czwartek, 10 marca 2016

"Kto ci to pokazał?"

Nawet nie pamiętam co robiłam przez te kilka godzin. Szok spowodował, że nie panowałam nad sobą ani nad czasem. Nie pamiętam także jak dostałam się do "Stop Cafe". Nie pamiętam czy złożyłam zamówienie czy też nie. Pamiętam jedynie łzy płynące z moich oczu przez ostatnie godziny. Łzy które nie powinny nigdy wyjść na wierzch, tak samo jak ta informacja...
Przemiła pani przyniosła mi szklankę wody z cytryną.
-Na koszt firmy -powiedziała
-Nie... -chciałam coś powiedzieć, lecz nie wiedziałam co.
-Niech się pani nie przejmuje, w końcu to tylko woda -po tych słowach kobieta odeszła
Miałam ochotę krzyknąć do niej, że wcale nie potrzebuje jej współczucia i zarazem błagać ją by ze mną została i mnie przytuliła. Chciałam się komuś wyżalić, a w tym miejscu nie było nikogo kto mógłby mi pomóc.
Upiłam łyk wody i dopiero po kilku sekundach zdałam sobie sprawę, że jest strasznie zimna. To pobudziło trochę mój umysł i nie wiem czy to przez moje urojenia czy też nie, ale nagle jakby czas zwolnił i wszystko wokół ucichło. Słychać było tylko dźwięk przesuwającej się wskazówki w zegarze, którego na początku nie dostrzegłam. Skupiłam się na tym by odczytać godzinę i wtedy zobaczyłam, że za niecałe trzy minuty powinien zjawić się w drzwiach. Nagle świat wrócił do dawnego życia i wszystkie dźwięki, które wcześniej zostały stłumione teraz wydają się być sto razy głośniejsze. Aż głowa zaczęła mnie od nich boleć.
Usłyszałam dźwięk dzwoneczka przywieszonego nad drzwiami, który oznaczał, że ktoś wychodził albo wchodził do budynku. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam młodą kobietę z małym dzieckiem wchodzącą do kafejki. Po kilku minutach wszedł mały chłopczyk, zaraz po nim kobieta o siwych włosach, mężczyzna z brodą do piersi, para młodych ludzi, ojciec z dwójką dzieci, policjant... W końcu odważyłam się spojrzeć na zegarek. Spóźniał się już 30 minut. Postanowiłam dłużej tego nie tolerować i wyszłam z kafejki.
A więc tak teraz będziemy się bawić.
Kotek i myszka? Okej, ale pamiętaj to ja tu jestem kotem!
Pokonałam kilka uliczek w totalnym osłupieniu. Gdyby mu na mnie zależało albo gdybym kiedykolwiek go obchodziła zjawił by się tu dzisiaj. A może to nie jest jego wina? Może jego ochroniarze nie przekazali mu wiadomości? W sumie jest to już mało istotne.
Przechodząc przez pobliski park nadal rozmyślałam o tym dlaczego Bruno jest tak okrutny wobec mnie. Czy ja naprawdę na to zasłużyłam? Nie było dane mi o tym wgłębić się w temat, ponieważ poczułam ucisk na nadgarstku. Ktoś zaciągnął mnie w krzaki.
-Pomocy! -krzyczałam
-Cii.
-Ratunku!
Tajemnicza ręka przywarła do moich ust. Próbowała ją ugryźć, ale nic z tego. Przez chwilę ten ktoś ciągnął mnie za sobą aż w końcu znaleźliśmy się w jakimś zaułku z jednym wyjściem, który zagradzał mi porywacz. Czy też raczej Bruno
-Do jasnej cholery co ty sobie wyobrażasz!? Nie masz prawa nikomu robić takich rzeczy, a zwłaszcza mnie! Już myślałam, że ktoś naprawdę chce mnie porwać albo, że Michael po mnie wrócił!
-Ucisz się -powiedział
Poziom mojego gniewu wzniósł się do stopnia furii
-Jak śmiesz się tak do mnie zwracać? To ja jestem po przejściach! Mam prawo do bycia złą. Mam prawo się drzeć.
-Zamknij się! -krzyknął
Może trochę dlatego, że nie wiedziałam co powiedzieć, a po części dlatego, że mnie przerażał w końcu się uciszyłam.
-Widziałem jak krzątało się tu kilku paparazzi, chyba nie chcesz być na pierwszych stronach gazet? -rzekł nieco spokojniej.
Spojrzałam na niego jak na jakiegoś głupka. W takiej chwili on przejmuje się paparazzi? To jest bardziej niż śmieszne.
A nie czekajcie, to jednak poważna sprawa. Zapomniałam, że bycie gwiazdą to całe jego pieprzone życie.
-Mieliśmy się spotkać w kafejce -powiedziałam
-I już prawie tam byłem, ale jak już wcześniej wspomniałem kręcił się tu tłum paparazzi.
-To bez znaczenia.
Obrócił się do mnie jakbym wbiła mu nóż w serce
-Bez znaczenia? -spytał -Tyle czasu walczyłem o to by jak najmniej moje nazwisko pojawiało się w mediach i miałem to zniszczyć, ponieważ ty chciałaś się ze mną spotkać?
Przysięgam, że gdybym miała na tyle siły by do niego podejść to zdzieliłabym go w twarz jednak zamiast tego do moich oczu napłynęły łzy i nim zdążyłam je powstrzymać były już na wierzchu.
-Wiesz co? Chciałabym cię nigdy nie poznać. Jeszcze tyle bólu co ty nikt wcześniej mi nie sprawił.
Jego oczy otworzyły się jakby szerzej
-O czym ty mówisz?
Pragnę przypomnieć sobie nasze ostatnie spotkanie. Przed oczami mam zamykające się drzwi tuż przed moim nosem i moją rękę, która zdzieliła Bruna w twarz.
Nie wiem czy to przez nadmiar wrażeń czy przez gule w gardle, ale dopiero po jakiejś minucie udaje mi się odpowiedzieć na jego pytanie.
-Mówię o tym jak mnie ostatnimi czasy traktowałeś. Jakbym nie istniała. Jakbym w ogóle nic dla ciebie nie znaczyła, a na dodatek... -tu głos mi się zacina. Nie potrafię wypowiedzieć tego na głos.
-To nie tak -drapie się po głowie
-Przerwa w karierze czy też zwykłe wakacje? Nie ważne. Ważne jest to kto się na nie wybrał -zaczęłam cytować artykuł, który zobaczyłam w internecie. Może i widziałam go przez dwie minuty, ale wyrył się w mojej głowie. -Bruno Mars wraz ze swoją ekipą, a wśród nich niejaka Jessica Caban, wieloletnia przyjaciółka gwiazdora z którą zaledwie rok temu gwiazdor zaczął pokazywać się publicznie.
-Przestań
Nie przestaję.
-Niedługo po ich pierwszym wspólnym wypadzie modelka potwierdziła oficjalnie iż spotyka się z piosenkarzem. Nie pozostaje nam nic innego jak zazdrościć wybrance i gratulować im rocznicy związku, którą zapewne kilka dni temu świętowali.
-Co to ma być? -pyta
-To chyba ja powinnam się ciebie spytać -warczę
-Kto ci to pokazał?
-Nikt nie musiał. Nie jestem aż tak zacofana w technologii by nie wiedzieć jak uruchamia się przeglądarkę i sprawdza wiadomości
Miałam wrażenie, że Bruno odbywa wewnętrzną walkę. Sama nie wiem czego się spodziewałam po tym jak usłyszy ode mnie, że wiem o jego związku. O związku który istnieje co najmniej od roku. O tym, że przez te kilka tygodni naszej znajomości nie powiedział mi prawdy.
-Może i ta wiadomość nie miałaby dla mnie znaczenia gdybyś na samym początku naszej znajomości mi o tym powiedział! -krzyknęłam
-Nie mogłem
-Nie mogłeś, bo co? Bo wtedy nie dopuściłabym do naszych pocałunków? Bo nie miałbyś okazji zdradzić swojej partnerki?
Bruno spojrzał się na mnie bardzo urażony słowami wypływającymi z moich ust
-Wiesz co ci powiem? Jesteś pieprzonym gnojem, który nie zasługuje na jakąkolwiek dziewczynę!
Według mnie rozmowa właśnie została zakończona.
Postanowiłam, że moja osoba dłużej nie będzie stała w tym zaułku i chcąc wyjść stąd minęłam pana Marsa jednak ten złapał mnie za ramię.
-Jeszcze jeden taki numer, a obiecuje ci, że źle się to dla ciebie skończy -warknęłam
-Czy ty do cholery jasnej dasz mi się wytłumaczyć? -wykrztusił
Obróciłam się w jego stronę. Oczy miał pełne bólu.
-Masz dwie minuty -rzekłam
Skoro to i tak ma już być koniec to mogę chociaż posłuchać jak ten oto człowieczek się przede mną błaźni.
-Nie zrobiłem tego specjalnie. To znaczy... Dobra może i zrobiłem, ale nie dlatego że nie chciałem byś wiedziała, że mam dziewczynę, ale dlatego, że wiedziałem, że przez to twoje zachowanie w stosunku do mnie mogłoby być inne.
-I byłoby! Nie pocałowałabym cię!
-Proszę cię nie przerywaj mi. Dwie minuty to i tak za mało -uśmiechnął się lekko -Nie planowałem pocałunków i nie o nie mi chodziło. Dobrze wiesz, że chciałem znaleźć sobie prawdziwą przyjaciółkę i wiedziałem, że gdybyś dowiedziała się o Jessice to byś sobie odpuściła. To jest trudne do wytłumaczenia, ale proszę cię spróbuj sobie chociaż to wyobrazić. Jak wyglądałaby nasza znajomość gdybyś wiedziała, że mam dziewczynę?
Wyobrażam sobie.
Zapewne nie spotykałabym się z nim tak często, unikałabym kontaktu fizycznego i nie mówiłabym mu o wielu rzeczach.
-Wybacz, że się znowu wtrącam, ale mam jedno pytanie.
-Tak?
-Kiedy miałeś zamiar mi o niej powiedzieć?
Bruno się zastanawia.
-Wiedziałam -szepnęłam
Nigdy. Albo bynajmniej do czasu kiedy to nie będzie konieczne.
-Bałem się tego rozumiesz? Nie chciałem cię stracić.
-Straciłeś mnie w chwili kiedy zacząłeś mnie okłamywać, czyli od pierwszego spotkania -fuknęłam
-Przepraszam no... Naprawdę nie chciałem by to tak wyszło.
Wzięłam głęboki wdech by się nie rozpłakać. Dopiero co powstrzymałam łzy przed wylewem, a tu kolejne porcja zbiera się do wyjścia.
-Zdaje się nie skończyłeś swojej opowieści
Bruno lekko zaskoczony kontynuuje.
-Odkąd cię pierwszy raz ujrzałem wiedziałem, że jesteś coś warta. Wiedziałem, że prędzej czy później się do siebie zbliżmy i wiedziałem, że będziemy przyjaciółmi.
Niemal chce mi się wybuchnąć śmiechem kiedy przypominam sobie nasze początki. Przecież my za sobą nie przepadaliśmy.
-Jednak coś poszło nie tak i faktycznie coś się miedzy nami popsuło.
Czy on popsuciem nazywa zakochanie?
-W każdym bądź razie musiałem sobie to wszystko ułożyć. Potrzebowałem czasu.
-Ułożyć co?
-Moja uczucia względem ciebie i Jess.
-I dlatego przez ponad tydzień nie dawałeś znaku życia? Dlatego podczas naszego ostatniego spotkania się na mnie wyżyłeś?
-Przepraszam cię za tamto. Wtedy naprawdę byłem wściekły.
-Czym?
Nie odpowiada.
-Mów do cholery, bo zaraz sobie pójdę i to będzie ostatni raz kiedy mnie widzisz.
Bruno wzdycha.
-Jechałem autem po LA. W pewnym momencie zatrzymałem się na czerwonym świetle i się rozejrzałem po okolicy i co ujrzałem? -zatrzymuje się na chwilę po czym bierze kolejny długi wdech i dokańcza -Zobaczyłem ciebie z jakimś kolesiem i aż się we mnie zagotowało.
Uno momentos. Chyba się pogubiłam.
Nie przestaje mówić.
-Nawet nie wiesz jak się wtedy poczułem. Jakbym dostał w twarz.
-Przecież...
-Tak wiem, nie byliśmy razem, ale poczułem to głupią zazdrość i złość. I dopiero wtedy zauważyłem co się ze mną dzieje. Dostrzegłem jak na mnie wpływasz. Musiałem odreagować. Odpocząć. Pomyśleć. I wtedy zjawiłaś się ty. Jak gdyby nigdy nic przyszłaś do mnie, ale ja cię nie chciałem. Chciałem spokoju. Wyszło jak wyszło i się trochę powściekaliśmy. Później myślałem o tobie przez cały wieczór i kolejny dzień, a nawet i dwa. Zdałem sobie sprawę co zrobiłem i wiedziałem, że jestem kompletnym palantem. Zniszczyłem coś czego nie było, a co miało okazję się pojawić. I nagle przed oczami stanęła mi Jessica. Wiedziałem, że muszę podjąć decyzję. Wiedziałem, że muszę dokonać wyboru. W końcu ona niedługo przyjeżdża i będzie chciała ze mną spędzić czas, a ja z nią...
Przerwałam mu.
-Kiedy przyjeżdża?
-Jutro, dlatego nie odzywałem się tak długo. Chciałem najpierw z nią porozmawiać i zobaczyć co z tego wyniknie.
Nawet nie wiem kiedy, ale łzy poleciały mi z oczu. I to nie łzy smutku czy złości, choć radości też raczej nie. Nawet nie potrafię ich określić, ale kiedy wsłuchałam się w to co mówi Bruno coś we mnie pękło.
-I kiedy już prawie podjąłem decyzję mój ochroniarz przekazał mi wiadomość od ciebie. Wystraszyłem się i dlatego tu jestem.
-Czyli jeszcze nie podjąłeś decyzji?
-Nie -zaprzeczył
-W takim razie już masz ułatwione zadanie. Ja się na to nie piszę i proszę mnie w to wplątywać. Chcę o tobie zapomnieć i byłoby mi niezmiernie miło gdybyś mi na to pozwolił.
Ruszyłam przed siebie, ale on znowu złapał mnie za nadgarstek
-Dwie minuty minęły. -wyrwałam mu się
Jednak mnie dogonił i stanął przede mną.
-Proszę cię nie rób mi tego.
-Bruno to już jest koniec. Za dużo tego wszystkiego! Miałeś szansę, ale ją spieprzyłeś.
Nie pozwolił mi odejść. Złapał moją twarz obiema rękoma i zbliżył ją do swojej. Pocałował mnie. Poczułam coś mokrego na policzku. To z pewnością moje łzy, ale gdy odsunął się ode mnie i pocałunkami ścierał mokre miejsca na mojej twarz zauważyłam, że on też płacze. Znowu zbliżył moje usta do jego i tym razem odwzajemniłam jego pieszczotę.
Ostatni raz, pomyślałam.
Niech ten ostatni pocałunek powie więcej o naszej znajomości niż cała jej historia.
Bruno odsunął się ode mnie.
-Myliłem się. Choć nie wypowiedziałem tego na głos to jednak decyzję podjąłem.
Już chciałam powiedzieć żegnaj Bruno, bo czułam, że to był nasz ostatni pocałunek zakończający to co się na dobre nie zaczęło, a już się skończyło, ale Bruno kontynuował swoją myśl.
-To z tobą chcę być. To na twój widok serce mi szaleje. To tobie myślę całymi dniami i to ciebie chciałbym nazywać swoją dziewczyną.
Jeżeli wcześniej płakałam to to co teraz robię jest sto razy gorsze.
-Bruno ja...
-Proszę cię daj mi szansę. Już jutro będzie po wszystkim. Będę wolny. Będę cały twój.
Cóż mogłam zrobić? Niezdolna do logicznego myślenia, wytrącona z równowagi, roztrzęsiona, przygnębiona i szczęśliwa zarazem? Mogłam tylko lekko skinąć głową, wtulić się w niego i wierzyć w to co powiedział. Wierzyć, że jutro będzie lepsze, że od jutra wszystko się zmieni i że już jutro mój świat znowu nabierze barw.


-------
Witam :)
Co powiecie o tym odcineczku?
Jest mi niezmiernie smutno, ponieważ ostatnio słabo komentujecie i mam wrażenie, że już nie czytacie mojego opo, więc mam do was prośbę, jeśli przeczytaliście ten odcinek to zostawcie chociaż kropkę w komentarzu żebym wiedziała, że jesteście. Tak więc do dzieła kochani i widzimy się już w niedzielę! :)

2 komentarze:

  1. Czemu tak krótko, pytam się?!
    Miałam zaległości, jak widzę, ale już nadrobiłam i muszę Ci powiedzieć, że z rozdziału na rozdział robisz coraz większe postępy. Tak więc wielkie brawa! <3
    Bruno, Bruno... On zawsze będzie dla mnie niewiadomą!
    Uwielbiam Twoje dialogi, tak Ci to zgrabnie wychodzi. Ja tak nie umiem. :(
    No cóż, czekam na kolejne części!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ! Żyję !
    Rozdział, mówiąc szczerze przeczytałam już jakiś czas temu, ale ponieważ były to godziny wieczorne, niekoniecznie miałam pojęcie jakich słów użyć do jego skomentowania.:D
    Cóż jak już wiesz według mnie jest po prostu BOSKI, a w szczególności ta końcówka.<3
    Mam tylko nadzieję, że tym razem Mars jej nie zrani i że okaże się osobą wartą uczuć Madi.:)
    Zżera mnie ciekawość toteż pędzę do następnego !!
    Pozdrawiam ciepło !
    :*

    OdpowiedzUsuń

Nawet jeśli nie wiesz co napisać zostaw po sobie chociaż kropkę żebym wiedziała, że jesteś :)