poniedziałek, 18 lipca 2016

"Peterze Gene Hernandez jesteś najbardziej opiekuńczym, przystojnym i wspaniałym mężczyzną jakiego kiedykolwiek poznałam"

Spałam u Pameli. Bruno co chwilę wydzwaniał do mnie, ale nie miałam ochoty z nim rozmawiać to też po czasie wyłączyłam telefon. A gdy przed kilkoma minutami go włączyłam ujrzałam 10 nieodebranych połączeń - 7 od Bruna i 2 od Liv i 1 od Holdera oraz 1 wiadomość w której Holder prosił o spotkanie.
-Jesteś pewna, że nie chcesz żebym z tobą poszła? -Pamela spytała po raz kolejny
-Nie dziękuję. Poradzę sobie sama.
Pamela uśmiechnęła się lekko
-W takim razie baw się dobrze
Droga do kafejki nie trwała długo, ale za to czekanie na Holdera było okropnie męczące. Miał być o 12, a przybył pół godziny później.
-Hej -powiedziałam
-Hej -odparł
Zajął miejsce na krzesełku na przeciwko mnie.
-Słuchaj, zachowałem się jak debil... -przerwałam mu
-Nie to ja źle się zachowałam. I to ja przepraszam. Powinna byłam ci powiedzieć.
Przełknął ślinę.
-Niby tak, ale ja też nie powinienem tak zareagować.
-Dobra, to co, rozejm? -spytałam
-Oczywiście.
Uśmiechnęliśmy się.
-Rozmawiałaś z Brunem? -spytał
-Nie, a czemu?
-Bo wydzwaniał całą noc do Liv i się o ciebie pytał. Nie wróciłaś na noc do domu? -spytał
-Nie, spałam u dziewczyny Alexa
-Alex ma dziewczynę?
-No proszę, nawet nie wiesz co się u twojego kuzyna dzieje -odparłam
-Słabo mi idzie niańczenie go.
Zaśmiałam się i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego co Holder tak naprawdę powiedział.
-Czekaj, czekaj. Co to ma znaczyć, że Bruno wydzwaniał całą noc do Liv? -spytałam
-No nie wiem, musisz się jego spytać. Sądzę, że się o ciebie martwił.
-Nie o to pytam. -uśmiechnęłam się -Co Liv robiła u ciebie w nocy?
Holder się zaczerwienił.
-Tylko mi nie mów, że jesteście razem -powiedziałam podekscytowana
-My... nie... to znaczy...
-Ale się cieszę! -podeszłam do Holdera i go uściskałam -Jak mogliście mi nie powiedzieć?
-Chcieliśmy, ale nie było odpowiedniego momentu
-Jak to? Jak długo to trwa?
Holder się uśmiechnął
-W zasadzie zaczęło się to od naszego wypadu na plaże.
-Nie wierzę, że tak długo udało wam się to utrzymać w tajemnicy.
-Tylko nie mów Olivii, że wiesz.
-Dlaczego?
-Bo to ona chciała ci o tym powiedzieć.
-Wybacz, ale nie mogę tego zrobić.

***

Od kilku minut zadręczam Liv pytaniami o Holdera.
-Czyli zaczęło się to jak jeszcze byłaś z Nathanielem?
-Tak jakby. Mnie i Nathaniela już praktycznie nic nie łączyło, a Holder był przy mnie no i jakoś tak wyszło.
-Nadal nie mogę w to uwierzyć.
Liv uśmiechnęła się delikatnie.
-Za każdym razem kiedy chciałam ci o nas powiedzieć, coś złego się działo, więc czekałam na tę odpowiednią chwilę aż w końcu sama to odkryłaś.
Zaśmiałam się.
-Przede mną się nic nie ukryje.
-A teraz zmieniając temat. Gadałaś z Brunem?
-Nie
-Martwi się o ciebie
-No i dobrze.
Liv spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
-Co jest? O co chodzi?
Westchnęła.
-W zasadzie sama nie wiem. Po prostu zachowuje się jak jakiś dupek.
Olivia nie wiedziała co powiedzieć.
-Ale tęsknie za nim, więc za raz do niego pójdę.
Uśmiechnęłam się.
Przecież jesteśmy razem i żadne jego foszki nie zniszczą uczucia nas łączącego.
-No to leć maleńka. Pogadamy później.
Cmoknęłam ją w policzek.
-Okej. Trzymaj się no i oczywiście życzę szczęścia tobie i Holderowi, wy moje gołąbeczki
Liv się zaśmiała
-Dziękuję

***

Stałam przed studiem i zastanawiałam się co powiem Brunowi jak wejdę. "Nocowałam u koleżanki, wybacz, że cię nie poinformowałam",  "miałam doła, musiałam pójść się komuś wygadać kto mnie posłucha i wesprze"... Wszystko jest prawdą, lecz nic się nie nadaje.
-Cześć Dre
-No hej Madison.
Uwielbiam tego gościa. Wielki goryl z jeszcze większym sercem.
-Bruno jest w środku, ale coś jest nie w sosie. Cały czas się wydziera i wszyscy mają go już dość. Nie wiem o co chodzi, ale idź temu zaradź. Jesteś naszą ostatnią nadzieją.
Westchnęłam
-Zrobię co w mojej mocy.
Weszłam po schodach i zanim zapukałam do drzwi usłyszałam wrzask. I to faktycznie był Bruno.
Raz się żyje. 
Weszłam do środka.
Była tam Ari i Phil, a wokół nich biegał rozgorączkowany Bruno
-Do jasnej cholery mieliście poprawić ten tekst, a nie go jeszcze bardziej zniszczyć! To jest gorsze niż moje wymiociny. Po prostu tragedia!
-Stary uspokój się, jeszcze przecież można wnieść zmiany.
-I ja osobiście się tym zajmę, bo jak widać na was nie można polegać.
Chłopaki zrobili zniesmaczoną minę.
-Pokaż -powiedziałam
Wtedy cała trójka zwróciła na mnie uwagę.
Podeszłam do Bruna i zabrałam mu kartkę.
Przeczytałam tekst i według mojego uznania był bardzo dobry.
-Przecież jest okej.
-Okej to za mało! 
Mówiąc to wylał na mnie cały kwas jaki w sobie posiadał.
-Dobra Bruno daj znać jak się ogarniesz, my wychodzimy. 
Ari i Phil opuścili pokój.
Bruno nadal był rozwścieczony, ale wystarczyło, że położyłam rękę na jego policzku i od razu opuściło go całe napięcie.
-Nie wiem co się dzieję i wiem, że się nie dowiem, bo nie chcesz mi powiedzieć, ale pozwól chociaż, że w jakiś sposób ci pomogę.
Nie patrzył na mnie i chociaż nie wiem jakbym się starała nie mogłam skupić na sobie jego wzroku. 
-To co mogę zrobić?
Bez słowa mnie przytulił i trzymał tak długo w tym uścisku póki nie zepsułam chwili i nie powiedziałam, że mnie zgniata.
-Przepraszam -powiedział
-Nic się nie stało.
-Nie o to chodzi, tylko o moje zachowanie.
Na potwierdzenie tego, że wszystko jest w porządku pocałowałam go.
-Martwiłem się o ciebie.
-Byłam u koleżanki.
-Mogłaś napisać.
-Nie miałam do tego głowy.
Bruno przeczesał palcami swoją bujną fryzurę
-Naprawdę podobał ci się ten tekst?
-Oczywiście, że tak.
-Był o tobie
Aż mi się zrobiło ciepło na sercu.
-Gdy jesteś przy mnie kwitnę niczym kwiat
Gdy ciebie nie ma usycham z pragnienia
Bo miłość to ty
A ja jestem jednym w wielu którzy ciebie pragną
I mam to szczęście bo jesteś przy mnie
Lecz gdy odejdziesz stąd to cały świat mi się zawali
Bo miłość to ty
A życie bez miłości jest nic nie warte
-Piękna
Wzruszyłam się gdy Bruno mi to śpiewał
-Tak piękna jak ty.
Czuję, jak mnie palą policzki.
Bruno podszedł i chwycił moją twarz w obie ręce.
-Madison Elgort jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką kiedykolwiek poznałem.
-Peterze Gene Hernandez jesteś najbardziej opiekuńczym, przystojnym i wspaniałym mężczyzną jakiego kiedykolwiek poznałam.
Pocałunek.
-Madison... -przerwał mu mój dzwonek od telefonu.
A już było tak blisko.
-Idź odbierz -powiedział
-To tylko sms -powiedziałam
-To nic. Idź zobacz może to Liv.
Bruno już nie był tak samo uskrzydlony jak przed kilkoma minutami. Wręcz widać było, że jest mu smutno i że jest zły na ten głupi telefon.
Widocznie zamierzał powiedzieć mi coś ważnego
Wyznać coś na co czekam. Na co sama nie mogę się zdobyć.
Zajrzałam do telefonu.
Był tam sms od zablokowanego numeru. Anonim.

Wejdź na pocztę


-----
I tak oto kończy się dzisiejszy odcinek. 
Wybaczcie, że nie wrzuciłam go wczoraj, ale nie miałam weny by go dokończyć.
Oczywiście zapraszam do komentowania :)

1 komentarz:

  1. Odcinek cudny!
    W końcu się pogodzili! O nie, głupi dzwonek... Telefon naprawdę potrafi zniszczyć najpiękniejsze chwile... A Holder i Madison? Jestem wniebowzięta! Mam nadzieję, że są szczęśliwi.
    Ale i tak najbardziej ze wszystkiego ciekawi mnie ten SMS. Oby wszystko wyjaśniło się w następnym odcinku, który wstawisz w mgnieniu oka.
    Zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń

Nawet jeśli nie wiesz co napisać zostaw po sobie chociaż kropkę żebym wiedziała, że jesteś :)