niedziela, 3 stycznia 2016

"Nawet siłą mnie stąd nie wyciągną"

Wszystkie mięśnie na moim ciele napięły się pod ciężarem jego głosu. Jedyne o czym marzyłam to to by się stąd wydostać, ale nie mogłam. Moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Stałam jak słup, a Michael okrążał mnie jak wściekły pies osaczający swoją ofiarę. Po chwili zatrzymał się przed moją twarzą i podniósł moją głowę do góry. Zobaczył w moich oczach łzy.
-Nie masz się czego bać. Przyszedłem cię przeprosić.
Obróciłam głowę w drugą stronę, lecz po chwili Michael ponownie wziął ją w ręce i skierował ją w swoją stronę.
-Naprawdę. Wybacz mi. Zrobiłem to bo tak bardzo cię pragnąłem. Teraz już wiem, że to było złe.
-To było cholernie złe. Nigdy, ale to przenigdy ci tego nie wybaczę potworze.
-Słuchaj suko radzę ci być dla mnie milszą.
-Nie nazywaj mnie tak
-A jak wolisz? Szmata?
-Nie jestem żadną z nich. -walnęłam mu z liścia
Uśmiechnął się krzywo i przycisnął mnie do ściany najbliższego budynku. Zaczęłam się szamotać, wołać o pomoc, ale szybko tego pożałowałam. Michael walnął mi pięścią w brzuch przez co przez chwilę nie mogłam złapać oddechu.
-Mówiłem, że pożałujesz? Mówiłem? Dałem ci szansę by załatwić to polubownie, ale widzę, że tak się nie da. Sama się o to prosiłaś pamiętaj.
Zaczął mnie macać i całować. Próbowałam go odepchnąć, ale nie miałam siły. Jest on ze trzy razy ode mnie silniejszy, o 20 centymetrów wyższy i o wiele bardziej umięśniony.
Wołałam o pomoc. Błagałam by przestał, ale za każdym razem gdy jakiś dźwięk wydobył się z moich ust on mnie bił.
Rozpiął mi bluzę. Sięgał już po spodnie, ale nagle coś się stało. Przestał.
Opadłam na ziemię i przez chwilę miałam zamknięte oczy bojąc się zobaczyć co się stało z Michaelem. Jednak po kilku sekundach odważyłam się na ten czyn.
Pierwszą osobą którą ujrzałam nie był Michael, a Bruno. Leżał na ziemi i miał ręce na twarzy. Lała się z nich krew. Michael stał nad nim ze spuchniętym okiem i zanim zdążył zrobić większą krzywdę Brunowi ktoś go odciągnął i zaczął się z nim być. Był to jeden z ochroniarzy Bruna.
Podbiegłam do Bruna i przytuliłam się do niego. Rozpłakałam się jeszcze bardziej i zamiast mu pomóc to on musiał pomóc mnie. Wstał i ja także to zrobiłam. Nie wiem jak doszliśmy do mojego motelu, ale odzyskałam świadomość dopiero wtedy gdy zobaczyłam ile krwi Bruno ma na ręce.
Apteczka.
Zaczęłam jej szukać by już po chwili niosąc ją w ręku wrócić do Bruna i zacząć go opatrywać.
-Co ci się stało?
Moje ręce strasznie się trzęsły, ale jakimś cudem udało mi się wytrzeć jego twarz. Teraz czas na coś o wiele gorszego. Dezynfekcja.
-Zauważyłem, że nie wzięłaś telefonu i chciałem ci go oddać. Po kilkunastu sekundach marszu usłyszałem krzyk, więc niewiele myśląc pobiegłem w tamtą stronę, a gdy zobaczyłem tam ciebie musiałem zareagować. Odciągnąłem go i przywaliłem z pięści w oko, a on nie będąc mi dłużny walnął mnie w nos. Upadłem z bólu i całe szczęście, że po chwili pojawił się Dre, bo nie wiem jak to by się dalej potoczyło.
-Co z nim? Co się stało z Dre?
-Nie wiem, ale jeszcze nikt z nim nie wygrał, więc się o niego nie martwię.
Przycisnęłam szmatkę nasączoną środkiem odkażającym do jego nosa. Skrzywił się.
-Musimy zadzwonić po karetkę. -stwierdziłam
-Nie -odpowiedział niemal natychmiast -Nie możemy
-Dlaczego?
-Nie chcę być jutro na pierwszych stronach magazynów.
-Ale ta rana nie wygląda zbyt dobrze.
Bruno przez chwilę zastanowił się po czym powiedział.
-Dobrze, ale zadzwonię do swojej zaufanej lekarki żeby tu przyjechała i mnie opatrzyła, okej?
-Jasne.
Bruno na chwilę znikł mi z oczu, a ja oczyściłam szmatkę z krwi i ponownie zamoczyłam ją w środku odkażającym.
-Będzie za jakieś dwadzieścia minut.
-Okej.
Bruno usiadł z powrotem na swoje miejsce i nastawił twarz bym mogła powrócić do wcześniej wykonywanej czynności.
-Przepraszam -powiedziałam
-Za co?
-Gdyby nie ja to nic by się nie stało.
-Nie, to nie twoja wina. To ja powinienem był cię odprowadzić albo chociaż zapewnić ci bezpieczne dojście do domu.
Paradoks tej całej sytuacji polegał na tym, że gdybym nie zaspała na samolot do LA nic by się nie wydarzyło. Nie miałabym tak skomplikowanego życia i nie czułabym się cholernie winna w obecności Bruna. Co ja mówię, gdyby nie to nawet bym go nie znała. Nie znałabym też Michaela, ani Sophie. Nie miałabym tego co mam i nie przeżyłabym tego co już przeżyłam. Zatem pytanie brzmi jakby wyglądało moje życie gdybym wstała o określonej porze? Nie mam pojęcia. Jedyne co wiem to to, że wszystko co się dzieje jest moją winą.
Także to co przed chwilą chciał mi zrobić Michael.
Zaśmiałam się.
-To jest moja wina. Moja i tylko moja. To ja to zaczęłam. To... -rozpłakałam się -Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym być z tobą w stu procentach szczera. Chciałabym ci powiedzieć coś czego za żadne skarby powiedzieć nie mogę.
Przestałam wycierać jego twarz i się w niego wtuliłam.
-Tak bardzo cię za wszystko przepraszam. Jestem nieodpowiednią osobą na nieodpowiednim miejscu. Jestem przeklęta. Naprawdę jestem przeklęta. Wszystko co się wokół mnie dzieje jest moją winą i to ja sama na siebie sprowadziłam.
Znowu się zaśmiałam.
-A może nie? Może to wszyscy są źli, a ja jestem dobra? -śmiałam się jeszcze głośniej -Może tak naprawdę nic się nie stało, a ja sobie to wszystko wyobraziłam?
I powróciłam do płaczu.
-Ale jestem popaprana. -odsunęłam się od Bruna -Wyjdź stąd.
-Co?
-Idź już stąd.
-Nigdzie się nie ruszam.
-Idź! Nie chcę sprowadzić na ciebie więcej nieszczęścia. Wyjdź!
-Madi...
-Idź proszę. -popłakałam się jeszcze bardziej.
-Nawet siłą mnie stąd nie wyciągną.
Bruno przybliżył się do mnie i mnie przytulił. Chciałam się mu wyrwać, ale nie miałam siły. Biłam go, szczypałam, gryzłam, ale na nic się to nie zdało. Bruno przytulił mnie jeszcze mocniej. Trwaliśmy w takim stanie póki ktoś nie zadzwonił do drzwi. Bruno poszedł otworzyć i ujrzeliśmy w drzwiach kobietę. Zapewne to była jego doktorka.
-Proszę się najpierw nią zająć.
-Nic mi nie jest! -krzyknęłam
Bruno powiedział coś tej kobiecie na ucho czego nie byłam w stanie usłyszeć. Pani doktor podeszła do mnie i najłagodniej jak potrafiła powiedziała.
-Wiem, że to trudne co przed chwilą się stało, ale musisz to jakoś przetrwać.
Powiedział jej?
-Ty paskudna świnio! Jak mogłeś jej powiedzieć? -wrzeszczałam -Nienawidzę cię! Nienawidzę!
-Cii... -uspokoiła mnie kobieta -Spokojnie. Nie zdradził mi wszystkiego, ale musiał coś powiedzieć żebym wiedziała jak ci pomóc.
-Pomóc? Co chcesz mi zrobić? Uśpić? Zawieść do szpitala? Zamknąć w psychiatryku?
-Nie. Nic z tych rzeczy.
-O matulu co się tutaj dzieje? -usłyszałam głos Liv.
Wstałam z łóżka i pośpiesznie do niej podbiegłam.
-Jak dobrze, że jesteś. Oni chcą mi coś zrobić. -rozpłakałam się na nowo -Powiedz im, że nic mi nie jest. Powiedz im! Liv!
-Nic ci nie jest skarbie -gładziła mnie po włosach -Cichutko. Nic ci nie jest.
Wróciłyśmy na łóżko, a pielęgniarka zaczęła mnie badać.
-Nie! Nie chcę! Odejdź!
-Madi proszę cię. -powiedziała Liv -Pani cię tylko zbada. Nic więcej. Obiecuję.
Choć bardzo tego nie chciałam dałam się zbadać. Kobieta świeciła mi w oczy, zajrzała do gardła i sprawdziła puls.
-Tak jak myślałam jest pani w szoku pourazowym.
-Jakim szoku? -spytała Liv
-Później ci powiem -odpowiedział jej Bruno
-Nic jej nie powiesz! -krzyknęłam
Kobieta wstała z łóżka i sięgnęła po coś do swojej torby. Wyciągnęła z niej strzykawkę. Wlała tam jakiś płyn i zaczęła się do mnie przybliżać.
-Nie, nie, nie...
Nie udało mi się nic wskórać. Igła przebiła jedną z moich żył.
-Nic ci nie będzie. Za chwilę wrócisz do normy.
Odeszła, a ja przytulona do Olivii powoli opadałam z sił.
-Dałam jej coś na uspokojenie. Uśnie na kilka godzin, a jak się obudzi i nadal będzie wariować proszę jej to znowu wstrzyknąć. Proszę być dla niej szczególnie miłym przez najbliższe dni, a ty Bruno ... z resztą... źle wpływa... majaczy... złamanie... jedziemy.


-----
Witam :D
Nawet nie wiecie jak bardzo po waszych ostatnich komentarzach nie mogłam się doczekać żeby wstawić ten odcinek. Już nawet w tygodniu chciałam go opublikować, ale musiałam się powstrzymać, bo nie dałabym rady nadrobić zaległości. Zawsze staram się pisać o jeden odcinek do przodu żeby wiedzieć czy podołam danej akcji. No i oczywiście musiałam umieścić w opowiadaniu ja nasza bohaterka się załamuje. Jest tylko człowiekiem i stać ją na różne emocje. Z resztą nie może być cały czas kolorowo, bo wtedy byłoby nudno, prawda? Tak, więc mam nadzieję, iż pomimo tego, że w tym odcinku nie dzieje się nic dobrego odcinek wam się spodobał.
I jeszcze jedno.
Jak tam się czujecie po świętach i sylwestrze? Dobrze powitaliście nowy rok? Obraliście sobie już jakieś postanowienia?
Pozdrawiam i życzę miłego powrotu do szkoły :D
PS. Już 20 odcinków za nami. Jak to szybko zleciało. Napiszcie mi koniecznie tytuł odcinka, który wam się najbardziej podobał :D

7 komentarzy:

  1. Mi zdecydowanie najbardziej przypadł do gustu ten odcinek! Och, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam kiedy coś się dzieje!
    Skurwiel z tego Michaela... Na szczęście zawsze można liczyć, że Bruno się pojawi!
    Naprawdę super rozwinęłaś tą akcję i wszystko starannie opisałaś.
    Czekam na więcej! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham cię, kocham cię, kocham cię za ten odcinek <3 Jest prze genialny w swojej akcji. Tyle się tu dzieje może nie kolorowo, ale ta akcja naprawdę bardzo mi się spodobała <3
    Czekam na kolejny odcinek i pozdrawiam <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Na szczęście Bruno zdążył i ją uratował. Bardzo podoba mi się ten odcinek. Bardzo dużo się w nim dzieje. Jestem strasznie ciekawa jak to rozwiniesz dalej, więc czekam na next z niecierpliwością. Co do Michaela to normalnie jest jednym wielkim dupkiem i mam ochotę go zabić. Gdyby nie Bruno to strach pomyśleć co by się stało.
    Pozdrawiam :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszy? Proszę Cię, wszystkie te odcinki zasługują na pierwsze miejsce! Piszesz niewiarygodnie dobrze, czasem zastanawiam się, czy w ogóle jesteś człowiekiem! Zadziwiasz mnie i niewiarygodnie inspirujesz! Czekam na więcej i koniecznie wpadaj do mnie! W końcu muszę znać zdanie mistrzyni :* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak przeczytalam ten komentarz pierwszy raz to strasznie cieplo ki sie na sercu zrobilo. Dziekuje ci za tak mile slowa. :*

      Usuń
  5. Nienawidzę tego całego Michaela, niedorobiony palant !
    Za to Bruno...jak dobrze, że się tak nagle zjawił, wybawił z opresji i uspokoił.<3
    Choć pomimo tego, zachowanie Madi po tym zdarzeniu z lekka mnie przeraziło. Biedna dziewczyna...nawet nie chcę myśleć co ona musi przeżywać trwając wwciągłym strachu przed tym..
    Uhhh...
    Już 20 ?
    Szybko minęło...:)
    Po świętach i sylwestrze na ogół wszystko dobrze, ale z radością przyjmuję powrót do codzienności.
    Postanowienia ?
    Oczywiście !
    Zaczęłam je realizować już pod koniec grudnia.
    Ambitnie.:D
    Co do twojego pytania...uwielbiam wszystkie ( na serio ), ale tak najbardziej przypadł mi do gustu : ,, Nienawidzę cię" . Jest BOSKI !
    Korzystając zzokazji zapraszam również do siebie- już w niedzielę.:) Pozdrawiam ciepło i niecierpliwie czekam na więcej !!
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesli mam byc szczera to "Nienawidzę cie" tez jest jednym z moich ulubionych. :)
      Oczywiscie zawitam u ciebie na blogu w niedziele i licze ze ty takze znajdziesz czas by odwiedzic mnie.
      Takze pozdrawiam :*

      Usuń

Nawet jeśli nie wiesz co napisać zostaw po sobie chociaż kropkę żebym wiedziała, że jesteś :)