niedziela, 15 listopada 2015

"Wiem jak zakończy się twój sen"

Kolejny dzień zapowiadał się być dniem pełnym wrażeń.
Zaplanowane spotkania - z Sophia, z Michem, z Brunem.
Nie, nie pomyliłam się i nie oszalałam. Naprawdę mam zamiar spotkać się z tym bufonem. Musimy sobie wyjaśnić pewne sprawy, a do tego wymaga konfrontacja "face to face".
Z Sophia umówiłam się z samego rana. Chciałam jak najszybciej dać jej zdjęcia z ostatnich kilku dni i samego koncertu. Myślę, że całkiem nieźle wyszły biorąc pod uwagę moje zdolności. Nie chwalę się, ale czuję, że są dobre.
-247 zdjęć? -Sophia wyszczerzyła oczy- Tyle zdjęć w różnych miejscach o różnej porze z różnymi osobami w tak krótkim czasie. Kobieto jesteś niesamowita.
Przyznam, że szczerze pochlebiał mi jej komplement.
-Staram się jak mogę. W końcu jakby nie patrzeć to moja praca.
-I za to dostaniesz dzisiaj o wiele większe wynagrodzenie.
Nie sprzeciwiałam się, ponieważ pieniądze są dla mnie prawdziwym wybawieniem i skarbem jednocześnie. Czułam, że to trochę niesprawiedliwe, ponieważ ja tylko wypełniałam swoje obowiązki i za ich wypełnienie była określona kwota a tymczasem ja ze spotkania na spotkanie dostaje coraz więcej wynagrodzenia. Jestem jej ogromnie wdzięczna za to, że mnie tak rozpieszcza i chyba muszę ją za to po stopach wycałować. Kochana kobieta.
-Dziękuję -powiedziałam, gdy wręczyła mi kopertę z pieniędzmi.
Nie zajrzałam do niej i na razie nie miałam zamiaru tego robić. Jeszcze zechciałoby mi się zakupów za połowę kwoty, która tam była, a raczej nie mogłam sobie na to pozwolić.
-Jeśli nie masz nic przeciwko to chciałabym kiedyś z tobą pójść na kawę jak koleżanka z koleżanką.
Nie powiem zaskoczyła mnie.
-J-jasne.
-Okej. To następnym razem jak przyjdziesz dać mi zdjęcia zarezerwuj sobie potem czas na kawę.
-Nie ma sprawy.
Czy był jakiś powód dla którego Sophia chciała się ze mną spotkać?
Nie wiem, ale niedługo się przekonam.
Godzinę później wyszłam z Michaelem na spacer.
-I jak na koncercie?
Jedyne co mnie śmieszyło i martwiło jednocześnie było to, że choć Michael wiedział iż idę na koncert nie zdawał sobie sprawy, że piosenkarzem jest ten sam facet przez którego tak w zasadzie się poznaliśmy i którego uważał za mojego byłego. Jakby się mu bliżej przyjrzał to może uświadomiłby to sobie, ale ja nie czułam potrzeby informowania go o tym.
-Całkiem nieźle.
Przerażało mnie to natomiast dlatego, że historia z byłym chłopakiem była wymyślona, a co za tym idzie musiało to być kłamstwo. Źle mi z tym, że muszę go okłamywać, ale przecież nie mogę powiedzieć mu prawdy. Co by sobie o mnie pomyślał?
Z resztą, co ja sama o sobie myślę?
To złe, okropne, niesprawiedliwe... Nie, nie, nie. To myślę, o swojej pracy, ale co myślę o sobie?
LA mnie zmieniło albo dopiero zaczyna zmieniać. Kiedyś nie byłam aż taka wygadana, pyskata, wredna i trudno mnie było zrazić do siebie. A tu proszę, wystarczy jedno spotkanie z pewnym osobnikiem i już mam go dość.
A co z moimi dobrymi stronami?
Wiele osób ze skromności powiedziało by, że nie widzi u siebie nic dobrego i zaprzeczałoby każdemu komplementowi, ale ja taka nie jestem. Znam swoją wartość i swoje dobre strony. Jest ich niewiele, ale za to są bardzo istotne dla mojej osobowości. Zatem uważam, że jestem dobrym człowiekiem - nie ranię ludzi i zwierząt bez powodów oraz jestem także pomocna i miła.
W tym momencie sama sobie zaprzeczyłam, ponieważ jak można być miłym i wrednym jednocześnie? Tak się w ogóle da? Otóż tak. Wszystko zależy od okoliczności. Z reguły dla wszystkich jestem miła. Tylko niektórzy zasługują na wyjątkowe traktowanie. Nie zdarza się to dość często, ale są takie przypadki jak na przykład pan Mars. Cóż poradzić, że po prostu go nie toleruję?
Nie ważne. Nie o nim teraz rozmyślam, z resztą w ogóle nie powinnam rozmyślać, ponieważ jestem na spacerze z Michaelem.
Ocknij się.
-Chciałbym spędzić dzisiaj z tobą cały dzień. Co ty na to żeby pójść do kina, a później do mnie na kolację?
-Z chęcią, ale nie mogę. Muszę załatwić kilka spraw.
-A nie da się tego przełożyć?
-Niezbyt.
-Co jest tak ważnego, że nie da się tego przenieść?
Myśl.
-Lekarz.
-Okej, rozumiem.
Musiałam skłamać. Przecież nie powiem mu: słuchaj, muszę iść do swojego byłego pogadać z nim o tym żeby się w końcu ode mnie odwalił, a i przy okazji to wcale nie jest tak jak myślisz, on jest gwiazdą i tak w zasadzie znamy się od kilku dni, a ciebie wykorzystałam na samym początku po to by się nie wdać i właśnie dlatego nie mogę się z tobą spotkać.
-W takim razie wykorzystajmy ten czas jak najlepiej.
Mich zaciągnął mnie na jakąś ławkę i zaczął obdarowywać całusami.
-Tak w miejscu publicznym? -spytałam
-A przeszkadza ci to?
-Niby nie, ale powinniśmy okazywać czułość tylko sobie bez obecności cudzych par oczu.
-No dobra.
Opadł zrezygnowany na ławkę.
-Ej skarbie nie obrażaj się, ale całowanie się wśród ludzi nie jest w moim stylu.
-Nie obraziłem się.
-No to super. -wtuliłam się w niego -Tak lepiej?
-Może być -uśmiechnął się. -Śniłaś mi się dzisiaj.
-Tak?
-Tak. Śniło mi się, że byłem na plaży ze znajomymi i grałem z nimi w siatkówkę. Ty natomiast leżałaś na leżaku i obserwowałaś grę popijając drinka i wtedy... -położyłam palec na jego ustach
To brzmi całkiem znajomo.
Znam ciąg dalszy tej historii.
-Wierzysz w przeznaczenie?
-Nie.
-A ja tak. Wiem jak zakończy się twój sen. Brunet z przeciwnej drużyny przez przypadek walnie mnie piłką i przyleci mnie przeprosić, ale ja nie będę go słuchała, ponieważ w oddali zobaczę ciebie kroczącego w moją stronę. Przyjdziesz mnie uratować i odeślesz bruneta z powrotem na boisko.
-Skąd to wiesz?
-Też miałam taki sen.
-Niemożliwe.
-W takim razie jak mi to wyjaśnisz?
-Nie mam pojęcia jak to zrobić, ale wiem, że przeznaczenie tutaj nie gra dużej roli.
-Dlaczego?
-A znasz dalszą część snu?
-Niestety nie. Moja współlokatorka mnie obudziła.
-Więc słuchaj. Po tym jak odesłałem tego człowieka przedstawiłem ci się i ty mi też. Na końcu ściągnęłaś mokrą bluzkę i razem poszliśmy się wykąpać do morza. Potem niestety wrócił ten pajac i dał ci nową bluzkę. Ty przyjęłaś ją i poszłaś z nim na drinka, bo obiecał, że ci go odkupi. I tak zakończył się nasz wypad. Na samym końcu snu patrzyłem jak się z nim śmiejesz i dajesz mu buziaka w policzek na pożegnanie.
-Końcówkę zmyśliłeś.
-Nie, tak naprawdę było.

(...)

Rozstałam się z Michaelem niedługo po tym jak rozmyślaliśmy dlaczego i jak to możliwe, że ten sen przyśnił się nam obojgu. Zastanawialiśmy się co on znaczy i czy istnieje jeszcze ciąg dalszy. Muszę przyznać, że to było dość dziwne. Taki sam sen śniły dwie osoby, które później się spotkały. Jak sobie teraz o nim myślę to wydaje mi się iż faktycznie koleś z mojego snu wyglądał jak Michael. Dziwię się, że wcześniej go nie rozpoznałam.
Nie wiem dlaczego, ale od jakiegoś czasu przed studiem stoi dwóch ochroniarzy. Kiedyś jak miałam przeprowadzić z nim wywiad nie było żadnego. Może jest to spowodowane tym, że coraz więcej ludzi pragnie dostać się tu do środka i zakłóca im pracę. Kto wie?
Całe szczęście tych dwóch kolesi mnie rozpoznało i nie miałam kłopotów z wejściem do środka.
Przy drzwiach przywitał mnie Ari.
-Nasz królewicz za chwilę przyjdzie. Poszedł po coś do żarcia.
-Hej. Też miło cię znowu widzieć.
Zaśmieliśmy się.
Prawda była taka, że powiedziałam to nie dlatego, że nie wiedziałam co powiedzieć, ale dlatego, że się cholernie stresowałam i musiałam się odrobinę rozluźnić.
-Bruno powiedział nam, że były jakieś komplikacje z zamieszczeniem twojego artykułu w gazecie.
Co za kłamca.
Jakby nie mógł się przed swoimi znajomymi przyznać, że ciągle nalega na nasze spotkania. Dupek!
-Miałam małe problemy, ponieważ nie chcieli mi uwierzyć, że naprawdę udało mi się przeprowadzić wywiad z taką gwiazdą i stwierdzili, że skłamałam biorąc pod uwagę to, że większość rzeczy albo zapamiętywałam albo zapisywałam w notesie i nie nagrałam go ani razu ani też nie poprosiłam go o autograf, bądź zdjęcie.
-Faktycznie trochę podejrzane.
-Własnie dlatego tu przyszłam, bo potrzebuje przeprowadzić ten wywiad jeszcze raz i tym razem muszę go nagrać, zrobić fotki i wziąć co najmniej pięć autografów.
-A czy my musimy tam być? To znaczy ja i Phil?
-Nie, raczej nie.
-Uf, to dobrze, bo Phila nie ma, a ja jestem dzisiaj umówiony i nie chciałbym się spóźnić.
-Nie ma sprawy. Możesz iść.
-Nie pogniewasz się, że znowu zostawię cię z nim sam na sam.
-Skądże.
-Tylko nie myśl, że cię unikam po prostu...
Zaśmiałam się.
-Rozumiem nie musisz się tłumaczyć.
-W takim razie ja już pójdę. Powiedz Brunowi, że... a w zasadzie nic mu nie mów i tak pewnie minę się z nim po drodze.
-Racja. -uśmiechnął się -Mogę cię o coś prosić?
-Jasne.
-Stań tam -wskazałam miejsce przy klawiszach.
-Po co?
-Stań to się przekonasz.
Stanął.
Zrobiłam mu zdjęcie.
-Auć! Moje oczy.
-Wybacz flesz.
-Tak w zasadzie nic się nie stało.
-Całe szczęście -zaśmieliśmy się -Chodź zobaczyć jak wyszedłeś
Podszedł bliżej mnie i spojrzał na zdjęcie
-Jak model.
-Profesjonalny model.
-Nieźle. Czy to zdjęcie będzie dostępne w gazecie?
-Nie mam pojęcia, które zdjęcia wybiorą, ale poproszę Bruna żeby zgrał ci je na komputer.
-Dziękuję.
-Nie ma sprawy.
Patrzał się przez chwilę na mnie aż w końcu przerwałam milczenie.
-No idź już bo się spóźnisz.
-A no tak! Dobra to pa.
-Żegnaj.
Widać, że ten Ari jakiś nierozgarnięty jest, no bo kto zostawia obcą osobę samą w pomieszczeniu pełną drogiego sprzętu? W sumie może nie jest aż taki głupi, bo przecież i tak na dole są ochroniarze. Nie udało by mi się nic wynieść nawet gdybym chciała.
Podeszłam bliżej stolika gdzie były porozrzucane kartki papieru. Spojrzałam na jedną z nich. Nic nie udało mi się z niej wyczytać oprócz tego, że są to jakieś nuty. Swoją drogą ten ktoś kto to napisał ma całkiem niezły charakter pisma. Chyba nawet lepszy ode mnie. Przyznaję się bez bicia - piszę jak kura pazurem.
Podeszłam do tych samych klawiszy przy których wcześniej stał Ari i usiadłam na krzesełku obok nich. Kliknęłam klawisz i wydobył się z niego jakiś dźwięk. Postanowiłam sprawdzić kolejne dźwięki, a gdy już je poznałam zaczęłam klikać te które najbardziej mi się spodobały dzięki czemu słuchałam melodię, która była miodem dla mych uszu. A tak serio to brzmiało to jakby ktoś chciał mnie zabić przez tę okropną melodię. Dałam się ponieść całej tej zabawie i nie usłyszałam, że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Dopiero jak się odezwał podskoczyłam lekko i się obróciłam.
-Całkiem nieźle.
Ujrzałam go.
Bruno Marsa.
Podeszłam do niego i na przywitanie przywaliłam mu z liścia prosto w policzek.
Aż mnie ręka zapiekła.
W tej jednej chwili kiedy otrząsał się z uderzenia rozpoznałam w nim kogoś innego.
Kogoś kogo gdzieś już widziałam.
Był on brunetem z mojego snu.


------
Witam :)
Kolejny odcineczek jest.
Wybaczcie, że Bruno nie oberwał w zeszłym odcinku, ale w przyszłym się przekonacie dlaczego akurat teraz Madison dała mu z liścia.
Mam nadzieję, że wam się spodobał.
Staram się w tym opowiadaniu za bardzo nie koloryzować (co wiadomo w ff jest trudne, bo sam fakt bycia z idolem jest nierealny) i z tego względu postanowiłam umieścić w tym opowiadaniu taką fantastyczną nutę jaką jest ten sen. Podoba wam się taka szczypta magii? Piszcie co sądzicie.
Kolejna sprawa.
Jeśli macie jakieś pytania albo sugestie bądź na moim miejscu wprowadzilibyście jakieś poprawki to piszcie. Pamiętajcie, że to opowiadanie jest moim dziełem, ale jest tworzone dla was, bo gdyby nie wy to nie miałabym tego zapału żeby pisać. Wracając do sedna. Bardzo bym chciała żeby każda z was napisała mi cokolwiek nad czym mogłabym popracować, bo zależy mi na tym by zarówno blog jak i mój styl pisania się rozwijał. Będę wam ogromnie wdzięczna jeśli zostawicie komentarz z jakąś sugestią. Z góry uprzedzam, że nie będzie mi przykro ani się na was nie obrażę jeśli napiszecie mi, że coś wam się nie podoba czy coś na moim miejscu byście zmienili. Także klawiatury w ruch i piszemy co do poprawki. Liczę na was.
PS. Tylko nie piszcie mi, że nic, bo wiem, że dużo rzeczy takich jest.
PS2. Jeśli ktoś napisze to co ty chciałaś napisać w swoim komentarzu jeśli chodzi o te poprawki i tak dalej to też to napisz, bo wtedy będę wiedziała, że więcej par oczu zwraca na takie coś uwagę i że nad tym będę musiała bardziej popracować.
Z góry dziękuję :*
Do kolejnej niedzieli :*

3 komentarze:

  1. Rozdział jest świetny, wiem powtarzam się, ale to prawda.,:) Przykro mi że nie spełnię twojej prośby, ale czytam ten rozdział po raz drugi i nie zauważyłam niczego co nadawałoby, się do poprawki...Obiecuję ci jednakże, jeśli znajdę, natknę się na coś co będę uważała za warte poprawy, napiszę.
    Rozdział świetny i mam nadzieję, że fakt nie znalezienia przeze mnie rzeczy do poprawy, przyjmiesz jako komplement.:)
    Pozdrawiam, czekam na następny i zapraszam również w niedzielę na pierwszy rozdział.
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje. Oczywiście przyjmuje to jako komplement, bo sama jestem fanką twojego stylu pisania i skoro ty mówisz, że (jak narazie) nie znalazłaś nic do poprawy to się cieszę. :)

      Usuń
  2. Zdecydowanie zbyt często użyłam w komentarzu powyżej słowa ,, poprawa".:)

    OdpowiedzUsuń

Nawet jeśli nie wiesz co napisać zostaw po sobie chociaż kropkę żebym wiedziała, że jesteś :)