sobota, 19 września 2015

"Pocałuj mnie"

Dałam kilka minut Olivii żeby uspokoiła swój oddech po czym zmusiłam ją do opowiedzenia wydarzeń z dnia dzisiejszego.
-Nawet nie wiem jak zacząć.
Wtem zadzwonił jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz i się uśmiechnęła.
-Nathaniel
Hm... Nathaniel. Nie trudno było się domyślić, że jest to chłopak i to najprawdopodobniej taki który jej się podoba, ale poczekam aż skończy swoją rozmowę i potwierdzi moje przypuszczenia.
Skoro działa jej telefon to znaczy, że już go sobie naładowała, a więc teraz moje kolej.
Przeszukałam jej torebeczkę i znalazłam w niej to co szukałam. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i podłączyłam go do źródła prądu.
Nie wiem jak długo, lecz trochę to trwało zanim Liv powróciła.
-Opowiadaj -rzekłam
-Nie będę ci streszczać całego dnia, bo był naprawdę nudny, ale to wydarzenia z ostatnich trzech godzin mnie tak rozchmurzyły. Oczywiście cały dzień spędziłam na poszukiwaniu pracy i jak można było się spodziewać nie znalazłam jej. Zrezygnowana udałam się do jakiejś małej restauracji i tam spotkałam Nathaniela. -przerwałam jej.
-Nową miłość twojego życia?
-Się okaże. -uśmiechnęła się- A więc wchodząc do restauracji od razu wpadliśmy sobie w oko. To znaczy chyba bardziej on mi, bo nie czekałam zbyt długo by do niego podejść i zagadać. Oczywiście przegadaliśmy chyba ze dwie godziny i gdy zaczęłam narzekać, że nigdzie nie mogę znaleźć sobie pracy Nathaniel powiedział, że w tej restauracji poszukują kelnerów i że może pogadać z szefem, który okazał się być jego ojcem i w ten sposób zyskałam pracę i nowego znajomego -poruszyła brwiami- Od jutra mogę zacząć.
-Pracę czy romans?
-Kochana, romans zacznie się za pół godziny.
-Idziecie na rankę?
-Nieoficjalnie. Idziemy na spacer a później... Sama nie wiem gdzie, ale wiem, że będzie fajnie
-Nie za wcześnie?
-A co mam czekać do trzydziestki żeby znaleźć sobie męża tak jak ty to robisz?
-Wypraszam sobie. Nie czekam do trzydziestki... Czekam po prostu na tego jedynego
-Którego nawet ci się szukać nie chce -dokończyła za mnie
Nie mam przygotowanej żadnej odpowiedzi na jej komentarz. Prawda jest taka jak Liv to przedstawiła. W najbliższej przyszłości nie mam zamiaru szukać sobie faceta. W ogóle nie mam zamiaru tego robić. Czekam aż jakimś cudem książę na białym koniu zapuka do moich drzwi i porwie mnie w krainę wiecznego szczęścia i miłości.
Nierealne.
Z resztą po tym co przeżyłam w ciągu ostatniego roku związkom mówię zdecydowane nie.
Olivia nawet nie liczyła na odpowiedź i nie zwracając najmniejszej uwagi na mnie ruszyła do łazienki by się odświeżyć.
-Mogę pożyczyć twoją bluzkę?
-Jaką?
-Tą biała w koronkę
-Ale ja ją mam teraz na sobie
-No proszę. Ona jest mega seksowna, a ja muszę jakoś wyglądać na naszym 'spacerze'
-No dobra.
Ściągnęłam crop top i podałam go Liv. W samym staniku ruszyłam w poszukiwaniu innej bluzki w którą mogłabym się ubrać. Zajrzałam do torby z dzisiejszymi zakupami i wyjęłam z niej szarą koszulkę z wizerunkiem Garfielda.
-Może być? -blondynka obróciła się przede mną
-Stylowo, modnie, delikatnie i sexi. Oczywiście, że może być
-No to lecę. Nie musisz na mnie czekać -cmoknęła mnie w policzek i zniknęła za drzwiami
Nie miałam nic lepszego do roboty więc wzięłam prysznic i położyłam się w łóżku po to by odwiedzić krainę Morfeusza.
(...)
Obudziłam się u boku Liv. Nie powiem trochę mnie to zdziwiło, bo myślałam, że tą noc spędzi gdzie indziej. Ubrałam się w jakieś ciuchy i wyszłam na dwór biorąc ze sobą swój aparat. Wiedziałam, że przyjaciółka nie podaruje mi, że ją obudziłam, a przerażała mnie wizja siedzenia w domu po cichu, więc wymknęłam się na dwór z zamiarem zrobienia zdjęć tej wspaniałej okolicy. Nie trzeba było długo czekać nim w moim kadrze pojawiła się matka z dzieckiem, którzy śmiali się wniebogłosy. Mama trzymała dziewczynkę na rączkach a ta w swoich małych ślicznych dłoniach miała 3 różowe baloniki wypełnione helem. Po chwili dziewczynka je wypuściła i balony poszybowały wysoko do nieba. Uchwyciłam ten moment na fotografii i byłam nią tak niesamowicie oczarowana, że od razu podbiegłam do moich 'modelek' i po przywitaniu się pokazałam im zdjęcia. Kobieta nie wiedziała zbytnio jak zareagować, ale gdy zobaczyła efekty mojej pracy ucieszyła się, podała mi email na który miałam przesłać zdjęcia. Później jeszcze chwilę z nią rozmawiałam. Kobieta podczas rozmowy zaproponowała mi iż zapłaci mi za zrobienie jej i jej rodzinie kilka fotek. Zgodziłam się. Umówiłyśmy się jeszcze dzisiejszego dnia na sesję w plenerze. Tym plenerem okazał się być piękny park. Na około roiło się od kolorów, gdyż było tu posadzonych kilkadziesiąt rodzajów kwiatów i kilka drzewek ozdobnych. To wszystko wyglądało tak niesamowicie, że nie mogłam się napatrzeć. Robienie zdjęć poszło dość sprawnie, gdyż cała rodzina była jakby stworzona do pozowania. Nawet ich głupie miny wydawały się być perfekcyjne. Po udanej sesji udałam się z nimi do ich domu z powodu braku laptopa. Kobieta nie pogniewała się, że zdjęcia nie zostały obrobione. Nawet stwierdziła, że bez tego całego Photoshopa zdjęcia wyglądają jakby zrobił je profesjonalny fotograf. Zgrałam wszystkie zdjęcia na laptopa kobiety i zaraz po tym otrzymałam wynagrodzenie. 30 dolarów. Nawet tylu nie oczekiwałam. Zgodziłabym się porobić im fotki za darmo o ile zajęło by mi to dużo czasu gdyż naprawdę nie miałam ochoty siedzieć dzisiaj w domu. Co prawda mam już jedną pracę, ale nie zarabiam na niej krocie, a muszę tu zacząć wszystko od nowa, ponieważ to co stare już utraciłam. 
(...)
13:46
O tej godzinie miałam zamiar wrócić do domu.
Miałam zamiar spożyć pierwszy w ciągu całego dnia posiłek.
Miałam zamiar posłuchać jak Olivia na mnie krzyczy za to, że jestem nieodpowiedzialna i bez słowa znikam na kilka godzin w mieście którego absolutnie nie znam.
Niestety, nie dane było mi to zrobić. 
Gdy przechodziłam koło studia natknęłam się na pana Marsa. To znaczy ujrzałam go. Stał z jakąś dziewczyną i właśnie ją przytulał. Miała ciemne długie włosy i takiego samego koloru oczy. Bez zastanowienia zrobiłam im kilka zdjęć i gdy ruszyli w drogę zaczęłam ich śledzić. Zostałam niezauważona aż do kina do którego weszli. Tam już nie musiałam się kryć. Mogłam być zwykłą dziewczyną, która idzie do kina.
Ustawili się w kolejce a ja zaraz za nimi. Kupowali bilety na 'Spadkobiercy'. 
-Miłego seansu życzę. -powiedziała kobieta przy kasie, gdy kupiłam bilet.
Na sali siedzieliśmy niemalże koło siebie, bo dzieliły nas zaledwie cztery krzesła. Bruno objął kobietę i zaczął się seans. Nie mogłam się skupić na filmie gdyż co chwilę obserwowałam parę. Dwa razy zostałam przyłapana przez Bruna na spoglądaniu w ich kierunku. Podejrzewam, że puściłam w tamtym momencie puściłam buraka. W połowie seansu wyszłam z sali, gdyż mój brzuch coraz głośniej przypominał o tym, że nic dzisiaj nie zjadłam. Zakupiłam sobie nachos i się nimi zajadałam. Po chwili z sali wyszedł jakiś mężczyzna. Postawione blond włosy i niebieskie oczy. Spod jego koszulki na ramiączkach widać było zarysowane mięśnie. Widząc mnie uśmiechnął się lekko i ruszył w moim kierunku.
-Mogę? -spytał gdy znalazł się koło mojego stolika
-Proszę. 
-Michael.
-Madison
-Rozumiem, że nie tylko ja przysypiałem na tym filmie. -odpowiedziałam mu nieśmiałym uśmiechem- Cóż mój brzuch także domaga się jedzenia, więc poczekaj chwilę zaraz wrócę
-Jak chcesz to możesz zjeść ze mną. Chyba się przeceniłam i kupiłam sobie za dużą porcję. 
Teraz to on się uśmiechnął i pokazał przy tym swoje niesamowicie białe zęby. 
Chyba się zakochałam w tym uśmiechu. 
-Dziękuje. 
-Ależ nie ma sprawy. Tak by się zmarnowało. 
Michael przesiadł się i teraz siedzieliśmy ramię w ramię. Zrobił to żeby nie musieć sięgać po jedzenie przez cały stół, choć kto wie, może chciał usiąść bliżej mnie. 
Potrząsnęłam lekko głową. 
To nie możliwe. O czym ty myślisz Madison.
-Miałem wielkie oczekiwania co do tego filmu a tymczasem okazało się to być totalnym dnem. Nie wiem jaką ty masz opinię na ten temat, ale coś czuję, że równie beznadziejną jak ja skoro jeszcze nie wróciłaś na salę.
-Absolutnie się z tobą zgodzę. Jest beznadziejny... 
I od tak błahego, nie wyszukanego tematu zaczęła się nasza pogawędka. Spędziliśmy pół godziny, godzinę a może nawet i półtora godziny na rozmowie. Kto by liczył przy takim mężczyźnie. 
Świadomość i poczucie czasu wróciło do mnie z chwilą gdy z sali zaczęli się wyłaniać pierwsi ludzie. Nie chciałam spławiać Michaela toteż poczekałam aż Bruno wyjdzie z sali i miałam zamiar ruszyć za nim kiedy ten kolejny raz na mnie spojrzał i żeby nie było, że go obserwuje musiałam coś wymyślić. 
-Pocałuj mnie.
-Co?
-Pocałuj mnie. 
W zasadzie nie dałam wyboru niebieskookiemu i podarowałam mu jeden z najwspanialszych pocałunków jakie kiedykolwiek złożyłam na czyiś ustach. Mężczyzna przez chwilę był zdezorientowany i dopiero po chwili odwzajemnił pocałunek. Jego usta delikatnie pieściły moje. Moje oczy choć zamknięte widziały przed sobą twarz chłopaka. Mogłabym się zatracić w tym wyjątkowo przyjemnym uczuciu, ale miałam misję do spełnienia. Oderwałam się od blondyna i spojrzałam mu głęboko w oczy. Wyglądał na zaskoczonego, rozpalonego i szczęśliwego. 
-Był tu twój były?
Im mniej wie tym lepiej, ale jestem mu winna choć gram wyjaśnienia. 
-Tak jakby.
Pip. Kłamstwo!
-Cieszę się, że mogłem pomóc. 
-Więc nie obrazisz się jeżeli teraz sobie pójdę?
-Nie o ile będę mógł cie odprowadzić. Chyba to nie przeszkoda?
-Nie, skądże.
Pip.
-A więc chodźmy.
Całe szczęście nie zgubiliśmy ich w tłumie ludzi chodzących tutejszymi uliczkami. Po drodze opowiedziałam niebieskookiemu historię w której umieściłam mnie i Bruna jako super parę oraz drugą w której wyjaśniłam mu czemu muszę śledzić chłopaka. 
Pip, pip, pip, pip, pip, pip...
Doszliśmy do studia gdzie Bruno otworzył drzwi od auta przed nieznajomą i pozwolił jej wsiąść do środka. Ukradkiem oka spojrzał w naszą stronę, więc złapałam Michaela za rękę. Czemu obrałam taktykę z tym, że mam chłopaka? Otóż odpowiedź jest prosta. Łatwiej będzie Brunowi wytłumaczyć sobie dlaczego chodzę za nim. Widząc, że mam chłopaka nie będzie mnie o nic podejrzewał, bo przecież wiele par chodzi razem do kina czy na randkę i też całkiem przypadkiem mogą spotkać się z kimś sławnym na przykład z nim zwłaszcza, że mieszkam tu niedaleko i to też jest plus, bo w razie czego to też będzie argument broniącym moją niewinność.
Pan Mars wsiadł do auta i ruszył nim w siną dal. Natomiast Michael odprowadził mnie po drzwi 'mojego' motelu i po małym buziaku w policzek i podaniu numeru komórkowego odszedł. Teraz czeka mnie dziesięciominutowa przechadzka pod mój prawdziwy motel. Dlaczego nie zaprowadziłam go pod dobry adres? Bo go nie znam i nie wiem do czego jest zdolny. Co prawda mam zamiar jeszcze raz się z nim spotkać i co najwyżej wtedy pokażę mu gdzie naprawdę mieszkam. Chociaż i tak to nie jest pewne.

--------
Hej :)
Jak tam życie?
Mam nadzieję, że jakoś się trzymacie. :)

W końcu znamy imię głównej bohaterki! Madison. Co o nim myślicie? Długo nie mogłam się zdecydować, ale dzisiejszy odcinek tego ode mnie wymagał więc postanowiłam w końcu nadać jej jakieś imię :)

#Ciekawostka
Adres i tytuł bloga oraz jego tło mają ogromne znaczenie jeśli chodzi o treść bloga. Są dobrane tak by to wszystko zgadzało się z opowiadaniem. Także teraz możecie główkować o co chodzi, choć w dwóch już powinniście się domyślać :)

5 komentarzy:

  1. Cudowny *o*
    Czyżby Bruno z Jessicą ? -,-
    Świetnie piszesz i to się naprawdę bardzo dobrze czyta, więc muszę przyznać, że totalnie nie mogę się doczekać następnego :* :D <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Magiczny jak zawsze. Właśnie też mnie zastanawia czyżby to była Jessica u boku Bruna? Jestem strasznie ciekawa xD No nic czekam na kolejne dzieło i Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny i
    zabawny momentami !
    Hahahh znają się jeden dzień, a całowanie już przyliczyli.
    Uwielbiam to opo !
    Czekam na next i zapraszam w niedzielę !
    Choć kto wie... może uda się wcześniej.
    Postaram się. :)
    Pozdrawiam !
    :*

    OdpowiedzUsuń
  4. znowu tyle do nadrobienia,ale zabieram się za to w niedzielę;)

    OdpowiedzUsuń

Nawet jeśli nie wiesz co napisać zostaw po sobie chociaż kropkę żebym wiedziała, że jesteś :)