niedziela, 8 listopada 2015

"Nie nazywaj mnie tak"

Gdy tylko wróciłam do motelu i ujrzałam w nim Liv od razu jej wszystko opowiedziałam. Wiedziałam, że ona pomoże mi zrozumieć to co wokół mnie się dzieje. Jedyne co mnie zaskoczyło to odpowiedź Olivii.
-Musisz tam iść.
Co jak co, ale Olivia to bardzo mądra i sprytna dziewczyna. Szkoda tylko, że w tym przypadku tak bardzo się myli.
-Wcale nie muszę.
-Ależ musisz. To nasza jedyna szansa by za darmo się wybawić.
Co prawda na brak pieniędzy już nie narzekamy, ale raczej nie pozwoliłybyśmy sobie na taki luksus jakim jest koncert światowej sławy gwiazdy.
-To i tak nie jest wystarczający powód.
-Jak chcesz mogę ci podać jeszcze kilka
-Słucham
-Dobrym pomysłem byłoby pójście na koncert, ponieważ mogłabyś mu publicznie przywalić w pysk, powiedzieć mu, że ma się od ciebie odczepić, powiedzieć żeby wykasował twój numer telefonu, powiedzieć jego fankom jaki on jest naprawdę...
-Chyba trochę się zapędziłaś. Nie chodzi o to, że ostatnia propozycja mnie nie kusi, ale nie mam zamiaru go oczerniać przy wszystkich. Jednak to są nasze prywatne sprawy i wolałabym żeby takie zostały.
-Okej. Masz rację. Trochę przegięłam, ale nie powiesz mi, że wcześniejsze propozycje cię nie kuszą?
-Kuszą, ale nadal nie wiem czy to dobry pomysł.
-Najlepszy na jaki teraz możesz wpaść. Kto wie może przekonasz się do niego.
-Tak, jasne. Pokocham jego muzykę i stanę się jego fanką. Jej! O niczym innym ostatnio nie marzyłam.
-No widzisz. Ja to wiem jak pomóc ci spełniać marzenia.
Zaśmiałyśmy się.
Było odrobinę racji w tym co mówiła Liv. Może faktycznie przekonam się do tego człowieka. Może nie jest aż taki zły jak mi się wydaje, choć może okazać się też jeszcze gorszy. Cóż, chyba warto spróbować. W końcu raz się żyje, no nie?
-Dobra. Pójdziemy na jego koncert, ale pod warunkiem, że opowiesz mi jak układa ci się z Nathanielem.
-Jakoś się kręci. Widzimy się niemal codziennie w pracy a także po niej. Ogólnie nie narzekam, ale uważam też, że mogłoby być lepiej.
-Lepiej?
-No wiesz, chyba każda dziewczyna marzy żeby jej facet ją zaskakiwał i ja także o tym marzę, ale on nie robi nic co w jakikolwiek sposób było by niespodziewane. Po prostu zaprasza mnie do domu albo do restauracji i myśli, że jest okej. Niby jakoś bardzo mi to nie przeszkadza, ale jednak chciałabym poczuć się jak te dziewczyny z filmów.
-To może mu to powiedz?
-Nie. To znaczy czasami daje mu do zrozumienia to, że chciałabym żebyśmy zrobili coś szalonego, ale on mnie zbywa. Woli siedzieć w domu i tylko się całować. Uwierz mi to jest strasznie przyjemne i mogłabym to robić niemalże cały czas, ale ja także potrzebuje jakiegoś nowego doznania.
Nie wiedziałam jak jej pomóc, lecz ona nawet nie oczekiwała, że to zrobię. Zaraz po tych słowa udała się do łazienki i wzięła długi prysznic podczas którego usnęłam.

(...)

Wszystko w porządku? Nie odezwałaś się do mnie odkąd zostawiłem cię pod motelem. Martwię się. Odpisz.

Takiej treści smsa odczytałam z samego rana. Widocznie zapomniałam wczoraj napisać Michaelowi, że dotarłam bezpiecznie do motelu. Biedaczek, pewnie zamartwiał się całą noc czy nic mi się nie stało. No cóż, było minęło.

Melduję się cała i zdrowa sir. 

Taka krótka i treściwa wiadomość powinna mu wystarczyć.
Czyż to nie dzisiaj jest ten dzień w którym miałam iść na koncert pana Marsa? Oczywiście, że to dzisiaj.
W nocy gdy po raz drugi się przebudziłam wpadłam na pewien pomysł. Może i nie jest jakiś genialny i super wyszukany, ale muszę przyznać, że wczoraj o tym nie pomyślałam. Otóż, chodzi o to, że mam zamiar na koncert wziąć aparat by tam porobić mu zdjęcia i dzięki się wzbogacić. Przy pokazywaniu Sophie zdjęć zaznaczę, że musiałam ponieść koszty biletu oraz dojazdu przez co dorobię sobie dodatkowe grosze. Wiem, że to oszustwo, ale kto w dzisiejszych czasach jest w stu procentach uczciwy? Osobiście nie znam takiej osoby.

(...)

Liv od godziny siedzi w łazience i przygotowuje się na koncert. Nie wiem co chce osiągnąć przesadnym strojeniem się, ale nie wiem czy to doprowadzi do czegoś dobrego. Ma chłopaka, więc raczej tego nie będzie szukać, więc mogłaby sobie dać na luz albo chociaż zwolnić już łazienkę. No ile można?
-Skończyłam! -krzyknęła wychodząc z łazienki.
Stanęła przed mną i obróciła się wokół własnej osi. Założyła czarną spódniczkę i miętowy crop top. Jej makijaż był niemal taki sam jak nosi na co dzień, ale za to postawiła na falowane włosy. Widać, że się nad nimi na męczyła, bo każda fala idealnie padała jej na ramiona. Liv wyglądała obłędnie.
-Teraz twoja kolej laska. Pokaż na co cię stać.
-Nie nazywaj mnie tak. 
-Idź i nie marudź.
Nie miałam potrzeby żeby się wystroić, więc najzwyczajniej w świecie ubrałam spodenki z wysokim stanem i mój ulubiony biały koronkowy crop top. Uważam, że wyglądam w nim naprawdę ładnie, więc mogłam w nim udać się na koncert. 
-Idziesz do kościoła czy na koncert?
-Przecież do kościoła bym się tak nie ubrała.
-I na koncert też nie powinnaś.
-O co ci chodzi?
-O to, że wyglądasz przeciętnie.
-A po co mam się stroić?
-A czemu nie? -odpowiedziała pytaniem na pytanie. 
-Bo nie czuję takiej potrzeby.
-Ale ja czuję. Umalujesz usta na różowo i możemy iść -spojrzałam na nią dając jej do zrozumienia, że to nie jest dobry pomysł -Proszęęę...
-No dobra.
Jeśli chodzi o to która z nas jest bardziej uparta to zdecydowanie w tej konkurencji wygrywa Liv. Wolałam się z nią nie kłócić o tą pomadkę, bo wiedziałam, że szybko nie odpuści.
Liv umalowała mi usta i stwierdziła, że wyglądam perfekcyjnie i że możemy ruszać.
Zamówioną taksówką udałyśmy się w miejsce w którym miał odbyć się koncert. Oczywiście jak to w LA były ogromne korki. Im bliżej tego miejsca tym wolniej się ruszaliśmy. W końcu dotarłyśmy na miejsce. Zapłaciłyśmy taksówkarzowi i ruszyłyśmy przed siebie. Od razu rzuciła nam się w oczy kilometrowa kolejka. Już chciałam się załamać, ale usłyszałam jak ktoś krzyczy, że ludzie którzy maja bilety VIP mogą wejść bez kolejki. A my w końcu takie miałyśmy no nie? Liv z ogromną gracją przedostała się na przód kolejki i pokazała swój bilet ochroniarzowi. Goryl wpuścił ją do środka. Zrobiłam to samo co moja poprzedniczka i w mgnieniu oka znalazłyśmy się w środku. Zostałyśmy hojnie obdarowane biletami pozwalającymi nam zająć miejsca pod samą sceną. Ależ ten Bruno się postarał.
Rozejrzałam się wokół i ujrzałam tysiące krzeseł ustawionych na różnych wysokościach. W tym momencie poczułam się wyjątkowa. Gdyby nie te bilety w ogóle by mnie tu nie było, a już na pewno nie przy samej scenie. Jak sobie myślę, że Bruno specjalnie podarował mi takie bilety i tym samym odebrał szanse dwóm swoim wielkim fankom żeby stały tuż pod sceną to zaczynam się zastanawiać co to wszystko ma znaczyć. Może faktycznie chce się ze mną zaprzyjaźnić i tak udowadnia mi, że jestem coś dla niego warta. Że jestem więcej warta niż jego fanki.
STOP!
Nikt nic takiego nie powiedział, więc to nie może być prawdą. Nie dopowiadaj sobie Madison.
Oczywiście, jak to z gwiazdami bywa, zawsze muszą się spóźnić na swój koncert. Tym razem Bruno się spóźnił o całą godzinę. Szczerze mówiąc byłam bardzo wkurzona tym faktem, ale jak usłyszałam pisk dziewcząt zrozumiałam, że zespół wychodzi na scenę. Dałam ponieść się emocjom i z ogromnym oczekiwaniem wypatrywałam Bruna. W końcu wyszedł i przywitał się ze wszystkimi. Zaczął śpiewać jakąś piosenkę, a ludzie wokół mnie pomagali mu w tym. Poczułam się trochę głupio, bo ja jako jedna z nielicznych nie znałam żadnego tekstu.
Na koncercie panowała tak niesamowita atmosfera, że niemal zapomniałam, że jestem na Bruna zła. Rozluźniłam się i zaczęłam się bawić. Krzyczałam, piszczałam i tańczyłam. Liv także dała się ponieść emocjom.
Wzrok miałam cały czas skupiony na Brunie i przyłapałam go kilka razy jak patrzy się w moją stronę i się uśmiecha. W tych momentach odwzajemniałam jego gest.
Miałam wrażenie, że jedną piosenkę zaśpiewał specjalnie dla mnie, choć możliwe, że mi się to tylko wydawało. Gdy zaczął śpiewać piosenkę jak się nie mylę o tytule "Money make her smile" puścił w moją stronę oczko. Albo może tego nie zrobił. W sumie nie wiem. Znajdował się tak daleko mnie, że nie mogłam stwierdzić czy sobie tego nie przewidziałam. Ale z drugiej strony dlaczego akurat taką piosenkę wybrał? Przecież doskonale wiedział albo bynajmniej domyślał się, że nie jestem dziewczyną która leci na pieniądze a wspomniany ów utwór jest o takich kobietach. Dziwne.
A może on w ten sposób próbuje mi coś przekazać? Albo sprowokować?
W każdym bądź razie nie powinnam się tym przejmować do czasu zakończenia koncertu. Teraz powinnam poświęcić się dobrej zabawie. I tak zrobię! Będę się dobrze bawić.

(...)

Nie istotne jest to jak trudno było przepchać się przez tłum nastolatek oraz jak długo czekałyśmy w kolejce. Ważne jest to, że za dosłownie trzy osoby będzie nasza kolej do zrobienia sobie zdjęcia z gwiazdą. O tak, z panem Marsem. 
Dwie osoby.
-Ja się chyba wycofuję -powiedziałam
-Co? 
-Nie chcę z nim zdjęcia. Nie jest mi potrzebne do szczęścia.
-Żartujesz sobie. Nie po to stałam tyle w tej kolejce żeby teraz się wycofać. Zrobisz sobie zdjęcie z nim czy tego chcesz czy nie. 
-Ale...
Jedna osoba.
-Nie ma żadnego ale. Ja chcę z nim zdjęcie i tobie też polecam to zrobić. 
-Dobra -westchnęłam.
Dziewczyna przed nami tak się jarała ze spotkania ze swoim idolem, iż myślałam, że zaraz zemdleje. Piszczała, śmiała się, skakała... A gdy Bruno ją objął to myślałam, że zaraz wyskoczy ze swojego ciała i uda się w krainę wiecznego szczęścia. Zupełnie tak jakby jej życiowy cel został spełniony i mogła sobie odejść z tego świata. Niestety jej chwila szybko minęła. Jakaś kobieta zawołała do siebie dziewczynę i obie wyszły. 
Teraz czas na nas.
-Dobra to ja pierwsza -powiedziała Liv
Chwyciłam za aparat i ustawiłam się do tego by zrobić jej fotkę. Zerknęłam na nich i wtedy przyłapałam Bruna, że się na mnie patrzy. Uśmiechnęłam się, ale dosłownie na sekundę, ponieważ przypomniałam sobie prawdziwy powód mojego przybycia tutaj.
Bruno. Telefon. Wiadomość. Naruszenie prywatności. Piąstka w twarz.
Zrobiłam zdjęcie tej dwójce i skinęłam Liv na znak, że jest już gotowe. Zanim Olivia do mnie podeszła Bruno szepnął jej coś do ucha, a ona się uśmiechnęła. Nie trwało to długo. Wyminęła go i po wręczeniu jej aparatu nakazała mi stanąć koło Bruna. Zrobiłam to z dwóch powodów.
Po pierwsze: Nie chciałam rozzłościć Liv.
Po drugie: Chciałam przywalić gwiazdeczce. 
-Znowu się spotykamy. -zaczął
-Niestety
-Liczyłem na milsze powitanie
-A ja liczyłam... -jak dokończyć to zdanie? Na to, że mogłam ci zaufać? Na to że uszanujesz moją prywatność? Czy na to, że nie będziesz grzebał po torebce i nie weźmiesz mojego numeru? -Ugh, nieważne. Zróbmy to zdjęcie i miejmy to już z głowy. 
Usłyszałam jak Liv krzyczy "uśmiech", więc wykonałam jej polecenie, a pan Mars dodatkowo objął mnie w talii. Gdy mnie dotknął przeszły mnie lekkie ciarki.
-Pomimo tego, że dostałam od ciebie wejściówki za darmo i tak masz w pysk.
-Też miło mi było cię dzisiaj zobaczyć
Spojrzałam na niego złowrogim spojrzeniem i odeszłam. 
Może i nie oberwał przy swoich fankach, ale na pewno oberwie przy najbliższej okazji.

----
Witam :)
Od razu pragnę was ponownie przeprosić za to, że nie było odcinka w ostatnim tygodniu i za to, że ten pojawił się o tak później porze.
Mam nadzieję, że podobają wam się moje dzisiejsze wypociny.
Jeśli tak zostawcie komentarz
Jeśli nie to i tak go zostawicie :)

3 komentarze:

  1. A ja tak liczyłam na to, że mu przywali... Trudno, trzymam ją za słowo.że Mars oberwie przy najbliższej okazji.:)
    Rozdział jest świetny, oczywiście czekam na więcej i zapraszam do mnie w weekend.:D<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczeże to też miałam nadzieje że mu przywali.. i to tak solidnie xd :D :D Ale wtedy pewnie hooligany by ją tam zabiły xd
    Czekajammmmm <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, chciałam, by dostał ;) (co ze mnie za fanka xd) poważnie, byłoby ciekawiej. No cóż, trzeba czekać na następny raz.
    Pisz szybko!!!

    OdpowiedzUsuń

Nawet jeśli nie wiesz co napisać zostaw po sobie chociaż kropkę żebym wiedziała, że jesteś :)