie lepiej, drugim gorzej... Każdy przy tym podejmuje jakieś decyzje i to od nich zależy przyszłość. Ty postanowiłaś go opuścić, bo bałaś się konsekwencji i nie mogłaś znieść myśli, że to wszystko pomiędzy wami popsuje, ale za to nie dałaś żadnej szansy na waszą wspólną przyszłość. Widzisz? Na tym polega twój wybór. Wybrałaś spokój zamiast miłości.
-Roman do cholery jasnej!
-Dobra, już nic nie mówię.
Myślałam, że jak pogadam z rodzicami to smutek chociaż trochę ze mnie zejdzie, ale się myliłam. On trzyma mnie, wypełnia wszystkie organy, sprawia, że zatracam się w nim po całości, a później tonę... Tonę w bólu, rozczarowaniu, utracie, przegranej...
Proszę zabierzcie to ode mnie.
Rodzice jeszcze przez chwilę siedzieli koło mnie póki zdali sobie sprawę, że jest to bezcelowe. Wycofałam się wgłąb siebie, zamknęłam za skorupą i nikogo tam już nie wpuszczałam. Nie słyszałam co do mnie mówią, nie czułam jak mnie przytulają...
Moje policzki były gorące od łez. Byłam cała czerwona i strasznie źle się czułam.
Ja chyba naprawdę umieram.
Umieram, bo cię kocham.
Umieram, bo bez ciebie życie nie ma sensu.
Umieram, bo tak będzie lepiej...


-----
Hej :D
Jutro szkoła? Kto się cieszy? hahaha
Mi pozmieniali nauczycieli, więc ja rozpaczam. Coś czuję, że to będzie najgorszy rok szkolny w historii roków szkolnych.

wtorek, 30 sierpnia 2016

"Nadal tu jestem i już cię nie opuszczę"

Nienawidzę Sophie.
Nienawidzę Madison.
Nienawidzę siebie.
Nienawidzę wszystkich ludzi na tej pieprzonej Ziemi.
Dlaczego tak jest, że kiedy już chcę się ustatkować z jedną kobietą, ktoś musi mi ją odebrać?
Ktoś, coś, niefortunny zbieg okoliczności, los, pech... Wszystko jedno. Dlaczego mi ją zabraliście?
Dlaczego zawsze mnie przytrafia się coś złego?

XXX

Wchodzę do domu gotów się z nią rozprawić. Jestem gotów powiedzieć jej, że zniszczyła wszystko. Że to było przegięcie. Że rozumiem, że to robiła, ale nie rozumiem, dlaczego? I co gorsze nie rozumiem dlaczego mi o tym sama nie powiedziała? Dlaczego się nie przyznała? 
Nienawidzę jej.
-Madison! -krzyczę, ale odpowiada mi tylko cisza.
Wchodzę głębiej do domu i ją widzę. Siedzi przy stoliku w kuchni. Jest zwrócona do mnie tyłem. Ale zaraz... Madison ma jasne włosy, a ta kobieta która jest tuż przede mną ma ciemne.
-Witaj -uśmiecha się -Czekałam na ciebie
Jessica.
-Co ty tu robisz? 
Jestem wściekły. Jeszcze bardziej niż byłem zanim tu wszedłem. Mam ochotę roztrzaskać jej łeb, ale jest kobietą jeszcze na dodatek w ciąży. Nie mogę nic zrobić.
-Wróciłam -powiedziała.
-Jak to wróciłaś?
Złość ze mnie kipi, chce wyrwać się na wierzch i zrobić komuś krzywdę. Muszę się wyżyć, bo nie wytrzymam. Zaczynam krzyczeć.
Jessica podchodzi do mnie i kładzie mi rękę na ramieniu. Od razu ją strącam. 
-Długo się nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku, że jestem wstanie wybaczyć ci ten krótki romans.
Niemal od razu zapominam o tym co powiedziała. 
Gdzie jest Madison do cholery?
-Wybaczyć!? -niemal wypluwam to słowo z ust
Jessica nie wydaje się być poruszona moją reakcją.
-Każdy z nas ma czasami ochotę na coś szalonego. I choć bardzo zraniło mnie to co zrobiłeś... Po prostu możemy o tym zapomnieć.
-Nie chcę o niczym zapominać! -wrzeszczę
Przysięgam, że zaraz nie wytrzymam.
-Gdzie jest Madison? -pytam
Jessica udaje, że nie wie o co chodzi
-Och, nie mam pojęcia... Gdy tu przyszłam już jej nie było.
Chodzę z kąta w kąt nie mogąc uwierzyć w to co słyszę. Jak to nie było? Może poszła na spacer albo na zakupy albo może już u Olivii.
-Z reszta tak samo jak jej rzeczy -dodaje.
Nieprawda.
Biegnę na górę i otwieram wszystkie szuflady, w których były jej ciuchy. 
Nie ma.
Biegnę do łazienki by zobaczyć czy jest coś na umywalce.
Pusto.
Nie wierzę.
Zbiegam na dół i przyciskam Jessicę do ściany.
-Co z nią zrobiłaś?
Jessica jest wstrząśnięta moim zachowaniem.
-Nic.
Nie kłam.
Proszę cię nie kłam.
Powiedz prawdę.
Proszę.
Widzę w jej oczach, że jednak mi ją mówi.
Odsuwam się.
-Ale wiem co się z nią stało. -mówi
Spogląda to na mnie to na kosz do śmieci.
-Gdy tu weszłam zastałam na stole list. Postanowiłam go przeczytać i w sumie dobrze, że to zrobiłam.
Podbiegam do kosza. Są tam podarte małe kawałeczki prawdopodobnie z listu.
-Dlaczego go porwałaś?
-Uważam, że powinieneś mi za to podziękować. Wypisała tam okropne słowa o tobie.
-Kłamiesz.
-Nie śmiałabym.
-Kłamiesz! -wrzeszczę
Jessica wydaje się być znudzona całą ta sytuacją.
-To skąd inaczej widziałabym o tym, że cię śledziła i robiła zdjęcia dla Sophie?
Napisała to w liście.
Widziała, że idę się spotkać z Sophie.
I pozwoliła na to.
A potem uciekła.
-Pisała też, że nigdy nie planowała z tobą być, ale gdy się w niej zadurzyłeś zrozumiała, że to może być dla niej szansa. Mogła zasmakować prawdziwego życia. 
-Na pewno tak nie napisała -mówię.
-I wspominała, że za każdym razem kiedy mówiłeś jej, że ją kochasz ona czuła się tym zażenowana. Nie odpowiadała ci, bo wiedziała, że da ci w ten sposób nadzieję. A uwierz mi, że miała w planach odejść. To dlatego pozwoliła byś poszedł porozmawiać z Sophia. Mogę się założyć, że nawet z nią to zaplanowała.
-To nie może być prawda.
-Ale tak jest. Pomyśl jak to wszystko idealnie do siebie pasuje. Każdy szczegół. Rozumiesz to? Ona cię wykorzystała.
Furia miesza się z rozpaczą. 
To nie może być prawda.
Zaczynam ryczeć.
Nie ja nie płaczę, jak to się robi w filmach. Ja zwyczajnie beczę, bo teraz widzę jakim idiotą jestem. 
Na co ja liczyłem? Na miłość ze zwykłą śmiertelniczką? Na to, że naprawdę nie będzie widziała we mnie sławnego Bruno Marsa, a zwykłego Petera?
Jessica podchodzi do mnie.
-Nie przejmuj się. Nadal tu jestem i już cię nie opuszczę. 
Nie mam siły jej się sprzeciwiać. Poddaję się jej słowom. Poddaję się gdy mnie przytula. I gdy mnie całuję. Poddaję się. 
Kiedyś ją kochałem.
Tak jak kochałem Madison.
Ale Jessica mnie nie skrzywdziła. To jej zrobiłem świństwo.
Poddaje się, bo tak będzie dla nas lepiej.
Poddaję się, bo nie chcę walczyć.
Skoro byłem przegrany na starcie to jak mogę wygrać gdy wszystko dobiegło końca?


-----
Hej :D
Proszę bardzo cóż to za odcineczek. Drugi najsmutniejszy... :( Aż mi się płakać chcę, bo czuję jego ból. 
Wgl ktoś się cieszy, że w końcu powstał odcinek z perspektywy Bruna? (wytrzymałam aż 48 pisząc z perspektywy Madiosn :O jestem w szoku)
Szczerze mówiąc w tym opowiadaniu miało być wszystko tylko i wyłącznie z perspektywy Madison, ale ostatnio zrozumiałam, że nie da się wszystkiego pokazać jej oczyma, dlatego teraz przez kilka najbliższych dni będą się na zmianę pojawiać to oczami Bruna to oczami Liv.
Koniecznie komentujcie. Chce wiedzieć co myślicie.