niedziela, 11 października 2015

"Nienawidzę cię"

Z samego rana śpioch jakich mało obudził mnie by radować się ze mną dniem wolnym. Zamiast odsypiać przyjaciółka postanowiła inaczej świętować ten dzień. Jak to na damy z Los Angeles przystało miałyśmy wybrać się na zakupy. 
-Skąd weźmiemy na nie pieniądze?
-A o to akurat nie musisz się martwić. Umówiłam się z szefem, że będzie mi płacił co tydzień.
-To świetne wieści. Mam nadzieję, że chociaż trochę odłożyłaś na wynajem tego motelu i jedzenie.
-Jasne. Z resztą ostatnio dałaś mi dość sporo pieniędzy żebym mogła zapłacić nam za cały tydzień mieszkania, więc jak na razie o dach nad głową nie musisz się martwić -Liv poczochrała mi włosy
-Ugh. Dobrze wiesz, że tego nie lubię. 
-A ty dobrze wiesz, że nie lubię marudzenia, a ciągle to robisz. 
-Wybacz. Już więcej nie będę. 
-Od razu lepiej. -uśmiechnęła się
Olivia podeszła do szafy i wyciągnęła z niej dwa crop topy. Jeden z białą koronką, a drugi czarny ze złotym zamkiem na środku.
-Który?
-Weź czarny.
-Ale on jest brzydszy.
-Wiem. -podeszłam do niej szybciej niż się tego spodziewałam i zabrałam jej biały crop top -Dlatego ten ubieram ja.
Zniknęłam za drzwiami łazienki i stojąc przed lustrem zaczęłam się zastanawiać kogo ja tam naprawdę widzę. Kobieta miała długie blond włosy i zielone oczy. Jej brwi aż się prosiły o pincetę. Wory pod oczami świadczyły o wiecznym niewyspaniu i zmęczeniu. Delikatne zmarszczki w okół ust mówiły o tym, że kiedyś się dużo uśmiechałam i byłam szczęśliwa. A jak jest teraz? Chyba znowu to czuję. Po raz pierwszy od kilku miesięcy czuję, że znowu żyję i że mam po co żyć, bowiem uświadomiłam sobie, że mam najwspanialszą przyjaciółkę pod słońcem i dobrze zapowiadającego się chłopaka.
Chłopaka?
Czy ja mogę nazwać go chłopakiem? Chyba tak biorąc pod uwagę wczorajszy dzień.
W każdym bądź razie uważam, że teraz rozpoczyna się jeden z najlepszych okresów w moim życiu i mam nadzieję, że nikt tego zbyt szybko nie popsuje.

(...)

Chciałabym powiedzieć, że po czterech godzinach w końcu wyszłyśmy ze sklepów z rękami pełnymi siatek, ale wcale tak nie było. Nadal tkwimy w jednym z centrów handlowych w których Liv przymierza już piętnastą z rzędu sukienkę. Tym razem pokazała mi się w letniej zwiewnej sukience w kwiaty. 
-Trzecia była najlepsza -mówię.
-Ta z cekinami?
-Nie. Ta turkusowa z tiulowym dołem. 
-Serio tak myślisz?
-Oczywiście, że tak.
-To czemu mi tego nie powiedziałaś wcześniej? -spytała nieco oburzona. 
-Mówiłam ci to już chyba z pięć razy, ale ty się upierałaś żeby przymierzyć kolejną i kolejną
-Dobra -burknęła i schowała się za kotarą.
Po kilku minutach wyszła ubrana w kolejną sukienkę. Tym razem była to malinowa sukienka z rozkloszowanym dołem. 
Walnęłam się dłonią w czoło dając tym samym znak, że mam już dość zakupów i się poddaje. 
-A ta?
Pozwoliłam by moja mina wyraziła jej wszystko co mam jej do przekazania i pomimo, że Liv na pewno wyczytała z niej złość i frustrację przymierzyła kolejne trzy sukienki po czym i tak zakupiła tą turkusową. 
Ach te kobiety.

(...)

Olivia zaprosiła mnie na późny obiad, a nawet rzekłabym, że w zasadzie na kolację do restauracji znajdującej się kilka przecznic od naszego motelu. Siedząc i czekając nasze dania zaczęłyśmy podsumowywać to co kupiłyśmy i ile wydałyśmy. Liv kupiła sobie dwie sukienki, bluzkę, kapelusz, dwie pary butów na obcasach oraz czerwoną i różową pomadkę. Ja natomiast zakupiłam sobie dwie bluzki, spodnie, spodenki, portfel, pincetę oraz trzy lakiery do paznokci -kremowy, turkusowy i jasny różowy. Łącznie za zakupy i obiad w restauracji wydałyśmy 347 dolarów.
-Skąd my mamy aż tyle pieniędzy? -spytałam.
To praktycznie nie możliwe żeby Liv aż tyle otrzymała za tydzień pracy. Ja co prawda większość oszczędności oddawałam Olivii, bo do dnia dzisiejszego nie posiadałam portfela, ale moim zdaniem i tak nie udało nam się z mojego wynagrodzenia odłożyć dużo pieniędzy gdyż większość szła na opłaty i jedzenie.
-Och... Zapomniałam ci powiedzieć. Ostatnio rodzice przesłali mi trochę pieniędzy na konto.
-Ale jeszcze tydzień temu nie mieli nam co dać.
-Wiem i też mnie to zdziwiło.
Dlaczego coś w tej historii mi nie gra? Nie mam pojęcia. Wiem, że Liv nigdy by mnie nie okłamała i że powinnam jej w tej sprawie zaufać, ale nie wiedzieć czemu nie potrafię. Coś się tu nie zgadza, ale postanowiłam nie drążyć tematu. Co jeśli to tylko moje głupie przypuszczenia? Nigdy by mi nie wybaczyła gdybym ją oskarżyła o kłamstwo bądź oszustwo.
-Bon Appetit. -podeszła do nas kelnerka i położyła na naszych stolikach dwa talerze wypełnione lasagne.
Liv jako pierwsza zabrała się za jedzenie. Ja jakoś nie potrafiłam wziąć choćby odrobiny tego dania do buzi po tym jak usłyszałam, że zegar wiszący na ścianie wybija 6 wieczorem.
Jeszcze godzina.
-Stresujesz się? -Olivia zadała mi to pytanie jakby doskonale wiedziała o czym myślę.
-Odrobinkę.
-Nie masz czym. Tak naprawdę nie robisz tego wywiadu do żadnej gazety, więc jeżeli nie uzyskasz żadnych informacji nikt nie będzie na ciebie zły. Pamiętaj, to tylko twoja przykrywka. Jedynym twoim zadaniem jest nie wydać się przed Brunem. Tylko tyle.
Liv choć jest postrzelona i czasami gada od rzeczy często daje bardzo dobre rady. Jeśli gadamy na jakiś poważny temat jej słowa zawsze mnie uspokajają i sprawiają, że czuję się lepiej. To ona otwiera mi oczy i sprawia, że myślę realistycznie. Dzięki niej wszystko jest jasne albo bynajmniej wydaje się takie być.
-Racja.
Resztę posiłku spożyliśmy przy luźnych pogawędkach. Staraliśmy się nie nawiązywać do tego co za chwilę miało się wydarzyć. Nie chciałam tam być a co dopiero o tym myśleć.
Przyszliśmy do motelu i rozpakowałyśmy torby. Jako że zapowiadał się dość wietrzny wieczór ubrałam nowe czarne rurki i zakupioną specjalnie na te okazje białą koszulę na krótki rękawem i czarnym kołnierzykiem. Na to zarzuciłam czarny dość nietypowy sweterek i ubrałam nowe szpili Olivii. Przyjaciółka zrobiła mi makijaż i dorzuciła do stylizacji swoją torebkę.
-Pełen profesjonalizm -rzuciła przyglądając mi się.
-Nie uważasz, że wyglądam jakbym szła na randkę?
-Hm... Ja na randkę bym się nigdy w życiu tak nie ubrała. Zapewne w tej koszuli długo odpina się guziki, a jak wiesz ja nie lubię czekać. -rzuciłam jej zażenowane spojrzenie- Dobra. Pełna powaga. Tak naprawdę wyglądasz jak milion dolców i jeśli jakimś cudem wyda się, że nie jesteś dziennikarką to liczę na to, że uwiedziesz go swoimi wdziękami i że przez to zapomni, że nie jesteś tym za kogo się podajesz.
Plan idealny chciało by się rzec, lecz w praktyce wątpię żeby się sprawdził. Wątpię żebym kogoś uwiodła, a zwłaszcza Bruno Marsa z którym jakoś szczególnie się nie lubię.

(...)

Zapukałam zaledwie jeden raz a przy drzwiach pojawił się we własnej osobie nijaki Bruno Mars. Dziwne, że taka gwiazdeczka nie ma osób zatrudnionych od tego żeby otwierali za niego drzwi. 
-Mogę wejść? -spytałam.
Stałam może z minutę przed drzwiami zanim gwiazdunia mnie rozpoznała i wpuściła do środka. Przez cały czas przyglądał mi się i wyglądał na zszokowanego. 
To dzieło mojej przyjaciółki -chciałam powiedzieć to na głos, ale zdałam sobie sprawę, że go to zapewne nie obchodzi.
Z resztą niknął mi na chwilę z oczu po czym powrócił z dwoma mężczyznami.
-O w mordę. -powiedział jeden z nich. 
Mężczyzna ten miał ciemne włosy czego nie mogłam powiedzieć o jego towarzyszu, bo na głowie miał full capa.
-Cześć. Jestem Ari a to jest Phil -wskazał na kolegę.
-Witam. -powiedziałam kulturalnie i podałam im dłoń na przywitanie. Oboje mnie w nią pocałowali. Aż chyba się zarumieniłam.
-To ty przeprowadzasz dzisiaj z nami wywiad? -spytał Phil
Moment. 
Z nimi? A nie z Brunem? Co tu jest grane?
-Tak -odpowiedziałam trochę niepewnie.
Mężczyźni zaprowadzili mnie do jakiegoś pokoju w którym znajdowała się sofa i dwa fotele. Usiadłam na jednym z nich, a na drugim zasiadła nasza gwiazdunia, zatem na sofie musieli spocząć Ari i Phil.
-Pewnie chciałabyś się coś dowiedzieć o naszej wytwórni.
-Oczywiście. -odparłam chyba trochę za szybko i zbyt entuzjastycznie. 
-Tak więc jak się nazywamy już pewnie wiesz -własnie, że nie wiem, pomyślałam- To, że piszemy utwory i je nagrywamy to raczej też wiesz. Więc zatem co jeszcze chciałabyś wiedzieć. 
Przypomnij sobie co wiadomo ci o Brunie. 
Ma 29 lat, mieszka w LA. Ma na swoim koncie wiele sprzedanych płyt.
Płyta!
-To wy pomagaliście Brunowi w tworzeniu płyty?
-O którą pytasz?
-O wszystkie 
Czułam jak się rumienię. Czemu do jasnej cholery nie potrafiłam sobie przypomnieć tytułu jego najnowszej płyty?
-Tak. W zasadzie Bruno jest razem z nami w The Smeezingtons, więc można powiedzieć, że razem stworzyliśmy jego płytę. 
Kolejne pytanie.
O co mam się ich spytać? 
-Czemu nie notujesz? -spytał jak dotąd milczący Bruno Mars.
-Mam dobrą pamięć. Nie muszę wszystkiego notować. -pierwsza i jedyna wymówka którą udało mi się wygrzebać z pamięci.
Bruno spojrzał się na mnie podejrzliwie, a następnie odwrócił wzrok.
Nagle do Phila zadzwonił telefon. Mężczyzna wstał z sofy i udał się do innego pomieszczenia, by tam na spokojnie porozmawiać. Jednak po niecałej minucie wrócił.
-Ari zawieziesz mnie do domu? Zadeh źle się czuje, a ja jestem po piwie, więc nie mogę prowadzić.
-Jasne. Poradzisz sobie bez nas? -spytał Bruna, a ten jedynie skinął głową.
Mężczyźni zabrali swoje bluzy i wyszli z pomieszczenia.
Postanowiłam nadal kontynuować wywiad.
-Twoja płyta odnosi ogromny sukces. Powiesz mi co było jej inspiracją?
Bruno dopiero teraz zdawał się mnie ponownie widzieć i intensywnie mnie obserwując wstał z fotela i zbliżył się do mnie. Oparł ręce po obu stronach siedzenia i schylił nade mną głowę.
-Już nie musisz udawać. Dobrze wiem, że nie jesteś dziennikarką.
-Proszę tak nie mówić -powiedziałam opanowanym głosem -Pracuję dla...
-Nie pracujesz dla żadnego magazynu. Nie mam pojęcia czemu tu jesteś i czemu udajesz, ale wiedz, że ja nie dam się nabrać na te twoje gierki. Już na początku wydawało mi się to podejrzane, że mnie śledziłaś. Normalny paparazzi zrobi kilka zdjęć i znika, a ty kilka razy podczas dnia potrafiłaś za mną chodzić po to by robić mi zdjęcia. Jesteś naprawdę dziwna.
Wstałam i odepchnęłam go po czym odeszłam od niego na dobre dziesięć metrów. 
-Nie mam zamiaru słuchać jak znowu mnie obrażasz. Możesz wziąć tą swoją podejrzliwość i iść z nią na spacer, a jak wrócisz to daj znać czy nie wydawało ci się podejrzane to, że wszyscy się za tobą oglądają. Do jasnej cholery jesteś gwiazdą! Za kilka twoich zdjęć mogę zbić fortunę.
Dlaczego czuję, że gra jest już skończona?
Widzę w jego oczach, że żadne moje usprawiedliwienie go nie przekonuje. 
Brawo Madison! Jedyne zadnie, które miałaś wykonać własnie spieprzyłaś.
Nie wydaj się.
A na początku wydawało się to takie proste.
-Wiesz co? Gdyby zależało ci tylko na kilku zdjęciach nie widziałbym cię codziennie. Wystarczyły by ci ze trzy dobre ujęcia i mogłabyś świętować sukces. 
-A może nie mam tego czego chciałam?
-A czego chcesz? -powiedział i zbliżył się na dość niebezpieczną odległość dwóch metrów. 
-Wygrałeś. Sama nie wiem czego chce. Może po prostu jestem upośledzoną dziewczyną i jedyne co mi do szczęścia potrzeba to twoje zdjęcia o każdej porze dnia. 
-Proszę cię. Nikt w to nie uwierzy -powiedział z lekkim rozbawieniem.
Dlaczego on musi być taki ciekawski i uparty? Nie mógł by dać sobie już spokoju z tym przesłuchaniem. Wystarczy.
Nim zdążyłam zareagować zobaczyłam, że Bruno zbliżył się do mnie jeszcze bardziej i teraz styka swoje usta z moimi. 
Co tu do cholery się dzieje?
Odskoczyłam od niego i dałam mu z liścia w twarz.
-Nienawidzę cię. -warknęłam i wybiegłam z pomieszczenia.
Biegłam przez dobrze znane mi uliczki ciągle zastanawiając się nad tym co się przed chwilą wydarzyło. Czy on naprawdę mnie pocałował?
Nawet nie chcę o tym myśleć. Przecież wyraźnie dałam mu do zrozumienia, że go nie lubię. I nawet liczyłam na to, że on mnie nie lubi, bo to by znacznie ułatwiło sprawę. A teraz jednak śmiem twierdzić, że to co stało się zaledwie kilka minut temu nie powinno nigdy w życiu mieć miejsca.
Ja mam chłopaka! 
Wbiegłam do mieszkania. Na łóżku leżała Olivia i chyba czekała na mnie, bo nie była niczym zajęta. 
Na jej widok przypomniało mi się coś, przez co będę zmuszona pójść jeszcze raz do studia i spotkać się z tym pacanem.
Tym czymś była jej torebka.


-----
Witam.
Mam nadzieję, że was zaciekawiłam.
Jeśli mam być szczera to ten odcinek jest jednym z moich ulubionych.
Jestem ciekawa waszych opinii, więc komentujcie śmiało.

Przepraszam was za to, że wczoraj nie wrzuciłam odcinka, ale się nie wyrobiłam.
I mam nadzieję, że zaskoczyłam was urodzinowym odcinkiem :)
Tam też czekam na komentarze :)

Teraz powinniście po części się domyślać dlaczego blog nazywa się "I hate you" :)
Kolejne rzeczy wyjdą w praniu jak to się mówi.
"Nienawidzę cię" to tylko początek. haha :)

Kiedyś pod jakimś postem zadałam wam pytanie czy wiecie jaką książką w tamtym odcinku się inspirowałam. Nikt nie odpowiedział mi, a myślę, że skoro zaczęłam temat to chcielibyście wiedzieć. Tak więc w książce użyłam takiej gry jak "Prawda/Fałsz", w którą grał Peeta i Katniss z Igrzysk Śmierci (a tak w zasadzie z Kosogłosa - III część). Lubi ktoś z was tą trylogię? Według mnie jest całkiem okej - zarówno książki jak i filmy mi się podobały. Choć wiadomo mogło być lepiej. :)

#Ciekawostka
Nie wiem czy zauważyliście to czy nie, ale wbrew wszystkiemu ideałem Madison jest wysoki, muskularny mężczyzna z niebieskimi oczami i blond włosami (Michael :)).

4 komentarze:

  1. O jejusiu- ostentacyjny Bruno, opryskliwy Bruno, mądry i błyskotliwy Bruno, seksowny Bruno.
    Jeju *_*
    Omg, odcinek cudowny, nie da się go opisać ot tak. Idziesz jak burza!!
    A co do ciekawostki, to zdołałam zauważyć ;)
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spodziewałam się, że ten "wywiad" tak się potoczy. Zaskoczyłaś mnie, ale oczywiście pozytywnie. Już czekam na następny i Pozdrawiam ;)
    Dużo weny życzę ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku co tu sie dzieje :o Super!
    Naprawdę nie mogę się doczekać ciągu dalszego tego opowiadani :D
    Więc czekamm <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  4. O jejku !!!
    Bruno, jakiż ty ciekawski ! <3
    Przysięgam, że gdy ją pocałował serce mi stanęło !
    <3
    Bosko...
    Wiedziałam, że brązowymi w rzeczywistości nie jest takim koreańskim swoistą na jakiego się kreował...
    Rozdział jest...nie do opisania. Uwielbiam go, jak każdy na tym blogu, a nawet...bardziej.;)
    Jeszcze raz przepraszam za nieobecność, pozdrawiam i lecę czytać dalej !
    :*

    OdpowiedzUsuń

Nawet jeśli nie wiesz co napisać zostaw po sobie chociaż kropkę żebym wiedziała, że jesteś :)