niedziela, 7 sierpnia 2016

"Nawet mnie nie podpuszczaj"

Noc była długa.
Moje myśli nie pozwoliły mi spać zbyt długo.
Ciągłe "za' i "sprzeciw" toczyły wojnę, a ja już sama nie wiedziałam, która strona wygrywa.
Chciałam tu zostać, ale chciałabym też być w Fayetteville na studiach.
Niestety, decyzję trzeba podjąć i to w przeciągu kilku dni.
-Nie śpisz? -usłyszałam głos za sobą
Obróciłam się.
-Jak widać nie.
Bruno podszedł do mnie.
-Co cię gryzie.
-Sam wiesz...
-Przecież już ci mówiłem co o tym myślę.
-Wiem, ale problem polega na tym, że ja nie wiem co mam o tym myśleć.
Bruno westchnął.
-Trudna decyzja.
-I to jak...
-Kiedyś też musiałem taką podjąć. Mogłem zostać w moich rodzinnych stronach albo wyjechać do LA i zrobić karierę. I jak widać ryzyko się opłaciło.
Ma rację.
-Chodź spać, pomyślisz o tym jutro.

***

Obudził mnie dzwoniący telefon.
-Cholera jasna Olivia jest dopiero ósma.
-Wiem, wiem, ale Sophia odpisała.
Momentalnie wstałam z łóżka. Bruno się przeciągnął.
-Napisała, że daje ci szansę i możesz się z nią spotkać dzisiaj o 12.
-Nie mogę, nie opuszczę cię.
-Dam sobie radę. 
-Nie Liv. Dzisiaj masz proces i ja muszę być tam z tobą.
-Holder będzie. 
-Ale Holder to nie ja.
-Ale Holder nie ma kłopotów. Naprawdę nic się nie stanie jeśli nie zobaczę cię na sali sądowej.
-Nie ma mowy, muszę być przy tobie
-Ty mi już wystarczająco pomogłaś, teraz daj pomóc sobie.
-A co jeśli cię zamkną?
Liv umilkła.
-Nie zamkną.
-Boję się
-Ja też, ale wierzę, że mnie uniewinnią.
-Dobrze, skoro ja nie mogę pójść to pozwól chociaż Brunowi pójść. Będzie lepiej jeśli nie będzie się plątał po LA. Nie chcę się martwić, że może mnie nakryć.
-Okej.
-W takim razie trzymaj się.
-Ty też.
Wróciłam do sypialni i jak się okazało Bruno jeszcze spał. Usiadłam koło niego i zaczęłam się w niego wpatrywać.
Wyglądał przeuroczo, niewinnie. Moje serce wyrywało się w jego kierunku, wręcz błagało żeby je przygarnął. Miałam ochotę się w niego wtopić. Chciałam być z nim jednością. Chciałam być z nim na zawsze...
...więc rozłąka nie wchodzi w grę. Nie mogę go opuścić. Nie mogę wyobrazić sobie poranku bez niego. Nie mogę przeżyć myśli, że będę go słyszeć tylko przez telefon. Nie dałabym rady tęsknić za nim zbyt długo, bo ta tęsknota by mnie wykończyła. Całe życie bez niego by mnie wykończyło. On jest tym o którym marzyłam. On jest najważniejszą osobą w moim życiu i chcę żeby tak zostało. Chcę być jego i chcę żeby on był mój, bo tak bardzo go kocham.
KOCHAM GO!
Tak, właśnie, kocham go i nie mogę przestać.
Położyłam się koło niego i się w niego wtuliłam.
Łza poleciała mi po policzku.
Nigdzie się nie wybieram.
Studiować mogę w LA.
Zamieszkać też tu mogę.
Wystarczy, że Bruno będzie tego chciał.
Bruno obrócił się w moją stronę.
-Dzień dobry -powiedziałam
-He... co się stało?
-Nic, po prostu jestem szczęśliwa.
Bruno się uśmiechnął.
-To dobrze, bo ja też -odparł.

***

Bruno wiedział, że rozprawa Liv jest dla mnie ważna dlatego nawet nie protestował kiedy go poprosiłam o to by też się tam pojawił. Oczywiście nie wiedział, że mnie tam nie ujrzy. Nie mogłam mu pisnąć ani słówkiem o tym.
-Jesteś pewna, że... -zaczęłam
-Tak. -odparła Liv
Przyszłam się z nią pożegnać tak w razie gdyby nie poszło po naszej myśli.
Stałyśmy właśnie w korytarzu i płakałyśmy. 
-Okej, To idź. -powiedziałam -Będę trzymała kciuki żeby wszystko poszło dobrze.
Olivia wtuliła się we mnie i po chwili zniknęłam z Holderem. 
Ja też musiałam zniknąć. 
Czas rozprawić się z Sophia.

***

Czekam na nią już kilka minut, a czuję jakbym tu siedziała wieczność. Tak bardzo się stresuję, że nie wiem co mam ze sobą zrobić. Co ona może ode mnie chcieć i co ja mogę dać jej za milczenie? To i inne pytania kotłują mi się w głowie. Czy da mi spokój po tym spotkaniu? Czy zdołam ją przekonać do tego, że nie zamierzałam jej zdradzać?
-O jesteś -powiedziała ujrzawszy mnie przy stoliku
-Uhm.
Siadła na przeciwko mnie i zamówiła sobie wodę z cytryną.
-Widzę, że zmartwiła cię moja wiadomość. -rzekła
-A jak miała nie zmartwić? -powiedziałam oburzona -Zwyzywałaś mnie i zaczęłaś grozić.
Sophia przysunęła się bliżej stolika.
-Gdybyś robiła swoje to by nie było problemu.
-Robiłam, póki nie uznałam to za coś złego.
-Więc na początku wydawało ci się to być dobre?
-Nie... Na początku chciałam ci pomóc. Myślałam, że jesteś dobra i uczciwa i że Bruno faktycznie cie skrzywdził.
-Bo to zrobił
-Teraz już w to wątpię.
Sophia westchnęła z irytacją.
Kelner przyniósł jej wodę.
-Słuchaj, zadzieranie ze mną może się dla ciebie źle skończyć. Lepiej odłóż swoją dumę i zbędne przekonania na bok i wracaj do pracy.
-Nie! -krzyknęłam -Nie będę już więcej robić tych zdjęć dla ciebie.
-W takim razie zabawimy się inaczej.
-A czy nie możesz po prostu dać mi spokoju?
-Nie! Nienawidzę zdrajców. Nienawidzę osób które odbijają mi ukochanych.
-Ale on już od dawna nie był twoim ukochanym.
-W moim sercu zawsze będzie miał szczególne miejsce i nie dopuszczę do tego by ktoś mi go odebrał.
-Czyli ta zemsta nie jest za to, że już dla ciebie nie pracuję, a za to, że z nim jestem?
-Można uznać, że za to i za to.
Westchnęłam.
-Nie chcę mieć problemów i nie chcę tobie robić problemów, więc może dojdziemy do jakiegoś kompromisu.
-Kompromisu? Czy ty siebie słyszysz?
-Słyszę i oto moja propozycja - nie powiem nic Brunowi o tym, że robisz mu zdjęcia, że to twoja wina, że jesteśmy w prasie i że nadal masz na jego punkcie obsesję, a ty dasz nam spokój.
Sophia zaśmiała się tak głośno, że ludzie z innych stolików zaczęli się nam przypatrywać.
-Nie, nie. Jeśli tak bardzo chcesz pójść na jakąś ugodę to masz dwa wyjścia. Pierwsze to wracasz do mnie do pracy, a przestanę dręczyć ciebie i jego.
Dręczy też jego!?
-Drugie - zrywasz z nim.
-Nie możesz tego ode mnie wymagać.
-Ależ mogę. I na dodatek powiem ci, że masz tylko 3 dni na podjęcie decyzji. Jeżeli po tym czasie, nie dostanę odpowiedzi spotkam się z nim i mu o wszystkim opowiem. Dosłownie o wszystkim. I uwierz mi, że dodam jeszcze coś od siebie tak żeby cię zniszczyć. Nie pozostanie po tobie nic. Będziesz nikim. Zerem, którego sławny Bruno Mars znienawidzi.
-Nie zrobisz tego.
-Nawet mnie nie podpuszczaj.
Powiedziała i odeszła od stolika.

1 komentarz:

  1. No to grubo.
    Boże, Sophia, ty szmato! Nienawidzę takich ludzi, ugh... Ona zachowuje się jak jakaś psychofanka. Biedna Maddie, tyle problemów... Oby coś na to zaradziła i oby miłość przezwyciężyła wszystko *tęcza*.
    Zapraszam do siebie :3

    OdpowiedzUsuń

Nawet jeśli nie wiesz co napisać zostaw po sobie chociaż kropkę żebym wiedziała, że jesteś :)