niedziela, 10 stycznia 2016

"A nie myślałaś by zostać tu na zawsze?"

Minął już dzień, może dwa albo nawet i trzy. Sama nie wiem. Nie liczę. Odkąd jestem na lekach uspokajających i ciągłych wizytach różnych lekarzy czas zaczyna lecieć zupełnie inaczej. Nie to żebym zwariowała, ale lekarze uparli się bym dużo odpoczywała, nigdzie nie wychodziła i przyjmowała co chwilę jakieś tabletki. A i zapomniałabym, muszę pić dużo melisy. Takie luksusy się u mnie pojawiły. Stara, dobra, poczciwa meliska.
Od tamtego wydarzenia nie miałam żadnych odlotów emocjonalnych i to co się stało było tylko i wyłącznie jednorazowym upustem emocji mojej sfrustrowanej i zmęczonej ubiegłymi zdarzeniami osobowości. Nie wracałam z Liv do tamtego dnia. Zarówno ja jak i ona wiedziałyśmy, że rozmowa o tym nie ma sensu gdyż żadnych szczególnych wniosków byśmy nie wyciągnęły, a to co zostało już wypowiedziane było absolutną prawdą. To na co teraz "choruję" zwie się "zespół stresu pourazowego". Mówią, że z tego wyjdę, ale ja wiem, że już z tego wyszłam. Nie czuję się źle, nie miewam koszmarów i co więcej nie boję się wyjść sama z domu (jeszcze mi na to nie pozwolili, ale gdybym miała taką możliwość w mgnieniu oka znalazłabym się na zewnątrz).
Pierwszy dzień po tym incydencie byłam załamana. Nie odzywałam się do nikogo, ani praktycznie nic nie jadłam. Leżałam w łóżku i albo spałam albo myślałam o tym co się stało. Nie żeby jakoś obsesyjnie i żeby ubolewać nad swoim losem, ale po to zrozumieć co w ogóle zaszło. Przez ten cały "szok" nic się ze sobą nie kleiło i nie mogłam wyciągnąć z tego wszystkiego żadnych wniosków. Nie pamiętałam połowy zdarzeń i co najważniejsze nie pamiętałam jakim cudem znalazł się tam Bruno. Później oczywiście coraz więcej rzeczy mi się przypominało i z czasem byłam w stanie przedstawić mojemu psychiatrze cały plan zdarzeń. Był ze mnie dumny. Ja z siebie nie byłam. Teraz wiem, że wolałabym nie pamiętać tego, ale wtedy tak bardzo chciałam dojść do prawdy. Z resztą to już nie istotne. Jak to mówią -było minęło. Tego trzeba się trzymać.
Nie wybaczyłam i nie wybaczę tego Michaelowi co zrobił, lecz nie mam zamiaru go pozywać. Nie chcę ciągnąć tej sprawy do sądu. Wiem, że zniszczyłoby mnie to psychicznie, a moja psychika jest już wystarczająco wyczerpana, więc nie będę jej dokładać więcej zmartwień. Liv mówi, że to co robię jest w pewnym sensie dobre, ale też złe, w końcu taki drań powinien dostać karę. Jednak ja uważam, że kiedyś sam wpakuje się w tarabany i życzę mu żeby już się z nich nie wyślizgnął. Niech zgnije na samym dnie.
Kolejne dni były już spokojniejsze. Udało się im namówić mnie do jedzenia i do rozmów. Przyjechało kilka lekarzy żeby mnie zbadać. Co prawda nic nie stwierdzili, ale mój psychiatra doszedł do wniosku, że mam zachwianą psychikę i powinnam dostać tabletki uspokajające i pić dużo zielska. W prawdzie te leki trochę mi pomogły i jestem mu w pewien sposób wdzięczna, że nie odpuścił po tym jak kilka lekarzy na niego siadło, że przepisuje mi leki, choć mój stan nie odbiega od normy. Tyle ile lekarzy tyle opinii. Całe szczęście mój nie przejmował się resztą i robił to co robić powinien. Dzisiaj była jego ostatnia wizyta u mnie. Sam stwierdził, że powoli wracam do normy i że już nie potrzebuje jego pomocy, lecz jeśli bym chciała to zawsze mogę się do niego zgłosić. Oczywiście nadal kazał brać mi tabletki i pić meliskę. "Kiedy poczujesz, że już nie trzeba ich brać po prostu je odstaw." powiedział, więc odstawiam je już dzisiaj. Nie chcę być uznana za niezrównoważoną psychicznie, bo taka nie jestem. Wszystko już wróciło do normy albo wraca.
Czy to normalne, że po tym co się stało ja już się nie boję? Nie boję się, że znowu coś złego mnie spotka. Nie boję się, że znowu Michael mnie dorwie. Po prostu się nie boję.
Może jednak nie wróciłam do normy.
Normą byłby strach, lęk przed kolejnym przykrym zdarzeniem, a ja go nie posiadam.
A może u mnie norma wygląda inaczej?
-No proszę Olivia wyjdźmy gdzieś dzisiaj -powiedziałam
-Nie!
Od jakiś dziesięciu minut proszę ją o wyjście na świeże powietrze.
-Ale ja tak bardzo tego pragnę.
-Nie ma mowy.
-Przysięgam nic mi się nie stanie. Z resztą będziesz przy mnie.
-Nie!
-Proszę. Już się nie boję.
-Ale ja się boję o ciebie.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie tylko ja ucierpiałam przez to co się wydarzyło. Liv także się sporo stresu i strachu najadła. Musiała mnie wysłuchiwać, nakłaniać do jedzenia, modlić się bym wyzdrowiała. Nawet przestała chodzić do pracy żeby być cały czas przy mnie. Najgorsze jest to, że nawet nie wiem jak jej się za to odwdzięczyć.
-Dobrze. Przepraszam, myślę tylko o sobie. Wiem, że ty też sporo wycierpiałaś przez ostatnie kilka dni. Dziękuję ci, że się tak dla mnie poświęciłaś. Naprawdę jestem ci ogromnie wdzięczna. Będę ci ten dług spłacać do końca życia.
-Przestań, od tego są przyjaciółki żeby sobie pomagać.
-Tylko, że to ty zawsze pomagasz mnie, a ja nigdy nie miałam okazji pomóc tobie.
-Spokojnie, jestem pewna, że niedługo nadarzy się taka sposobność.
-Co? -powiedziałam ze zdziwieniem
-Mówię tylko, że jak chcesz to możemy wyjść.
-Nie, nie to powiedziałaś.
-Jak dalej będziesz ciągnąc temat to zmienię zdanie i nigdzie nie pójdziemy.
-Ale...
-Idziesz czy nie?
-Idę.
Bardzo jestem ciekawa co Liv ukrywa i martwi mnie to, że nie chce mi pisnąć ani słówkiem. Wiem, że nadejdzie odpowiedni czas w którym dowiem się prawdy. Mam tylko nadzieję, że to nie będzie nic strasznie złego.
Musiałam pójść do łazienki i ubrać się w coś ciepłego gdyż jak powiedziała Liv pogoda na dworze nie jest najlepsza. Założyłam na siebie jakąś grubą bluzę i spodnie dresowe, na koniec ubrałam buty sportowe i wyszłam razem z Liv na spacer.
-Nawet się nie uczesałaś -powiedziała
-Jakoś ostatnimi czasy nie lubię się ze swoją szczotką.
-Ze szczoteczką do zębów też się pokłóciłaś?
-Tak
Szłyśmy dalej przez LA póki nie zatrzymałyśmy się przed studiem. Poprawka, to ja się przed nim zatrzymałam.
-Co jest?
-Dawno się z nim nie widziałam. -powiedziałam nieco smutniej.
Odkąd Bruno uratował mnie przed Michaelem nie mieliśmy ze sobą styczności. Nie podziękowałam mu za ten czyn i nie przeprosiłam go za to co powiedziałam. Zrobiło mi się też strasznie smutno, ponieważ od tamtego czasu nie odezwał się do mnie ani słówkiem. Gdy spytałam Olivię czemu Bruno ani razu mnie nie odwiedził powiedziała, że ma dużo na głowie i nie może. Uwierzyłam jej. Teraz co do tego mam wątpliwości. Żeby nie mieć czasu napisać smsa?
Poczułam ukłucie w sercu.
A co jeśli to moja wina? Może tak bardzo go uraziłam, że on już nie jest w stanie mi wybaczyć? Może faktycznie wtedy przekroczyłam granicę? Mam nadzieję, że nie. Z resztą muszę się tego dowiedzieć. Nie pozwolę by przeze mnie to wszystko się skończyło.
-Możemy tam pójść?
-Nie wiem czy to najlepszy pomysł.
-Olivia to dla mnie naprawdę ważne. Nie widziałam go od dłuższego czasu. Strasznie za nim tęsknie.
Liv uśmiechnęła się lekko pod nosem.
-No dobrze. Chcesz żebym poszła z tobą czy...?
-A pozwolisz mi pójść samej?
-W końcu tam też będziesz miała opiekę i jeśli Bruno przyprowadzi cię pod drzwi motelu to nie mam nic przeciwko.
Uśmiechnęłam się.
-Jesteś kochana.
-Wiem.
Uściskałam ją i pędem ruszyłam do drzwi wejściowych. Stały tam oczywiście dwa goryle. W jednym z nich rozpoznałam mężczyznę który poszedł się bić z Michaelem.
-Widzę, że nic ci nie jest -powiedział
-Nic -uśmiechnęłam się -Dobrze, że z tobą też wszystko w porządku.
-Też się cieszę.
-Dziękuję ci z całego serca za pomoc.
-Nie ma sprawy.
Chciałam już wejść na górę kiedy przypomniało mi się jedno nurtujące mnie pytanie.
-Co się z nim stało?
-Dałem mu nauczkę, a później zadzwoniłem po policję. Siedział dobę w więzieniu, ale niestety go wypuścili, bo nie zostały mu postawione zarzuty. Jeśli chcesz by wylądował za kratkami musisz iść złożyć zeznania.
Weszłam na górę nie udzielając żadnej odpowiedzi. Stanęłam przed dobrze znanymi mi drzwiami prowadzącymi do środka studia. Wiedziałam, że może ktoś tam być poza nim, ale tak bardzo pragnęłam tam pójść i go zobaczyć, że po prostu weszłam. Nawet nie pukałam.
Otworzyłam drzwi i spodziewając się najgorszego rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nikogo nie ujrzałam. W takim razie jest tylko jedne miejsce gdzie ten osobnik może być o ile w ogóle jest w studiu. Udałam się pod drzwi tego pokoju z którego kilka dni temu pośpiesznie wychodziłam. Tym razem zapukałam. Nikt nie otworzył. Postanowiłam zajrzeć do środka, ale drzwi były zamknięte. Odwróciłam się plecami do drzwi i ruszyłam przed siebie. Nagle usłyszałam dźwięk przekręcającego się zamka. Obróciłam się w stronę dochodzącego dźwięku i ujrzałam wpatrującego się we mnie bruneta. Miał przygnębiony wyraz twarzy, a kiedy ujrzał, że się uśmiecham sam też to uczynił.
-Madison...
-Peter...
Podeszłam I mocno wtuliłam się w jego ciało. On zamknął za nami drzwi i mogłabym się założyć, że trwaliśmy w tym uścisku z dziesięć minut póki się nie odezwałam.
-Jesteś na mnie zły?
Odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy. Uśmiechnął się.
-A mam za co?
Nie odpowiedziałam.
-Słuchaj to co się stało... To nie ma znaczenia. Wiem, że nie zachowywałaś się jak prawdziwa ty i wiem, że to co mówiłaś nie zawsze pokrywało się z prawdą. Absolutnie nie mam o co cię winić.
-W takim razie czemu mnie nie odwiedziłeś? Czemu ani razu do mnie nie napisałeś? -spojrzałam na ziemie modląc się by łzy, które napłynęły mi do oczu z powrotem do nich wlazły.
-Nie mogłem. Twoi lekarze mi zakazali. Stwierdzili, że mogę w pewien sposób przypomnieć ci o tym co się stało.
-I ty się ich posłuchałeś?
-Musiałem. Nie chciałem żeby twój stan się pogorszył.
-Ile dni minęło od...?
-Siedem.
Aż przez siedem dni leżałam w łóżku i nie kontrolowałam tego co robię? Obstawiałam max trzy dni, a tu takie zaskoczenie.
-I wytrzymałeś tyle bez niewiedzy o tym co mi jest?
-Nie. Codziennie pisałem z Olivią o tobie.
Usiadłam na kanapie.
-Mogę ci zadać jedno pytanie?
-Jasne.
-Dlaczego tydzień temu w pośpiechu odesłałeś mnie do domu?
Złapał się za głowę.
-Moje siostry miały przyjechać tu do studia i nie chciałem żeby cie poznały.
-Czemu?
-Nawet nie wiesz jakie one są. Od razu zaczęły by się plotki, że jesteśmy razem. Z resztą one są strasznie wredne. Komentują wszystko.
-A jak skomentowały twoje rany na nosie?
-Nijak. Musiałem pojechać do szpitala, więc Phil wyprosił je ze studia i się nie spotkaliśmy.
-Po co byłeś w szpitalu?
-Miałem podejrzenie złamania nosa, ale całe szczęście nic się nie stało. Przez kilka dni miałem tylko siniaka, ale już zszedł.
-Całe szczęście.
Bruno przysiadł się koło mnie.
-Ma coś dla ciebie. W zasadzie nie wiem czy ci się to spodoba, ale proszę. -wręczył mi głośniczek, który ostatnio znajdował się na moim brzuchu. -Są tam te piosenki, które razem słuchaliśmy i dograłem ci jeszcze kilka moich, bo obiecałem, że je przesłuchamy.
-W takim razie może włączę...
-Nie, chciałbym żebyś przesłuchała je na osobności.
-Okej
Dostałam smsa.

Hej. Przepraszam, że ostatnimi czasy się do ciebie nie odzywałam, ale miałam dużo spraw na głowie. Mam nadzieję, że dobrze się czujesz. Z resztą co powiesz na kawę jutro? Muszę ci coś powiedzieć :) Daj znać o której miałabyś czas :D

Od Sophia.

Myślę, że uda mi się jutro wyrwać z domu około 11.

W takim razie jesteśmy umówione :D

Kawa jutro z Sophia. Cóż za wspaniały pomysł. Gorsze jest to, że nie mam dla niej zbyt wiele zdjęć. Udało mi się zrobić zaledwie pięć przed tym całym zajściem. 
-Z kim piszesz? -spytał
-Z Liv, pytała się kiedy wracam, bo nudzi jej się beze mnie.
-Uhm.
-Może lepiej będzie jak do niej pójdę. Pewnie strasznie się o mnie martwi.
-Może masz rację w takim razie cię odprowadzę.
Bruno poszedł do innego pomieszczenia po kurtkę.
Ja zostałam tutaj i zadałam sobie sprawę, że te kłamstwo przyszło do mnie całkiem naturalnie i tak naprawdę chcę wrócić do motelu ze względu na to, że źle mi z tym co zrobiłam i że głupio bym się czuła siedząc nadal u niego i myśląc o tym o czym będę jutro rozmawiać z kobietą którą skrzywdził.
-Idziemy?
-Jasne.
Wyszliśmy na zewnątrz i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Bruno przemówił.
-Jak to się stało, że od tak długiego czasu nagrywam w tym studiu a nigdy wcześniej cię tu nie widziałem?
-Bo ja nie mieszkam w LA. Przyjechałam tutaj jak myślałam na wakacje, ale niestety musiałam je zamienić na ciężką harówkę żeby przetrwać.
-Więc dlaczego jeszcze stąd nie wyjechałaś?
Tak bardzo pragnęłam się przed nim otworzyć, ale z drugiej strony nie wiedziałam jak to zrobić i czy to jest dobre rozwiązanie. Odkryłabym przed nim wszystkie swoje karty, ale przecież tego nie mogę zrobić. Opowiadając tą historię musiałabym uwzględnić przeszłość do której nie chce powracać i teraźniejszość z której nie jestem dumna. Mimo tego postanowiłam wykonać krok w stronę szczerości.
-Bo nie mam do czego wrócić.
Bruno nie wiedział co powiedzieć. Nie jesteśmy na relacji takiej by się sobie ze wszystkiego zwierzać i myślę, że nieprędko do takiej dojdziemy jednak chciałam mu coś wyjaśnić.
-Liv jest wszystkim co mam, a skoro ona jest tutaj to i ja tu muszę być.
-I jak długo ta wasza wyprawa potrwa?
-Nie wiem.
-A nie myślałaś by zostać tu na zawsze?
Powiem szczerze, że jest to kusząca propozycja. Życie tutaj absolutnie mi odpowiada i myślę, że Liv też, lecz nie wyobrażam sobie siebie żyjącą tu na dłuższą metę. Moje małe miasteczko w zupełności mi wystarcza i nie chciałabym się z niego wyprowadzać. Z resztą jak dobrze pójdzie to już niedługo będę miała możliwość pójść tam na studia fotograficzne. Wystarczy, że napiszę wniosek i pomodlę się o to by mnie przyjęli.
-Nie, raczej nie. -powiedziałam szeptem
-W takim razie muszę sprawić by twój pobyt tutaj był jak najlepszy
Uśmiechnęłam się i chyba zarumieniłam.
To że ktoś się o mnie troszczy i chcę dla mnie jak najlepiej jest w pewnym sensie dla mnie nowością. Bądź co bądź od zawsze robiła to Liv  i się już do tego przyzwyczaiłam. Moi rodzice swego czasu też się o mnie troszczyli, ale odkąd zaczęłam chodzić z Chrisem przestali. To jego zadaniem było zatroszczyć się o mnie, lecz niestety go nie wykonał.
-Co w takim razie proponujesz?
-Jeszcze nie wiem, ale gdy tylko na to wpadnę obiecuję, że tego nie zapomnisz do końca życia
Powoli zbliżaliśmy się do mojego motelu. Nie wiem czemu, ale chciałam by ta droga była o wiele dłuższa. Tak przyjemnie mi się z nim rozmawiało, że z trudem zniosłam myśl o rozstaniu.
-A może wpadniesz do mnie?
-Teraz?
-Tak
-Cóż z ogromną chęcią, ale zbytnio nie mogę.
-W takim razie jak tylko będziesz miał czas i ochotę to zapraszam
Uśmiechnął się.
-Mam nadzieję, że od razu jak wejdziesz do domu to przesłuchasz piosenki na głośniczku.
-No nie wiem, bo przecież Liv będzie w domu
-To nic.
-Ale przecież nie chciałeś by ktoś ich słuchał.
-Nie, nie chciałem ich słuchać z tobą, bo bałem się twojej reakcji.
Dotarliśmy pod motel i gdy nadszedł czas pożegnania poczułam takie dziwne dawno nie goszczące uczucie w moim sercu. To było coś na styl ukłucia.
-Miło było cie znowu zobaczyć po tym tygodniu.
-Uwierz mi, że mnie było jeszcze milej.
Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Nie wiem co mnie do tego nakłoniło, ale pocałowałam go. Gdy złączyłam nasze wargi poczułam, że to ukłucie w sercu zmienia się w przyjemne ciepło, jednak po chwili ono ustąpiło jakiemuś ciężarowi bowiem Peter nie odwzajemnił tego czynu. Gdy sobie zdałam sprawę tego co zrobiłam wycofałam się o krok i spojrzałam na niego z bólem w oczach. Nie wiem czego oczekiwałam, ale na pewno nie odrzucenia. Tak niedawno to on pocałował mnie i kiedy w końcu ja postanowiłam to zrobić on się wycofał.
-Muszę już iść -rzuciłam i zniknęłam za drzwiami.


------
Witam :)
Co powiecie o tym odcinku? Jak się wam podoba zakończenie?
Piszcie wszystko co wam na duszy siedzi.
Odcinek dość długi, więc mam nadzieję, że was nie zanudziłam. I od razu ostrzegam, że kolejny niestety, ale będzie o wiele krótszy.
Do zobaczenia za tydzień. :*

5 komentarzy:

  1. Odcineczek jak zawsze świetny i długi za co kolejny plus. Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego Bruno nie odwzajemnił pocałunku? Cieszę się, że Madison wyzdrowiała no i widzę, że między nią a Bruneckim iskrzy.
    Czekam na next i Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku jak ja się cieszę ze z madi wszystko ok ♥ oby mich więcej jej w droge nie wszedł :D kurde ale co z tym pocałunkiem? :o Czy on zmieni wszystko?
    Boski ♥ czekam na więcej ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Długi odcinek, więc wieeelki plus. <3 Co jest z tym Brunem?!
    Zaintrygowałaś mnie końcówka, jak zwykle! Jak mógł nie odwzajemnić?! Czy to znaczy, że między nimi się popsuje? Nie może! :(

    Pisz szybko, a ja czekam na kolejny rozdział!
    Przy okazji zapraszam do siebie na 12sty! :)

    www.magical-history.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, z Mad nie było najlepiej, dobrze, że sobie poradziła.
    Cholera! To zakończenie jest w stylu: odebrało mi mowę. Muszę dowiedzieć się ciągu dalszego!

    OdpowiedzUsuń
  5. Co?!
    Ale dlaczego ?
    Bruno najpierw sam ją całuje, a potem gdy robi to Madi on po prostu się wycofuje, o co chodzi ??
    Rozdział jak zapewne wiesz jest naprawdę. ŚWIETNY !!!!!!!!!! <3
    Jednak ta końcówka trochę mnie dziwi przez co oczywiście niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.:D
    Co do pytania, które zadałaś mi pod moim poprzednim rozdziałem...święta w domu minęły mi spokojnie i rodzinnie < no prawie spokojnie> natomiast Sylwester spędzony z dziadkami i kuzynką był...naprawdę świetny ! <3
    Dziękuję za miłe słowa pozostawione pod moim rozdziałem i jeśli mam być szczera uważam iż naprawdę rozwijasz się literacko.:D
    Cóż czekam niecierpliwie na WIĘCEJ i życzę udanego tygodnia !!
    :*
    <3

    OdpowiedzUsuń

Nawet jeśli nie wiesz co napisać zostaw po sobie chociaż kropkę żebym wiedziała, że jesteś :)