niedziela, 4 października 2015

"Chyba chciałaś powiedzieć grzesznie"

Podczas zderzenia się z Brunem niechcący wylałam na niego cały mój koktajl jagodowy. Piosenkarz miał skwaszoną minę i przyglądał się mi oceniając jak powinien zareagować. Widocznie zauważył we mnie zagrożenie, bo mnie zaatakował.
-Co za ciamajda z ciebie! Uważaj jak chodzisz albo w ogóle nie wychodź z domu.
-Przepraszam nie chciałam
-Przepraszam nie chciałam -powtórzył za mną udawanym dziewczęcym głosem przez co poczułam się jeszcze głupiej -Twoje przeprosiny nie wypiorą mi koszuli! Ugh, nie wierzę, że tacy ludzie chodzą na tym świecie. Totalne sieroty.
Wszystko wszystkim, ale nie pozwolę się obrażać. Zasłużyłam na to by był na mnie zły, ale nie zasłużyłam na to by mnie wyzywał.
-A może gwiazdunia też by popatrzyła pod swoje nóżki. W ogóle po co ci okulary? Jest wieczór, a one i tak cie nie maskują. Wyglądasz jak dziwak, a nie jak zwykły przechodzień. Z resztą jak byś je ściągnął to może byś mnie zauważył.
-Wiesz kim jestem?
W tym momencie miałam ochotę wybuchnąć śmiechem najgłośniej jak potrafiłam, ale z racji tego, że byłam strasznie wkurzona nie danej czynności.
-Nie skądże. Po prostu się z tobą droczę. -powiedziałam z udawaną grzecznością.
-Ugh, jesteś najbardziej stukniętą kobietą jaką kiedykolwiek widziałem.
-Bo co? Bo nie rzuciłam ci się na kolana i nie błagałam o wybaczenie. Proszę cię, nie mam dwunastu lat i nie będę się poniżać.
-A wypadałoby
-Przepraszać cię? Chyba sobie żartujesz. Za to jak mnie nazwyzywałeś nawet nie mam ochoty na ciebie patrzeć.
-Nie musisz. Z resztą ty też najpiękniejsza nie jesteś, więc wybacz, ale już sobie pójdę, bo nie mam ochoty marnować czasu na kogoś takiego.
Auć. To zabolało. Trochę. Bardzo.
-A idź!
Wyszedł za mnie i ruszył w dal. Obróciłam się by spojrzeć czy już zniknął za budynkami i tym samym przyłapałam go jak na mnie patrzy. Pokazałam mu 'fuck you' i ruszyłam dalej.
Myślałam, że gwiazdy to normalni ludzie, ale ten oto człowiek pokazał, że się myliłam. Pieprzona gwiazdunia myśli, że wszystko mu wolno. To jest jeszcze bardziej irytujące niż to, że pali fajki. Jejku, ten człowiek cały jest irytujący. Ugh, nawet myśleć mi się o nim nie chce, bo mnie nerwica bierze.
Przestań o nim myśleć!
Już!
Dotarłam do domu i od razu bez żadnego przywitania się z Liv weszłam pod prysznic. Zimny strumień wody miał za zadanie uspokoić mnie i sprawić bym przestała o nim myśleć.
Debil, debil, debil... Tak go teraz postrzegam. DEBIL!
Wyszłam z pod prysznica ani trochę nieujarzmiona i postanowiłam wygadać się Olivii z nadzieją, że mi to pomoże albo że ona mi pomoże. Najgorsze jest to, że nic mi nie pomogło. Ciągle się we mnie gotuje.
Debil!
-Rozumiem jest debilem. Nie musisz tego w kółko powtarzać
-Mówiłam coś takiego?
-Tak. Chyba z dziesięć razy odkąd opuściłaś naszą planetę i wylądowałaś gdzieś na Marsie.
-Ugh, tylko nie Mars
-Dobra to na Jowiszu.
Analizując po raz kolejny tą sytuację zdałam sobie sprawę, że pomimo iż jestem odważna raczej wolę załatwiać sprawy pokojowo i nie daję się tak szybko wytrącić z równowagi, a tu praktycznie od razu straciłam nad sobą panowanie. Czyżby ten człowiek aż tak mnie do siebie zniechęcił?
-Dobra maleńka ja nie mam zbyt wiele czasu, bo jestem umówiona z Nathanielem.
-Uuu. Kolejna randka?
-O tak. I wiesz co? Raczej nie wrócę na noc, więc się o mnie nie martw.
-Wiedzę, że wy tak na serio.
-A gdzie tam. -machnęła ręką -Chyba oboje chcemy się bliżej poznać, więc dam mu dzisiaj taką okazję jeśli wiesz o co mi chodzi. -poruszyła brwiami
Zaśmiałam się.
Oczywiście, że wiem. Tylko głupek by się nie domyślił.
Liv wstała z łóżka, ubrała buty i kurtkę, wzięła torebkę i ruszyła do drzwi.
-Grzecznie tam
-Chyba chciałaś powiedzieć grzesznie.
Znowu się zaśmiałam. Pomachała mi na pożegnanie i wyszła z mieszkania. Nie mając nic ciekawego do roboty ostatni raz rzuciłam okiem na wyświetlacz telefonu. Ujrzałam małą ikonkę, która zwiastowała otrzymanego smsa. Otworzyłam go i przeczytałam

Jutro o 15 przed 'twoim' motelem. 

Od: Książę z bajki.
Ugh, muszę zmienić nazwę. Nie może się tak nazywać, ale z drugiej strony jak patrzę na jego nazwę to uśmiech sam na buzi mi się pojawia. Jednak ją zostawię.
Odłożyłam telefon na półkę nocną i ułożyłam się do snu.

(...)

Niemożliwe jak szybko mija czas. Od 8:00 jest na nogach a teraz mamy 14:40 i czas bym udała się na spotkanie. Przez cały dzień śledziłam Bruna i zrobiłam mu kilka zdjęć. Był z jakimiś kolegami i kobietą. Tą samą z którą go wcześniej widziałam. Prawdopodobnie jest jego dziewczyną skoro niemalże cały czas jest przy nim. Jednak co mnie to obchodzi? Absolutnie nic. 
Dotarłam punktualnie na miejsce spotkania. Dosłownie minutę po mnie pod umówiony motel podjechał Michael. Wsiadłam do jego auta i ruszyliśmy w drogę. Czy to jest normalne, że aż tak go polubiłam i że mu zaufałam do tego stopnia żeby jechać z nim w nieznane? Raczej nie, ale mam nadzieję, że nie przejadę się na tej znajomości.
-To gdzie dokładnie jedziemy?
-Zobaczysz.
-Ależ ty romantyczny -zaśmiałam się
-Staram się jak mogę
Zatrzymaliśmy się przed jakimś wysokim budynkiem z czerwonej cegły.
Michael pomógł mi wysiąść z auta i równym krokiem ruszyliśmy ku budynku. Jak na dżentelmena przystało Michael otworzył przede mną drzwi. Pewnym krokiem ruszyłam przed siebie. Widziałam masę drzwi różnie oznaczonych. Od "personel" po "doradztwo" i na "szefostwo" kończąc. Niby w każdym biurze są tak oznaczone pokoje, ale ten budynek w ani jednym stopniu nie przypomina biura.
Nim otworzyłam usta, by spytać się Michaela o to ten udzielił mi odpowiedzi.
-Kilka lat temu znajdował się tu jeden z najlepszych banków w LA, ale z niewyjaśnionych powodów budynek stanął w płonieniach, toteż przeniesiono jego siedzibę na obrzeża miasta żeby uniknąć takich sytuacji w przyszłości.
I to by wszystko wyjaśniało.
Ten czarny osad na czerwonych cegłach. Skrzypiąca podłoga z niewielkimi dziurami. Przebarwienia na ścianach...
Pytanie tylko po co oni robią sesję w tak obskurnym miejscu.
Tak jak czułam wszystko wyjaśniło się gdy tylko zobaczyłam garderobę Michaela.
Strażak. Serio będzie robił za strażaka?
Poczułam na swoim karku lekki podmuch powietrza. Obróciłam się i ujrzałam rozbawionego przyjaciela.
-Widziałem twoją minę w lustrze. -dopiero teraz zauważyłam lustro które stoi obok wieszaka z kostiumami. -Wyglądałaś przezabawnie gdy patrzyłaś na garderobę. Czyżby mój strój cię tak przeraził? -ponownie się zaśmiał.
-To nie jest śmieszne -dałam mu kuksańca w ramię -Niech zgadnę, podczas dzisiejszej sesji zamienisz się w superbohatera?
-Jasne. Super strażak Michael! -zaśmiał się, a ja razem z nim. -Cóż muszę się już przebrać więc jeśli ci to nie będzie przeszkadzać to zabiorę rzeczy i pójdę do garderoby.
-Ależ nie ma sprawy.
Sprawnym krokiem odeszłam od wieszaka z ubraniami i ruszyłam przed siebie. Kilkanaście kroków dalej został rozstawiony sprzęt. Kilka lamp, statywy, aparaty, wiatraki... Dużo by wymieniać. Rozejrzałam się wokół i korzystając z okazji, że nikogo nie było ruszyłam w stronę lustrzanki. Nie podniosłam jej ze statywu, bo bałam się, że mogę jej coś zrobić, jednak zerknęłam na nią, a nawet i odważyłam się ją włączyć i zrobić jedno zdjęcie kiedy wokół mnie rozbłysły się wszystkie lampy po to by za chwilę znowu wrócić w stan odpoczynku. Zerknęłam na aparat i przyjrzałam się zrobionemu zdjęciu. Co prawda widać było na nim tylko czerwoną ceglaną ścianę, ale po jakości zdjęcia można było wywnioskować, że moje małe cudeńko nawet się z tym nie równa.
-Świetny no nie?
Choć głos tej osoby nie wydawał się być przerażający, lekko podskoczyłam. Nie spodziewałam się, że ktoś mnie obserwuje.
-Yyy... -obróciłam się i wtedy ujrzałam kobietę o niebiańskim uśmiechu -Przepraszam. Nie chciałam dotykać pani sprzętu.
Kobieta lekko się zaśmiała.
-Ta perełka nie jest moja, lecz mojego szefa. Ja tu jestem od oświetlenia.
-Och -westchnęłam
-Jednak masz szczęście, że nie przyszedł do ciebie Antonio. Strasznie nie lubi jak ktoś rusza jego rzeczy.
Odsunęłam się na bezpieczną odległość od aparatu.
-Dzięki za ostrzeżenie.
Nie zdążyłam jej się nawet przedstawić gdy do sali wszedł jak mniemam Antonio.
-Do roboty! -krzyknął.
Kobieta odeszła ode mnie i podeszła do Antonia. Szepnęła mu coś do ucha i jak za pstryknięciem palców Antonio obrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie jakbym była przestępcą. W tamtym momencie poczułam się jak intruz.
-A ty coś za jedna? -podszedł do mnie i z niepohamowaną złością zadał mi pytanie.
Moja pewność siebie spadła. Nie potrafiłam wykrztusić z siebie słowa. Co ten człowiek w sobie ma, że mnie tak przeraża?
-To jest Madison. Przyszła tu ze mną. -powiedział Michael.
-Aaa. To ty jesteś tą która ma się przyglądać mojej pracy? -nie byłam wstanie powiedzieć 'tak', więc tylko skinęłam głową. -Rewelacyjnie! W takim razie stań o tam -pokazał miejsce znajdujące się jakieś 10 metrów od aparatu.
-Ale jak to? -nagle powróciła do mnie mowa
-Chyba nie myślałaś, że pozwolę ci robić zdjęcia? -właśnie tak myślałam- Przyszłaś tu żeby popatrzeć jak to wszystko funkcjonuje a z tamtego miejsca będziesz doskonale widziała.
W moich myślach pojawiło się kilka bardzo niemiłych przezwisk dla tego kolesia. Użyłam ich i wtedy zauważyłam, że stoję całkiem sama, a kilka kroków ode mnie Michael rozmawia z Antonio.
-Wybacz. Zrobiłem wszystko co w mojej mocy, ale ten koleś jest nieugięty.
-Nic się nie stało.
-Jesteś pewna? Zawsze możemy stąd wyjść.
-Przestań. Jesteś w pracy.
-No tak, ale...
-Idź już, bo zaraz się na ciebie zdenerwuje.
Michael poszedł na wyznaczone przez fotografa miejsce i zaczął pozować. Antonio robił zdjęcia i co chwilę rozkazywał ludziom, bo mu światło przeszkadzało, bo teraz trzeba włączyć wiatrak... Po kilku podejściach w kompletnym stroju strażaka Michael ściągnął kurtkę. Został w samych spodniach z szelkami. Po chwili nawet i one zniknęły. W samych spodniach i wężem strażackim w ręku Michael przybierał różne pozy, a Antonio robił mu masę zdjęć. Balsam wtarty w ciało modela podkreślał jego wypracowane mięśnie. Jego sześciopak lśnił.
-Mamy to! -krzyknął Antonio -Chodź tu ty -wskazał na mnie- Jak się nazywasz?
-Madison
-Chodź no tu. Zobacz jakie zdjęcie zrobiłem twojemu przyjacielowi.
Podeszłam do Antoniego. Zdjęcie które mi pokazywał było naprawdę wspaniałe. Widać było na nim Michaela 'super strażaka' gotowego do akcji. Na tle tego jakże przystojnego faceta była ceglana ściana celowo ubrudzona czarnym smarem. To wszystko się tak dopełniało, że przez chwilę uwierzyłam, że Michael jest strażakiem.
-Jest niesamowite.
-Wiadomo. -pokwitował Michael -To co, koniec roboty na dzisiaj?
-Tak. Mamy to czego chcieliśmy. Dzięki Mich.
Ruszyłam z Michaelem w stronę jego przebieralni. Prawie wywaliłam się przez plątaninę kabli na ziemi, lecz w ostatniej chwili złapał mnie Mich. W tle usłyszałam jak coś spada. Całe szczęście ludzie nie zwrócili uwagi na nas, więc nie do końca widzieli jak do tego doszło.
-Chodź za mną.
Michael złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę jakiegoś pomieszczenia. Zapalił w nim światło i wtedy się domyśliłam, że to była jego przebieralnia.
Wybuchnął śmiechem. Chwilę po nim też to zrobiłam.
-Dzięki za uratowanie mi tyłka
-Nie ma sprawy.
Usiadłam na krześle i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
-Co teraz zrobimy?
-Najpierw się przebiorę, a później wyjdziemy stąd jak gdyby nigdy nic.
-Świetny plan. Na pewno nie będzie to podejrzane, że dwie osoby o różnych płciach wychodzą z tej samej garderoby.
-Oj. Najwyżej poleci kilka plotek o nas, ale bynajmniej nie będziemy podejrzani o zniszczenie sprzętu.
Michael podszedł bliżej mnie i sięgnął coś co znajdowało się za krzesłem. Moja głowa była na wysokości jego torsu. Zaciągnęłam się jego zapachem. Był obłędny.
Michael wrócił do swojego poprzedniego miejsca i spojrzał w moją stronę.
-Nie będzie cię to krępować jeśli przebiorę się przy tobie.
-Skądże.
-Tylko nie podglądaj.
-Nie mogę ci tego obiecać.
To ostanie zdanie miało zostać w mojej głowie, a nie wyjść na zewnątrz.
Jak mniemam puściłam buraka.
Michael przyglądał się mi, a ja jemu i wtedy ujrzałam w jego oku błysk. Coś się w nim zmieniło. Nie patrzył się na mnie jak 5 minut wcześniej. Teraz można było wyczytać w jego spojrzeniu nutkę pożądania. Sprawnym krokiem ruszył w moją stronę i przyklęknął żeby być na równi ze mną. Nasze spojrzenia ponownie się skrzyżowały i wtedy to nastąpiło. Michael mnie pocałował. Nie był to taki sam pocałunek jak wtedy w kinie. Ten był przepełniony uczuciami.

------
Witam.
Przepraszam was za opóźnienie.
Mam nadzieję, że się nie gniewacie.
Łapcie tu nowy odcinek i napiszcie mi co myślicie o Brunie i o Michaelu, bo bardzo mnie to interesuje. 

5 komentarzy:

  1. Akcja z Madison i Brunem bardzo mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się takiej ostrej wymiany zdań pomiedzy nimi, ale muszę przyznać, że bardzo ciekawy wątek na początek, nienawiść xD Co do Michaela? Nie wiem dlaczego, ale nie pajam do niego jakąś ogromną symaptią, nawet nie mam na to uzasadnienia haha
    Uwilebiam twoją twórczość.
    Dużo weny, Pozdrawiam i czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja myślę,że Bruno słusznie oberwał ona ma rację DEBIL! Jestem ciekawa ich kolejnej konfrontacji :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodziewalam sie ze bru tak zareaguje, jak jakas totalna rozpuszczona gwiadeczka :o Ale szczeze to fajnie- taka odmiana :)
    A co do michaela, to mysle, ze sama bym sie w nim moglazakochac <3 :D ;)
    Czekammmmm :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wierzę, że to piszę, ale... Co tu dużo mówić~ Bruno zachował się jak jakiś BUFON !!! Pan się znalazł...pf patrz na siebie Mars...
    Za to Michael...echem niezłą z niego partia jak mniemam.: P i czy mi się wydaje, czy pomiędzy nim, a Madison coś się święciło ?? ,:P hmm czekam na rozwój akcji pomiędzy nimi ! A Antonio...ten człowiek mnie przeraża... Świetny, świetny,świetny odcinek i oczywiście czekam na następny !
    Pozdrawiam.:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejusiu ile tu akcji :o
    Początek: okropny :( (nie w sensie literackim, był boski pod tym względem ;)) serduszko mi się łamało słysząc takiego Bru.. Nienawidzę takich ludzi, tak więc ekhm, Bruno, ogarnij się :p
    Michael: wowowowowowowowow!
    Po prostu mrau Wow omg (przepraszam, zwykle używam prawdziwych słów, które można znaleźć w słowniku lub języku polskim, lecz tego nie da się opisać wyrazami). Chciałabym być na miejscu Madison :3 ;)
    Czekam z niecierpliwoscią na następny!!!

    OdpowiedzUsuń

Nawet jeśli nie wiesz co napisać zostaw po sobie chociaż kropkę żebym wiedziała, że jesteś :)