środa, 31 sierpnia 2016

"Chyba trochę narozrabiałam"

Już od kilku minut stoję przed domem w którym spędziłam prawie całe moje życie. Zastanawiam się czy dobrym pomysłem był powrót w rodzinne strony. Przejmuję się tym, że moi rodzice nie będą wstanie wybaczyć mi mojego niezaplanowanego wyjazdu i że nadal będą po stronie Chrisa. A ostatnią rzeczą na jaką mam teraz ochotę to właśnie wywody o mojej nieodpowiedzialności i o tym, że zniszczyłam swoje życie, bo przecież mogłam mieć tak dobrze -wspaniały mąż, dobra praca, dużo pieniędzy. Zupełnie tak jakby nic innego się nie liczyło. Jakby nie liczyło się uczucie, które powstaje pomiędzy dwoma osobami. Takie, które widocznie w naszym związku wygasło.
Wzięłam głęboki oddech bowiem co ma być to będzie.
Zapukałam dwa razy.
Jeszcze przez chwilę myślałam o tym żeby uciec, ale na całe szczęście tak szybko jak pojawiła się ta myśl tak szybko się rozpłynęła.
Ktoś z drugiej strony nacisnął klamkę i otworzył drzwi.
Mama.
Przez chwilę wpatrywałyśmy się w siebie póki nie wybuchłyśmy płaczem.
Moi rodzice od zawsze byli dla mnie dobrzy i kocham ich ponad swoje życie, ale cała ta sprawa z Chrisem nieźle namieszała im w głowach, dlatego w zasadzie się pokłóciliśmy.
-Przepraszam... -zaczęłam
Mama nie dała mi dokończyć. Przyciągnęła mnie do siebie i z całych sił przytuliła.
-Ja też przepraszam -powiedziała -Gdy tylko zniknęłaś Chris powiedział nam co naprawdę się wydarzyło pomiędzy wami. -płakała coraz głośniej -Przepraszam, że byłam po jego stronie.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Nie spodziewałam się przeprosin. I nawet kiedy je usłyszałam jakoś mi nie ulżyło.
-Może wejdźmy do środka, bo zaraz sąsiedzi się zlecą na ten teatrzyk -powiedziała mama z lekkim uśmiechem.
Chwyciłam swoją walizkę i udałam się do środka.
Nic się nie zmieniło odkąd opuściłam to miejsce. W korytarzu nadal wisiały nasze wspólne zdjęcia. Połamany wieszak ciągle stoi na swoim starym miejscu. W półeczce na buty nadal jest kilka moich par...
-Kto przy...- tata wyjrzał zza rogu i niemal zaniemówił gdy tylko mnie ujrzał -Madison.
Podszedł do mnie i chwycił moją twarz w obie dłonie po czym pocałował mnie w czoło i się mocno przytulił.
-Co ty tu robisz?
-Wróciłam -powiedziałam ze łzami w oczach.
Tata odsunął się ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
-Czy coś się stało?
Co miałam zrobić? Oni są moimi rodzicami, im mogę wszystko powiedzieć.
-Chyba trochę narozrabiałam -starałam się powiedzieć to tak by się nie rozpłakać, ale to było cholernie trudne.
Poszliśmy do mojego dawnego pokoju gdzie mogłam w spokoju im wszystko opowiedzieć. Dosłownie wszystko. Uwierzcie mi, że nawet tyle nie powiedziałam Liv. Najgorsze było to, że cały czas płakałam i choć próbowałam się uspokoić to nie potrafiłam. A gdy doszedł moment kiedy musiałam opowiedzieć im o Brunie i o tym wszystkim co nas łączyło nie byłam wstanie przez dłuższy moment wypowiedzieć ani jednego słowa. Dopiero gdy w miarę się uspokoiłam opowiedziałam o tym jak bardzo go kocham i o tym, że tak naprawdę nie chciałam od niego uciekać, ale nie widziałam wyjścia.
Bo naprawdę nie było innego wyjścia.
Nie było.
Prawda?
-Myślicie, że kiedyś mi wybaczy?
Mama spojrzała mi głęboko w oczy.
-Oczywiście, że tak. Jeszcze wtedy go nie znałaś, nie mogłaś wiedzieć, że okaże się być miłością twojego życia.
Miłością mojego życia.
MIŁOŚCIĄ MOJEGO ŻYCIA
Co ja kurde najlepszego narobiłam?
-Nie o to chodzi. Myślicie, że wybaczy mi ucieczkę?
Mama z tatą spojrzeli po sobie i ze smutkiem w oczach tata rzekł:
-Teraz nie, ale im starszy będzie tym bardziej będzie rozumiał twoją decyzję.
-A wy jak myślicie, dobrze zrobiłam?
-Zrobiłaś to co powinnaś zrobić, a jak to zrobiłaś to już inna sprawa -powiedział tata -Nawet gdy byłaś mała zawsze uciekłaś od odpowiedzialności i dlatego absolutnie rozumiem twoją decyzję niemniej jednak...
-Roman! -krzyknęła matka
Mama spojrzała się na niego jakby chciała go zabić. Ale ja nie gniewam się na tatę. On zawsze mówi to co pomyśli. I nawet chyba ma racje. Od zawsze byłam tchórzem.
-Kocham cię córciu, ale musisz wiedzieć, że w życiu trzeba sobie jakoś radzić. Innym idzie lepiej, drugim gorzej... Każdy przy tym podejmuje jakieś decyzje i to od nich zależy przyszłość. Ty postanowiłaś go opuścić, bo bałaś się konsekwencji i nie mogłaś znieść myśli, że to wszystko pomiędzy wami popsuje, ale za to nie dałaś żadnej szansy na waszą wspólną przyszłość. Widzisz? Na tym polega twój wybór. Wybrałaś spokój zamiast miłości.
-Roman do cholery jasnej!
-Dobra, już nic nie mówię.
Myślałam, że jak pogadam z rodzicami to smutek chociaż trochę ze mnie zejdzie, ale się myliłam. On trzyma mnie, wypełnia wszystkie organy, sprawia, że zatracam się w nim po całości, a później tonę... Tonę w bólu, rozczarowaniu, utracie, przegranej...
Proszę zabierzcie to ode mnie.
Rodzice jeszcze przez chwilę siedzieli koło mnie póki zdali sobie sprawę, że jest to bezcelowe. Wycofałam się wgłąb siebie, zamknęłam za skorupą i nikogo tam już nie wpuszczałam. Nie słyszałam co do mnie mówią, nie czułam jak mnie przytulają...
Moje policzki były gorące od łez. Byłam cała czerwona i strasznie źle się czułam.
Ja chyba naprawdę umieram.
Umieram, bo cię kocham.
Umieram, bo bez ciebie życie nie ma sensu.
Umieram, bo tak będzie lepiej...


-----
Hej :D
Jutro szkoła? Kto się cieszy? hahaha
Mi pozmieniali nauczycieli, więc ja rozpaczam. Coś czuję, że to będzie najgorszy rok szkolny w historii roków szkolnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nawet jeśli nie wiesz co napisać zostaw po sobie chociaż kropkę żebym wiedziała, że jesteś :)