niedziela, 31 lipca 2016

"Mam, tylko muszę je znaleźć"

-Wszystko w porządku?
-Jak najbardziej.
-To czemu wpatrujesz się w ten telefon jakbyś dostała złą wiadomość?
Bruno spojrzał mi przez ramię na wyświetlacz komórki.
-Jest tam przecież napisane "wejdź na pocztę". O co chodzi?
-Sama chciałabym wiedzieć.
-Może ktoś chciał ci przypomnieć o czymś?
-Ale o... -przerwałam
No jak to o czym.
Studia.
Wyniki.
Ale kto mógłby to wysłać?
Może Liv?
Tylko dlaczego w takim razie z zastrzeżonego?
-Jednak chyba wszystko w porządku. Są to prawdopodobnie wyniki.
-Wyniki?
Kurna.
Zapomniałam mu powiedzieć o studiach.
-Na studia.
-Gdzie?
-W Fayetteville.
Bruno wyglądał jakby dostał z liścia.
-I masz zamiar tam pójść?
-Chciałam, ale nawet nie wiem czy się dostałam.
-Kiedy miałaś zamiar mi o tym powiedzieć? Jak wyjedziesz, hm?
-Nie, to znaczy... Zupełnie o tym zapomniałam. I z resztą nie robiłam tego w tajemnicy przed tobą. Wtedy jeszcze nie byliśmy razem.
No cóż teraz już wiem, że wszystkiego co się dotknę od razu psuję. Była taka fajna atmosfera i wystarczyło, że nie wyciszyłam telefonu i już wszystko szlag trafił.
-I jak ty to sobie wyobrażasz? Jeśli się dostaniesz będziesz musiała wyjechać, i co wtedy?
-Nie wiem.
I w tym momencie wrócili chłopacy.
-I jak, już ci lepiej? -spytał Phil
-Nie, nadal tak samo -odparował Bruno.
-Cholera -powiedział Ari
-Bierzcie się do roboty a nie patrzycie się na mnie jak debile!
Nie chciałam już dłużej być w tym pomieszczeniu, więc pośpiesznie się ewakuowałam. Bruno nawet się za mną nie obejrzał.
Cholera mnie zaraz trafi z tym jego zachowaniem.
Jest gorszy niż dziecko.
Nie wiedziałam dokąd mnie nogi niosą póki nie stanęłam przed drzwiami do kafejki internetowej. Weszłam do środka i od razu podeszłam do jakiegoś komputera i zalogowałam się na pocztę. Przeszukałam wiadomości aż w końcu znalazłam to co chciałam. Wyniki.
Klik.
Z tego całego stresu nie mogłam się skupić. Przeczytałam cały tekst i dopiero na ostatnim słowie zdałam sobie sprawę z tego co się dzieje.
Dostałam się.
Radość zalała moje ciało. Miałam ochotę skakać, piszczeć i śmiać się jednocześnie.
Moje marzenie się spełniło.
Lecz równocześnie z nim mój świat się zawalił.
Szkoła czy ukochany?
Teraz łzy cisnęły mi się do oczu.
Marzyłam o tej szkole odkąd pierwszy raz wzięłam aparat do ręki. Zawsze chciałam się w tym kierunku kształcić i teraz kiedy to jest możliwe czuję jakby było jeszcze bardziej nierealne. No bo jak mam zostawić Bruna? O nim nawet nie śmiałam marzyć, a jednak pojawił się w moim życiu. Zmienił wszystko. Zmienił mnie.
Nie wiem co robić.
Już miałam się wylogować z poczty kiedy ujrzałam temat jednego z maili.
"Otwórz to, suko"
Autor: Sophia
Moje oczy niemal wyszły ze swojego miejsca.
Otworzyłam.

 Myślałaś, że jak nie będziesz dawać o sobie znaku życia to zapomnę? O nie! Przez ten cały czas czekałam aż się odezwiesz. Miałaś kontynuować swoją robotę, ale najwidoczniej wolałaś uwieść swój cel. Jesteś suką! Skoro ty nie potrafiłaś spełnić swojego zadania to musiałam zatrudnić kogoś innego. I jak widać się spisał. Udowodnił, że się nie mylę. Zdradziłaś mnie i tego pożałujesz! Dopilnuję żeby twój kochaś cię znienawidził. Dopilnuję żebyś była w mediach jak najdłużej, a na samym końcu zrobię z ciebie taką szmatę jakiej jeszcze nikt w show biznesie nie widział! Zniszczę cię!

Miałam ochotę przywalić pięścią w ten komputer. 
To nie może być prawda.
Nie może.
Nikt nie może wiedzieć o tym co robiłam, a zwłaszcza Bruno.
Przecież on mnie znienawidzi. 
Już po mnie.

***

Płakałam w objęciach Liv i Holdera. Musieli mi pomóc. Nawet jeżeli Holder nie wiedział dokładnie o co chodzi, musiał znaleźć jakieś rozwiązanie. 
-Powiedz mu prawdę -powiedziała Liv
-Nie mogę. Za bardzo go zranię.
-Nie masz wyjścia
-Mam, tylko muszę je znaleźć.
-To może z nią pogadaj -rzucił Holder.
-Nie będzie chciała się ze mną widzieć.
-Skąd wiesz? Może właśnie czeka aż do niej przyjdziesz
Może faktycznie
-Daj mi swojego laptopa
Holder poszedł do innego pokoju po sprzęt i po niecałej minucie wrócił
Zalogowałam się na pocztę i napisałam do Sophii. 
-Gotowe
Teraz pozostaje nam czekać na odzew.

***

Wróciłam do domu i to co tam zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. 
W całym domu panował mrok, jedyne światło które je rozświetlało było te od świec, które utworzyły drogę. Idąc nią starałam się powstrzymać łzy. I to nie łzy szczęścia, tylko łzy smutku, bo już nie długo to wszystko może zostać mi odebrane. 
Doszłam do celu i to wcale nie była kolacja tak jak się spodziewałam, a wanna napełniona wodą z płatkami róż w środku. 
Nadal nikogo nie widziałam i jak sądziłam Bruno w przeciągu chwili powinien się pojawić, ale tego nie zrobił.
Rozebrałam się i wskoczyłam do wanny.
W głębi duszy liczyłam, że do mnie dołączy, lecz się nie pojawił.
Zanurzyłam się cała i tak trwałam pod wodą póki mi starczyło powietrza. 
Potrzebowałam chwili dla siebie. 
Potrzebowałam się rozluźnić. 
Gdy już woda oziębła wyszłam z wanny i założyłam szlafrok który najwidoczniej był dla mnie przygotowany. 
Ścieżka ciągnęła się dalej, a ja nią podążałam aż w końcu doszłam do jednego z pokoi gościnnych.
Tam był Bruno.
Nic nie powiedział. Wskazał tylko palcem łóżko na którym zapewne miała się położyć.
Podeszłam do niego i zrobiłam to co wydawało mi się za słuszne. Ściągnęłam szlafrok i położyłam się na brzuchu.
Bruno zaczął mnie masować.
-Proszę nic nie mów -zaczął -Jestem głupkiem i dobrze o tym wiem. Zachowałem się dzisiaj jak... Po prostu nie fair. Ty też jesteś człowiekiem i ty też masz prawo spełniać swoje marzenia, a ja nie chcę ci stać na drodze. Jeśli będziesz chciała wyjechać nie będę ci powstrzymywać. I mam głęboką nadzieję, że pomimo tych kilometrów nadal będziemy razem... Oczywiście jeśli chcesz.
Te słowa wiele dla mnie znaczyły.
Przerwałam masaż.
Wstałam z łóżka i podeszłam do Bruna, a następnie się w niego wtuliłam i go pocałowałam.
-Jak na razie nigdzie się nie wybieram.
Nie będę się rozmyślać na temat tego co później się stało. Wszyscy wiedzą co mężczyzna może zrobić z nagą kobietą. I także wszyscy wiedzą, że to musiało być magiczne. Jednak ta atmosfera świec dużo dała.
Całe szczęście gdy skończyliśmy Bruno nie wyszedł. Nie opuścił mnie. Został ze mną w tym łóżku póki oboje nie usnęliśmy.


------
No hej :D
Wakacje wakacjami, ale ja się pytam dlaczego mnie wena opuściła? O tej części opowiadania myślałam już od roku i jak przyszło co do czego to nie wiem jak to napisać. Ale spokojnie jakoś dam radę. Spodziewajcie się odcinka w przyszłą niedzielę. A tymczasem komentujcie! 

1 komentarz:

Nawet jeśli nie wiesz co napisać zostaw po sobie chociaż kropkę żebym wiedziała, że jesteś :)