niedziela, 25 października 2015

"Zjawiskowa, szalona, niezdarna i niesamowicie seksowna"

Spotkanie z Sophia przebiegło pomyślnie. Zgrałam jej wszystkie zdjęcia Bruna jakie miałam na aparacie, a ona widząc ich ilość aż się przeraziła. Za to wypłaciła mi dwa razy więcej pieniędzy niż zwykle i dodała jeszcze pięćdziesiąt dolarów za koszt transportu. Muszę przyznać, że dzięki tym dodatkom mój portfel staje się coraz grubszy. Praktycznie nie wykorzystuje tych pieniędzy na taxi, ani inne takie rzeczy, bo zdjęcia robię w pobliżu studia lub w okolicznych restauracjach. Jakoś Bruno za bardzo się nie przemieszcza co mnie cieszy, bo nie lubię podróżować tutejszymi ulicami. Są bardzo zatłoczone.
Jedyną rzeczą o którą poprosiła mnie Sophia to to bym zrobiła jemu jakieś zdjęcia w dość niezręcznej sytuacji.
W sumie to się staram. Raz jak tego spróbowałam to mnie przyłapał i przez to miałam z nim wywiad z którego za dużo nie wynikło, ale dzisiejsze spotkanie po prostu mnie zaskoczyło.
Nie myślałam wtedy zbyt dużo. Tylko słuchałam i wyciągałam wnioski. W sumie jak z nim dzisiaj rozmawiałam to wydawał się być całkiem normalny. Nie tak jak przy naszych poprzednich spotkaniach. Może chciał zrobić na mnie wrażenie. Ale po co? Przecież takich jak ja ma na pęczki. Chociaż jakby nie patrzeć znam odpowiedź na to pytanie. Sam mi to dzisiaj powiedział.
"Nie znielubiłaś mnie, bo jestem Bruno Marsem, a dlatego, że zalazłem ci za skórę."
"Jako jedna z niewielu nie widzisz we mnie gwiazdy. Ba! Nawet potrafisz ze mną rozmawiać jak z normalnym człowiekiem."
"Ty mnie nienawidzisz, a ja cie lubię. I w tym jest problem."
Może i przegięłam mówiąc, że go nienawidzę, bo tak naprawdę tylko go nie lubię.
Nie lubię go?
W sumie już nie wiem co o nim myśleć.
Czuję pewną odrazę do niego, ale to chyba wszystko. Teraz stał się dla mnie taki obojętny.
Kurcze! Chyba serio jego gadka na mnie zadziałała.
-Witam panią -powiedział dobrze znany mi głos
Nawet nie zauważyłam, że prawie w kogoś weszłam
-Michael! -krzyknęłam -Ale mnie wystraszyłeś. Co ty tu robisz?
-Mieszkam w okolicy. Właśnie wracam z zakupów. Pytanie brzmi co ty tu robisz?
-Sama nie wiem -zaśmiałam się -Szłam, szłam i właśnie tu doszłam.
-To ja wolę nie wnikać o czym ty myślałaś podczas tej trasy, ale skoro trafiłaś prawie pod mój dom to zgaduje, że o mnie?
Przybliżył się na dość niebezpieczną odległość i ujął moją twarz w ręce.
-Mam rację?
-Tak -odpowiedziałam
Byłam tak spiorunowana jego dotykiem, że ledwo co oddychałam. Przez całe ciało przeszły mnie ciarki, a motylki w brzuchu powróciły do życia.
Michael przybliżył swoje usta do moich i złączył je w niesamowity pocałunek.
-Miałabyś może ochotę wpaść do mnie na kawę?
-Z przyjemnością.
Michael w jednej ręce trzymał torbę z zakupami zaś w drugiej moją dłoń.
Szliśmy jakieś czterysta metrów gdy stanęliśmy przed dość dużym domem.
Otworzyłam szerzej oczy.
To niemożliwe żeby tak wyglądał jego dom.
-Rodzice zostawili go w spadku. Prowadzili dobrze prosperującą firmę. -zaczął opowiadać mi o nich gdy weszliśmy do środka -Miałem ją przejąć, ale od początku wiedziałem, że to nie dla mnie, dlatego przepisałem ją na mojego młodszego brata, którego tak naprawdę jest ten dom. W sumie można powiedzieć, że się zamieniliśmy. -uśmiechnął się.
-Przykro mi z powodu twoich rodziców
-Nie potrzebnie.
Trochę głupio jest rozmawiać o zmarłych członkach rodziny. Bynajmniej dla mnie jest to niekomfortowe, dlatego postanowiłam zmienić temat na nieco lżejszy.
-Wspominałeś coś o bracie.
-Tak. Ma na imię Armando, ma dwadzieścia lat i już jest milionerem. Szkoda tylko, że przez tą kasę przyciąga do siebie nieodpowiednie kobiety.
-Taka jest cena posiadania takiej ilości pieniędzy.
Michael trochę się skwasił.
-Niestety.
Jestem w tym domu od kilku minut, a nawet się nie rozejrzałam.
Na każdej ścianie wisiały obrazy, bądź duże zdjęcia jak mniemam jego rodziny. Jeden z nich który najbardziej utkwił mi w pamięci przedstawiał kobietę, która była w ciąży, a z lewej strony klękał jej mąż i całował ją w brzuch. Po prawej stronie to samo robił mały chłopczyk.
-To ty? -spytałam
-Tak -uśmiechnął się
-Strasznie piękne zdjęcie.
Im bardziej w głąb domu szłam tym bardziej wyczuwałam ciepło stąd bijące. Wszystkie pomieszczenia miały coś pomarańczowego, żółtego, bądź czerwonego co sprawiało, że dom stał się przytulny i gdyby nie fakt, że rodzice Michaela nie żyją to powiedziałabym, że bardzo rodzinny. Nie było tu zbyt wiele elektroniki co jak na mój gust jest plusem.
-Cudowny dom.
-Też mi się podoba.
Michael wskazał ruchem głowy pomieszczenie do którego miałam się udać.
-Gdzie ta kawa? -spytałam
-Serio ją chcesz?
-Chyba po to tu przyszłam.
Michael zawiódł się moją odpowiedzią i poszedł do kuchni by zaparzyć mi kawę. Po chwili wrócił do salonu gdzie siedziałam wygodnie na jednym z foteli.
-Proszę oto ona
-Dziękuję.
Michael zaczął jakąś niezobowiązującą gadkę i od tamtej pory rozmawialiśmy ze sobą na pełnym luzie.
-Co o mnie myślisz? -spytałam
Zaczął się chwilę zastanawiać po czym zaczął wymieniać przymiotniki opisujące mnie
-Jesteś ładna, miła, zabawna, odważna, czarująca...
Wstałam ze swojego fotelu i usiadłam okrakiem na Michaelu.
-Kontynuuj
-Zjawiskowa, szalona, niezdarna -zaśmieliśmy się -i niesamowicie seksowna.
Ma mnie -pomyślałam.
Zaczęliśmy się całować. Moje ręce powędrowały do jego cudownych blond włosów, zaś jego jeździły po moich plecach. Michael co chwilę całował mnie w inne miejsce. Najpierw czoło i policzek potem szyja, usta...
Mogłabym trwać w tej chwili do końca życia, ale okrutne urządzenie mające na celu ułatwiać życie właśnie teraz daje o sobie znać w postaci uporczywej muzyczki, której nie da się ignorować.
Przysięgam, następnym razem zanim spotkam się z Michaelem wyłączę telefon.
Zeszłam z niego i zrobiłam kilka kroków w stronę swojego wcześniejszego miejsca. Na siedzeniu leżało grające urządzenie. jak się okazało był to dźwięk nadchodzącego smsa.

Miałem się nie ujawniać, ale już dłużej nie mogę. Skłamałem mówiąc, że nie zajrzałem do twojej torebki. Tak naprawdę to zrobiłem, ale tylko po to by zdobyć twój numer. Wiem, teraz się na mnie wściekniesz, ale później zrozumiesz, że to było konieczne. Tak więc piszę ci tą wiadomość dlatego żeby cię poinformować o tym fakcie oraz po to że gdybyś miała ochotę na mnie nakrzyczeć albo mnie spoliczkować to jeszcze przez 30 min będę w studiu. Serdecznie zapraszam.
A! Zapomniałbym. Zobacz jak ładnie się zapisałem w twoich kontaktach.

Nadawca wiadomości: Bruno nienawidzę cię Mars.
Idiota!
Nie dość, że przerywa mi jakże miłą chwilę to jeszcze miał czelność zajrzeć do torebki i grzebać mi w telefonie. Co za dupek!
A ja jeszcze rano miałam wątpliwości czy go lubię czy nie i czy pójść na ten głupi koncert.
Teraz wszystko jest pewne.
Nienawidzę gnojka!
I póki mam te 30 minut to wykorzystam je na 'skopanie mu tyłka' i się z nim pożegnam. Raz na zawsze!
-Przepraszam cię, ale muszę już iść.
Michael nie był zadowolony z tego, ale to chyba ja bardziej cierpiałam. Naprawdę pragnęłam się z nim całować przez najbliższą wieczność.
-Odprowadzić cię?
-Poproszę. Jeśli mam być szczera to nawet nie wiem jak tu doszłam.
Michael wziął kurkę, a ja aparat i ruszyliśmy w drogę. Nawet zbytnio nie przyglądałam się okolicy, ponieważ byłam pewna, że sama nie będę tu przychodzić, a jak mnie najdzie żeby odwiedzić Michaela to go poproszę by po mnie przyjechał.
Szłam z Michem za rękę i rozmawialiśmy o czymś przyjemnym. Nawet nie zauważyłam kiedy doszliśmy pod 'mój motel'. Ciągle nie pokazałam mu gdzie tak naprawdę mieszkam i pewnie gdyby nie to, że mam teraz do załatwienia sprawę to bym go zaprowadziła do motelu i dokończyła to co zaczęliśmy u niego chyba że w środku byłaby Liv to musielibyśmy zakończyć nasze spotkanie na zwykłej kawie.
-Dziękuję.
Stanęłam naprzeciwko Micha i wpatrywałam mu się w oczy. Ma takie wielkie niebieskie tęczówki, w których można byłoby się rozpłynąć co z resztą teraz robię.
Michael złapał moją twarz w obie ręce i przybliżył ją do swojej po czym pocałował mnie w usta i w czoło i zniknął.
Całe szczęście od tego motelu do studia Bruna był kawałeczek więc pokonałam tą drogę w mniej niż trzy minuty. Chciałam wejść do środka, ale jakiś goryl mnie zatrzymał.
-Pani nazywa się Madison?
-Tak...
-Proszę to dla pani -mężczyzna podał mi kopertę -Pan Mars niestety musiał szybciej wyjść.
-Rozumiem.
Nie. Tak naprawdę nie rozumiem. Z jego wiadomości można było wyczytać, że chce żebym do niego przyszła, a teraz ucieka. Co za pieprzony tchórz.
Odeszłam kilka kroków od studia i otworzyłam kopertę. W środku znajdował się list i jakieś dwie plakietki.

Skoro to czytasz to musiałaś przyjść do studia. Ha! Wiedziałem, że to zrobisz. 
Wybacz, że mnie nie ma, ale coś mi wypadło. Musiałem się szybko zmyć. Tak czy siak nie będę cię zanudzać i przejdę do rzeczy. Tak naprawdę wysłałem ci tą wiadomość, bo chciałem żebyśmy się spotkali. Przy naszym poprzednim spotkaniu zapomniałem ci podarować bardzo ważną rzecz. Otóż zapomniałem wręczyć ci wejściówki na spotkanie z gwiazdą. Tak więc zmusiłem cię żebyś tu przyszła po to żebyś je otrzymała i ewentualnie wtedy będziesz mogła poobijać mi twarz. Co prawda liczę na to, że jednak mnie oszczędzisz, ale nie zdziwię się jeśli znowu dostane z plaskacza. W końcu zasłużyłem. Nie przedłużając liczę na to iż nie jesteś na mnie strasznie zła i przyjdziesz na ten koncert choćby po to by na mnie nakrzyczeć. Liczę na ciebie.
xx Peter Hernandez.

Bruno wspominał, że chciałby żebym poznała i Petera i Bruna. Może to i głupie, ale to chyba ma sens. W końcu Bruno Mars to stworzona na potrzeby show-biznesu gwiazdunia, która ma odgrywać pewną rolę w tym całym pieprzonym świecie i przez to musi się także odpowiednio zachowywać. Zaś Peter Hernandez to zwykły przeciętny człowiek, który walczy o życie, ponieważ jego druga wersja go przygniata i powoli zakopuje w ziemi. To co ten człowiek pokazał w ostatnich dwóch wiadomościach jest mieszanką obu tych postaci. W pewnym sensie jest mi go żal, ponieważ zyskał sławę, a stracił osobowość. Ale z drugiej strony CO MNIE TO OBCHODZI!? Ten człowiek postanowił wciągnąć mnie do swojego chorego życia i nadać mi w nim pewną rolę. Nie będę jego zasraną przyjaciółką! Nie chcę uczestniczyć i wiernie trwać przy jego boku w każdej chwili jego życia. Niech się pieprzy! Tak w ogóle to nawet nie mam ochoty go więcej widzieć. Po tym co on odwala jedyne na co mam ochotę to uciec na drugi koniec świata by mieć pewność, że nie będę miała z nim już więcej do czynienia.


-------
Witam :)
Kolejny odcinek już jest :)
Wybaczcie spóźnienie.
Zauważyłam, że w soboty nie mam zbyt wiele czasu i dość często zapominam o tym by dodać odcinek. Co wy na to żeby kolejne odcinki pojawiały się w niedzielę? Mi by to bardziej odpowiadało :)
I jeszcze jedno. W związku z tym, że w przyszłym tygodniu w weekend będę mega zabiegana kolejny odcinek się nie pojawi. Przepraszam was za to, ale ja już z góry wiem, że nie będę miała czasu. Także spotkamy się dopiero 08.11 :)
Do zobaczenia za dwa tygodnie :*

PS. Zostaw po sobie ślad w postaci komentarza :)

2 komentarze:

  1. Ahhhh ten bruno <3
    Szczeże? kocham to twoje opowiadanie i nie wiem jak wytrzymam bez odcinka, bo naprawdę chcę dowiedzieć wszyśtkiego np czy Bruno i Madison zostaną przyjaciółmi, co będzie ze związkiem Michaelea i Madi itp itd xd Dobra no to czekammmmm <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten odcinek pokazuje, jak bardzo rozbieżne są obie osobowości Bruna. Szkoda, że to spotkanie nie wypaliło i mam figurką nadzieję, iż Madi jakimś cudem trafi na ten koncert, a ich ,, przyjaźń" nie spali się na panewce.
    Czekam więc na kolejny i pozdrawiam gorąco !
    Ps. Wpadnij w wolnej chwili.
    :*
    <3

    OdpowiedzUsuń

Nawet jeśli nie wiesz co napisać zostaw po sobie chociaż kropkę żebym wiedziała, że jesteś :)