niedziela, 29 listopada 2015

"Gorzej niż dzieci"

Liv zaplanowała nam wspaniały dzień. Z samego rana zoo, później basen, a na końcu kolacja. Na dodatek postanowiła, że taki dzień jest idealny na podwójne randki, a jako że już dawno chciała mi przedstawić Nathaniela to się na to zgodziłam. Zaprosiłam Michaela, a ten na całe szczęście miał wolny dzień i mógł się z nami wybrać.
Zaczęłyśmy standardowo od przyszykowania się. Olivia siedziała w łazience dobre 30 minut, a ja nie chcąc nikogo okłamywać około godziny. Nie wiem jak to zrobiłam zwłaszcza, że tylko się ubrałam, pomalowałam i pokręciłam włosy, mniejsza o to. Punktualnie o 9 przyjechał do nas Nathaniel. Liv przedstawiła nas sobie. Całkiem przystojny z niego mężczyzna.
-Olivia dużo mi o tobie opowiadała
Oczywiście, że powiedziałam to specjalnie. Po części dlatego żeby na jej twarzy pojawiły się wypieki, a po części dlatego, że w ogóle prawie nic o nim nie wspominała i chciałam dać jej tym do zrozumienia żeby częściej o nim mówiła.
-Ale chyba przedstawiła mnie w dobrym świetle?
Spojrzałam na Liv. Miała przestraszoną twarz.
-Oczywiście.
Trochę się rozchmurzyła.
-To co idziemy? -spytałam
-A Michael?
-Spotkamy się z nim na miejscu
Kiedy ubierałam buty zerknęłam kątem oka na Liv i Nathaniela. Wydawali się prowadzić niezbyt przyjemną rozmowę.
Dziwne. Jeszcze przed chwilą wydawało się, że wszystko pomiędzy nimi dobrze się układa.
-Idziemy

(...)

Teraz to ja przejęłam pałeczkę i przedstawiłam Micha Natahnielowi i Olivii. Liv zrobiła wielkie oczy nie dowierzając, że mój chłopak jest taki atrakcyjny. Uśmiechnęłam się do niej dając jej znak, że sama w to nie wierzę.
Mężczyźni dość szybko złapali wspólny język dzięki czemu mogłyśmy z Liv także spokojnie porozmawiać. Gdy tylko panowie znaleźli się w bezpiecznej odległości zaczęłam temat.
-Coś się stało? -spytałam przypominając sobie ich nie za ciekawą rozmowę z przed godziny.
-Nie, wszystko w porządku.
-Przecież wiem, że coś jest na rzeczy.
-Wydaje ci się.
-Liv...
-Proszę cię nie zaczynaj. Nie mogę i nie chcę ci o tym mówić. Przepraszam.
-Ale Olivia...
-Przepraszam.
Wtem dogonili nas nasi partnerzy.
-Widzieliście te małpki?
-Tak są bardzo urocze -powiedziałam
Spojrzałam się na Liv, a ona wysłała mi smutne i przepraszające spojrzenie.

(...)

Na basenie nie działo się nic ciekawego pomimo tego iż mężczyźni zachwycali się naszymi figurami, a my ich. Nie wracałam z Liv już do tematu. Nie chciałam jej naciskać. Dobrze wiem, że jeśli będzie chciała to mi powie.
-Całkiem fajny jest ten Nathaniel -powiedział do mnie Michael gdy nasze gołąbeczki poszły po drinki.
Drinki na basenie. Co za abstrakcyjny pomysł.
-Nie miałam zbyt dużo czasu żeby go poznać, ale ci wierzę.
-A myślałem, że się znacie.
-Nie. Poznaliśmy się dzisiaj.
Spojrzał się na mnie i złapał mnie za rękę. Za prawą rękę.
Jęknęłam.
Nie miałam już opatrunku, ale jeszcze trochę bolała mnie dłoń zwłaszcza gdy ktoś ją ściskał.
Wczoraj Liv spytała się mnie co się stało z moją dłonią, więc opowiedziałam jej tą historię. 
-Dobrze, że sobie nic poważnego nie zrobiłaś -powiedziała -Odkąd pamiętam to z ciebie była taka fajtłapa. Co chwilę miałaś coś stłuczone, skręcone czy nadwyrężone.
-Ty się ciesz, że jeszcze sobie nic nie złamałam.
-Uwierz mi, że się cieszę, bo wtedy to dopiero miałybyśmy problem.
-Ale od takiego uderzenia raczej jest nikła szansa na złamanie jakiejś kości.
-Ale jest, a ty z takich okazji dość często korzystasz.
I tak oto wyglądała nasza rozmowa. A na wspomnienie o tym, że na samym końcu i tak pogodziłam się z Brunem Olivia wybuchła śmiechem i dodała:
-Gorzej niż dzieci.
Ale taka prawda. Jesteśmy gorsi niż dzieci. Co chwilę coś się dzieje. Co chwile zmieniam o nim zdanie. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że już nie wiem co robić. Jak mnie na początku irytował tak mnie irytuje dalej, ale jakaś niewidoczna siła sprawiła, że chyba go polubiłam. Warto tu podkreślić chyba, bo tak naprawdę nie wiem czy to dobre określenie tego co wobec niego czuje.
-Wszystko w porządku? -spytał Michael
-Tak, tak.
Michael podniósł moją dłoń.
-A z nią?
-Też dobrze się czuje
Uśmiechnął się.
-Bo już się wystraszyłem, że coś sobie w nią zrobiłaś.
Czyli jednak jęknęłam wystarczająco głośno żeby to usłyszał.
-Nie, nie. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Uśmiechnęłam się.
Michael spojrzał się na mnie podejrzliwie, ale nie miał okazji by kontynuować dalej rozmowę, ponieważ przyszli nasi przyjaciele.
-Proszę to dla pani -Nathaniel podał mi trunek
-Dziękuję 
Całą godzinę siedzieliśmy na brzegu wielkiego basenu rozmawiając i popijając drinki. Może ze dwa razy poszliśmy na zjeżdżalnie i nie powiem, że było źle, bo mi się bardzo podobało, ale moi towarzysze stwierdzili, że jest to za bardzo dziecinne i daliśmy sobie spokój z zjeżdżaniem.
Kolejnym punktem na naszym zaplanowanym dniu była kolacja w restauracji. Z aquaparku do restauracji mieliśmy około kilometra toteż po dokładnym osuszeniu włosów ruszyliśmy w drogę. Muszę przyznać, że ta część z całego dnia podobała mi się najbardziej. 
Wraz z Liv chciałyśmy ponownie poczuć się jak nastolatki toteż wskoczyłyśmy naszym partnerom na barana i przez połowę drogi tak otóż szliśmy. Darłyśmy i śmiałyśmy się jak za młodu. Od dawien dawna chciałam poczuć się jakbym znowu miała 16 lat. Zero zmartwień, zero kłopotów. Szkoda tylko, że ten błogosławiony czas trwał tak krótko. 
Weszliśmy do restauracji i zajęliśmy stolik. Choć się tego nie spodziewałam okazało się, że Nathaniel pali papierosy. Moje zdanie na ten temat jest powszechnie znane, więc nie będę go powtarzać. Gdy powrócił do stolika zajechało tytoniem. Tego zapachu równie mocno nienawidzę co palenia. Okropieństwo.
Wszyscy złożyli swoje zamówienie, a ja na odczepne zamówiłam jakąś sałatkę i wyszłam na zewnątrz się przewietrzyć. Nie mogłam dłużej znieść tego smrodu.
Poczułam wibracje i pośpiesznie wyciągnęłam telefon.

 Bardzo chciałem już wczoraj wysłać do ciebie wiadomość, ale nie wiedziałem co napisać. Nie pytaj dlaczego, bo odpowiedź brzmi - po prostu. Nie mam i nie miałem żadnego konkretnego celu, propozycji czy też pytania. Chociaż może coś by się znalazło. Rozumiem, że oficjalnie od wczoraj mogę mieć zapisany twój numer, i wiesz co? Zapisałem go sobie, ale nigdy w życiu nie zgadniesz jak. Choć może i tak. Nie wiem. Przekonajmy się. Daje ci trzy szanse. Podejmiesz się wyzwania?

Od: Bruno nienawidzę cię Mars.

Nieustraszona Madison przyjmuje wyzwanie. Skoro jesteś artystą to zapewne będzie to coś oryginalnego i bardzo wymyślnego. Jako że nie znasz mojego nazwiska nie nazwałbyś mnie Madison nienawidzę cię Elgort . Chociaż kto wie może już wcześniej przejrzałeś moje dane i wiedziałeś jak się dokładnie nazywam. W każdym bądź razie moje kolejne strzały padają na: "Ta co mnie pobiła" albo "To jej rękę noszę na policzku". Mam rację czy się mylę?


Odpowiedź dostałam niemal natychmiastowo.

Blisko, a jednak daleko. Mylisz się Madison - nie przeszukałem twoich danych i nie znałem twojego nazwiska aż do dzisiaj. Swoją drogą całkiem niezłe. :)
Odpowiedź brzmi: "Dziewczyna, której ręka płonie żywym ogniem"

Ta wiadomość poprawiła mi humor.
"Dziewczyna, której ręka płonie żywym ogniem"
To jedno zdanie a odnosi się do tego co stało się dnia wczorajszego. Choć w sumie i nie tylko do wczoraj. Wcześniej też oberwał ode mnie za ten nieszczęsny buziak.

Cudnie. 

Nie mogłam nic więcej napisać. Zabrakło mi słów. Z resztą nawet nie miałam na to więcej czasu, gdyż przyszedł po mnie Michael z wiadomością iż już na stole podano moje danie. 
Wróciłam do środka i jedyne o czym myślałam to o Brunie.
Ten człowiek zaczyna mnie powoli intrygować. Czy to dobrze czy też źle dowiem się później, ale na dzień dzisiejszy wiem, że chcę się tego dowiedzieć.
Nawet przestał mi przeszkadzać smród papierosów dobiegający z mojej prawej strony. 
Dopiero ręka Nathaniela na moim ramieniu wyciągnęła mnie z zamyślenia.
-A ty co o tym myślisz? -spytał
-O czym?
-O kolejnym wspólnym wypadzie.
-Jestem jak najbardziej za -powiedziałam i się uśmiechnęłam
Teraz pozostało tylko czekać na kolejne nasze spotkanie...
I tu wcale nie twierdzę, że naszej czwórki...


--------
Witam :)
Kto zrozumiał co oznacza ostatnie zdanie ręka w górę. Hahaha
Rozkręcamy się z opowiadaniem, oj rozkręcamy się.
Powiem wam, że na waszym miejscu nie mogłabym się doczekać kolejnego odcinka, ale nie powiem wam dlaczego. Oczywiście też nie twierdzę, że to będzie dobra rzecz (Ale czy zła? Przekonacie się), lecz wiem, że dowiecie się tam ciekawych rzeczy.
Tak więc do kolejnej niedzieli :)
Adios :*

3 komentarze:

  1. No ej, jak ty tak możesz mi pisać, że następny odcinek będzie fajny? XD
    Przecież przez cały tydzień będzie mnie zżerać ciekawość  :P Achh te chwyty marketingowe, też tak musze zrobić :D ;)Tak więc powiem ci, że ten odcinek jest cudowny no i nie mogę się doczekać następnego :D XD Hmmm czyżby Madi polubiła pana Marsa? A może to będzie coś większego niż znajomość/przyjaźń? :D
    No więc czekam na kolejny odcinek i zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko dajesz preteksty do niecierpliwego czekania. I wiesz co? Świetnie ci to wychodzi, po prostu genialny odcinek i możesz być pewna, że już chcę następny. Dlatego też czekam.
    Dużo weny i Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest świetny, a ostatnie zdanie sprawia, że już chcę więcej !!!!!
    Czekam więc niecierpliwie, weny życzę izzapraszam do mnie.:*
    <3

    OdpowiedzUsuń

Nawet jeśli nie wiesz co napisać zostaw po sobie chociaż kropkę żebym wiedziała, że jesteś :)