niedziela, 20 marca 2016

"Pieprzona dziwka!"

Nie mogłam spać. Bynajmniej nie długo. Obudziłam się o 6 i choć próbowałam dalej zanurzyć się w tej przepięknej krainie to nie dałam rady. Wzięłam zimny prysznic, ubrałam się, umalowałam, zjadałam śniadanie i to wszystko zrobiłam w zaledwie godzinę. Jeszcze nigdy mi się tak czas nie dłużył. Nawet wczoraj było lepiej.
Napisałam Olivii list w którym wyjaśniłam jej wszystko i powiedziałam iż ma się nie martwić, bo przez cały dzień będę w dobrych rękach.
Wybiegłam z motelu i wezwałam taksówkę. Zawiozła mnie pod studio.
Wcale się nie zdziwiłam kiedy okazało się, że nikogo jeszcze nie było. Za to poszłam sobie na koktajl jagodowy. Od razu obudziły się we mnie wspomnienia. Jak to po raz pierwszy spotkaliśmy się twarzą w twarz i na jego koszulce wylądował takiż otóż shake. Uśmiechnęłam się. Cudowne jest to wspomnienie. Już wtedy wiedziałam, że z tym kolesiem będą problemy, ale za nic w świecie nie obstawiałam, że to będą problemy miłosne. Wtedy wydawało mi się to takie nierealne. Wręcz niemożliwe. Żywiliśmy do siebie sporą niechęć i nie wiedzieć czemu i kiedy to się przerodziło w bardzo pozytywne uczucie.
Wypiłam koktajl i wiedząc, że Bruno będzie głodny kupiłam mu pancakesy i shake. Oczywiście jagodowy.
Ruszyłam w stronę studia i aż mi się nie chciało wierzyć, że zaledwie godzinę temu tutaj nikogo nie było, a teraz ktoś się wykłóca przy drzwiach. Zbliżyłam się i wtedy usłyszałam te okropne jęki.
-Wpuście mnie tam! Mam prawo tam wejść! Jestem jego dziewczyną! Czy wy nie rozumiecie, że chcę się z nim spotkać!?
Krzyczała i płakała tak głośno, że nie słyszałam kiedy koło mnie przejechał samochód.
-Nie możemy pani wpuścić, ale spokojnie pan Mars został już poinformowany o pani przybyciu i zaraz tu przyjdzie.
-O pani przybyciu!? Do jasnej cholery Dre to ja Jessica! -krzyczała
-Proszę się uspokoić.
Rzuciła się na niego, ale szybko tego pożałowała. Dre odciągnął ją od drzwi o jakieś pięć metrów. I wtedy ujrzał mnie.
-O cześć Madison. Bruno jest na górze, jak chcesz możesz do niego iść -uśmiechnął się do mnie
Cóż za zmiana jeszcze przedwczoraj udawał, że mnie nie zna i za żaden skarb nie chciał mnie wpuścić do środka.
-To ty jesteś Madison -krzyknęła -Ty wstrętna zdziro! To ty mi go odebrałaś! Nienawidzę cię! Nienawidzę!
Nie wiem jak jej się udało tego dokonać, ale wyrwała się z uścisku Dre i w mgnieniu oka znalazła się obok mnie. Nie zwlekając z czasem, którego miałam mało, bo ochroniarz się do niej zbliżał wzięła zamach i przyłożyła mi w twarz. Mój policzek zajął się ogniem i niemal poczułam jak mnie skóra pali. Auć!
-Ty szmato! -krzyknęłam
-To ty jesteś szmatą! -znalazła się już daleko ode mnie odciągana przez Dre -Pieprzona dziwka! Wiedziałaś, że ze mną jest, a mimo to go uwiodłaś! -rzucała się w jego ramionach -Mogę się założyć, że lecisz tylko na jego kasę! W sumie sława też jest pociągająca! Gratuluję właśnie to zyskałaś! -przestała się szarpać i przestała też krzyczeć -Właśnie zniszczyłaś mi życie. I w sumie nie tylko to bo odebrałaś mi także chęć do niego. -zaniosła się ogromnym płaczem -Już mi się nie chcę żyć. Równie dobrze mogłabym być na tamtym świecie. I wiesz co, gnębiłabym cię z niego. Zniszczyłabym cię jak muchę. Ale jestem tutaj i się zastanawiam co ze sobą zrobić. W każdym bądź razie chcę byś wiedziała, że to wszystko jest twoją winą! To przez ciebie! Nienawidzę cię szmato!
Pożałowałam wszystkiego co zrobiłam. Nie chciałam komuś zniszczyć życia.
-Przepraszam... -szepnęłam tak, że nie mogła mnie usłyszeć
I wtem pojawił się Bruno.
-Jessica co ty tu robisz?
-Nie mów mi, że nie widzisz -warknęła
-Mówiłem ci, że miałaś do południa zabrać swoje rzeczy z mojego mieszkania inaczej wszystkie wyrzucę albo spalę.
-Nie byłbyś do tego zdolny.
Nie odpowiedział.
Nie byłby do tego zdolny.
-Masz dwie godziny! -rzucił do niej. -A teraz Dre dopilnuj proszę by pojechała do mojego domu i wszystko spakowała
-Się robi
-Chodź -wyciągnął do mnie rękę.
Nie złapałam jej. Wyminęłam go i ruszyłam przodem na pierwsze piętro do "naszego" pokoju.
-Nie wiedziałem, że tutaj przyjdzie -zaczął, ale kiedy się na mnie spojrzał zmienił temat -Co ci się stało?
-Powiedzmy, że choć raz poczułam się tak jak ty kiedy obrywałeś ode mnie z liścia. Powiem ci, że nie wiedziałam iż to aż tak boli.
Uśmiechnęłam się.
-Ty nawet w takich sytuacjach potrafisz sobie żartować.
-A jak mam inaczej na to reagować? Chyba nie chcesz żebym się popłakała.
-Nie chcę.
Bruno pocałował mnie w obolały policzek. Odsunęłam się.
-O co chodzi?
-Widziałam jak płacze. Krzyczała, że mnie nienawidzi i że to moja wina... Bruno a co jeśli my naprawdę zniszczyliśmy je życie? Może lepiej będzie jeśli ją przeprosisz i wrócisz do niej? Ja naprawdę jestem w stanie się poświecić...
-Cii. -przyłożył mi palec do ust -Jestem pewien, że mówi takie głupstwa, bo jest na nas wściekła, a w gwoli ścisłości to na mnie. Przejdzie jej.
-A co jeśli sobie coś zrobi?
-Nic sobie nie zrobi.
Przytulił mnie do siebie.
-Skąd możesz być tego pewien?
-Po prostu jestem.
Wtuliłam się głębiej w niego.
-Wiesz kiedy ci przedwczoraj to wszystko mówiłem wiedziałem jak będzie wyglądać moje wczorajsze spotkanie. Wiedziałem, że zranię jej serce. Próbowałem jakoś załagodzić sytuację, ale chciała znać całą prawdę. Powiedziałem jej. Zasługiwała na to. Od razu zaczęła cię obrażać, ale nie mogłem pozwolić na to by to długo trwało i wywaliłem ją z domu. Nie jestem z tego dumny, ale musiałem to zrobić. A ona stała tam na dworze i krzyczała. Zaczął padać deszcz, a ona nie ustępowała. Waliła w okna, błagała bym zmienił zdanie. Ale ja nie chciałem. Nie mogłem. Dokonałem wyboru i jak mniemam słusznego. Ale wpuściłem ją do domu. Powiedziałem, że do południa ma czas by się stąd wynieść i wyjechałem. Tę noc spędziłem w studio. I było mi trudno. Nie dlatego, że zostawiłem ją samą w domu, ale dlatego, że to właśnie kobietę którą kochałem przez pewien okres czasu porzuciłem. Potraktowałem ją jak psa. A nawet i gorzej. Miałem kilka chwil kiedy chciałem pojechać do domu i powiedzieć jej, że żałuję tego co zrobiłem i że ją cholernie przepraszam. W końcu ją kochałem. Ale nie zrobiłem tego, bo wiedziałem, że pęknę. A nie chciałem pęknąć. Zostałem tu w studio i napisałem ci smsa. I wtedy już w stu procentach wiedziałem, że dobrze robię. Że decyzja którą podjąłem jest słuszna. Zasługuję na szczęście tak samo jak wszyscy inni na tej planecie, a z tamtą kobietą od dawna nie byłem szczęśliwy.
Ta historia dała mi wiele do myślenia. Zrozumiałam ile ten człowiek jest godzien poświęcić, byle tylko byś szczęśliwym. W końcu to tylko w życiu się liczy.
Obróciłam się do niego i przyciągnęłam jego twarz do swojej. Nie chciałam by ten pocałunek trwał długo, ale chciałam by wyrażał wdzięczność za to, że był zdolny zaryzykować dla mnie to co do tej pory posiadał.
-Wybrałem ciebie, bo czuję, że z tobą będę szczęśliwy.
Uśmiechnęłam się.
-A nawet więcej, już jestem szczęśliwy.
Bruno zbliżył się do mnie i chciał mnie pocałować, ale jak to mówią co za dużo to nie zdrowo, więc sięgnęłam po koktajl, który postawiłam na stoliku i podstawiłam mu go pod twarz.
-Kupiłam ci śniadanie. -powiedziałam
Na to Bruno się uśmiechnął i zgarnął koktajl z mojej ręki.
-Jagodowy. Mój ulubiony.
Uśmiechnął się.
Chyba przypomniał sobie nasze pamiętne spotkanie.
I oto chodziło.


--------
Witam :)
Powiedzcie mi czy wam też pękło serce jak czytaliście ten odcinek? Za każdym razem gdy go czytam jest mi cholernie smutno. No ale cóż takie odcinki też muszą być żeby nadać charakteru opowiadaniu :)
Już za tydzień Święta! Kto się cieszy? Chyba wszyscy :)
Także no wesołych Świąt i do zobaczenia za tydzień :)

2 komentarze:

  1. Ojejku ojejku ile mnie tu nie było!! :o :'( Przepraszam.... Tak wyszło, sama nie wiem jak. (Sprawdziany, problemy, brak czasu, brak internetu itp XD)

    Te kilka odcinków, które nadrobiłam były takie zajebiste, naprawdę mnie nimi zaskoczyłaś. Przed czytaniem nie spodziewałam się takich rozwojów wydarzeń. Mega! <3 :D

    Wooowowoo no szczerze to mi się też tak trochę smutno zrobiło, gdy to czytałam... Nie wierzę, że to mówię, ale na kilka sekund zrobiło mi się żal Jessici XD Ale na serio może być ostro, gdyby sobie coś zrobiła, co swoją drogą byłoby bardzo dobrą akcją :D

    W końcu są razem! Yeah! <3
    Nawet nie wiesz jak się cieszę, i jakiego banana mam na twarzy :D

    Zajebisty odcinek *,* . Czekam na next i serdecznie pozdrawiam kochana :*

    Ps. Nie mg się doczekać, kiedy Liv wyda swą tajemnicę. Wręcz ciekawość mnie zżera ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jest tak rozchwiany emocjonalnie, że do prawdy nawet teraz ciężko mi powiedzieć co czuję....Radość ?
    Możliwe w końcu Bruno i Madi przyznali się przed sobą do swoich uczuć !

    To świetnie, tylko pozostają jeszcze te dwa pytania :

    Co skrywa Liv ?????
    I co dalej z nimi będzie ?

    Czekam niecierpliwie na więcej i Tobie również życzę udanych, radosnych świąt !

    <3

    OdpowiedzUsuń

Nawet jeśli nie wiesz co napisać zostaw po sobie chociaż kropkę żebym wiedziała, że jesteś :)