wtorek, 30 sierpnia 2016

"Nadal tu jestem i już cię nie opuszczę"

Nienawidzę Sophie.
Nienawidzę Madison.
Nienawidzę siebie.
Nienawidzę wszystkich ludzi na tej pieprzonej Ziemi.
Dlaczego tak jest, że kiedy już chcę się ustatkować z jedną kobietą, ktoś musi mi ją odebrać?
Ktoś, coś, niefortunny zbieg okoliczności, los, pech... Wszystko jedno. Dlaczego mi ją zabraliście?
Dlaczego zawsze mnie przytrafia się coś złego?

XXX

Wchodzę do domu gotów się z nią rozprawić. Jestem gotów powiedzieć jej, że zniszczyła wszystko. Że to było przegięcie. Że rozumiem, że to robiła, ale nie rozumiem, dlaczego? I co gorsze nie rozumiem dlaczego mi o tym sama nie powiedziała? Dlaczego się nie przyznała? 
Nienawidzę jej.
-Madison! -krzyczę, ale odpowiada mi tylko cisza.
Wchodzę głębiej do domu i ją widzę. Siedzi przy stoliku w kuchni. Jest zwrócona do mnie tyłem. Ale zaraz... Madison ma jasne włosy, a ta kobieta która jest tuż przede mną ma ciemne.
-Witaj -uśmiecha się -Czekałam na ciebie
Jessica.
-Co ty tu robisz? 
Jestem wściekły. Jeszcze bardziej niż byłem zanim tu wszedłem. Mam ochotę roztrzaskać jej łeb, ale jest kobietą jeszcze na dodatek w ciąży. Nie mogę nic zrobić.
-Wróciłam -powiedziała.
-Jak to wróciłaś?
Złość ze mnie kipi, chce wyrwać się na wierzch i zrobić komuś krzywdę. Muszę się wyżyć, bo nie wytrzymam. Zaczynam krzyczeć.
Jessica podchodzi do mnie i kładzie mi rękę na ramieniu. Od razu ją strącam. 
-Długo się nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku, że jestem wstanie wybaczyć ci ten krótki romans.
Niemal od razu zapominam o tym co powiedziała. 
Gdzie jest Madison do cholery?
-Wybaczyć!? -niemal wypluwam to słowo z ust
Jessica nie wydaje się być poruszona moją reakcją.
-Każdy z nas ma czasami ochotę na coś szalonego. I choć bardzo zraniło mnie to co zrobiłeś... Po prostu możemy o tym zapomnieć.
-Nie chcę o niczym zapominać! -wrzeszczę
Przysięgam, że zaraz nie wytrzymam.
-Gdzie jest Madison? -pytam
Jessica udaje, że nie wie o co chodzi
-Och, nie mam pojęcia... Gdy tu przyszłam już jej nie było.
Chodzę z kąta w kąt nie mogąc uwierzyć w to co słyszę. Jak to nie było? Może poszła na spacer albo na zakupy albo może już u Olivii.
-Z reszta tak samo jak jej rzeczy -dodaje.
Nieprawda.
Biegnę na górę i otwieram wszystkie szuflady, w których były jej ciuchy. 
Nie ma.
Biegnę do łazienki by zobaczyć czy jest coś na umywalce.
Pusto.
Nie wierzę.
Zbiegam na dół i przyciskam Jessicę do ściany.
-Co z nią zrobiłaś?
Jessica jest wstrząśnięta moim zachowaniem.
-Nic.
Nie kłam.
Proszę cię nie kłam.
Powiedz prawdę.
Proszę.
Widzę w jej oczach, że jednak mi ją mówi.
Odsuwam się.
-Ale wiem co się z nią stało. -mówi
Spogląda to na mnie to na kosz do śmieci.
-Gdy tu weszłam zastałam na stole list. Postanowiłam go przeczytać i w sumie dobrze, że to zrobiłam.
Podbiegam do kosza. Są tam podarte małe kawałeczki prawdopodobnie z listu.
-Dlaczego go porwałaś?
-Uważam, że powinieneś mi za to podziękować. Wypisała tam okropne słowa o tobie.
-Kłamiesz.
-Nie śmiałabym.
-Kłamiesz! -wrzeszczę
Jessica wydaje się być znudzona całą ta sytuacją.
-To skąd inaczej widziałabym o tym, że cię śledziła i robiła zdjęcia dla Sophie?
Napisała to w liście.
Widziała, że idę się spotkać z Sophie.
I pozwoliła na to.
A potem uciekła.
-Pisała też, że nigdy nie planowała z tobą być, ale gdy się w niej zadurzyłeś zrozumiała, że to może być dla niej szansa. Mogła zasmakować prawdziwego życia. 
-Na pewno tak nie napisała -mówię.
-I wspominała, że za każdym razem kiedy mówiłeś jej, że ją kochasz ona czuła się tym zażenowana. Nie odpowiadała ci, bo wiedziała, że da ci w ten sposób nadzieję. A uwierz mi, że miała w planach odejść. To dlatego pozwoliła byś poszedł porozmawiać z Sophia. Mogę się założyć, że nawet z nią to zaplanowała.
-To nie może być prawda.
-Ale tak jest. Pomyśl jak to wszystko idealnie do siebie pasuje. Każdy szczegół. Rozumiesz to? Ona cię wykorzystała.
Furia miesza się z rozpaczą. 
To nie może być prawda.
Zaczynam ryczeć.
Nie ja nie płaczę, jak to się robi w filmach. Ja zwyczajnie beczę, bo teraz widzę jakim idiotą jestem. 
Na co ja liczyłem? Na miłość ze zwykłą śmiertelniczką? Na to, że naprawdę nie będzie widziała we mnie sławnego Bruno Marsa, a zwykłego Petera?
Jessica podchodzi do mnie.
-Nie przejmuj się. Nadal tu jestem i już cię nie opuszczę. 
Nie mam siły jej się sprzeciwiać. Poddaję się jej słowom. Poddaję się gdy mnie przytula. I gdy mnie całuję. Poddaję się. 
Kiedyś ją kochałem.
Tak jak kochałem Madison.
Ale Jessica mnie nie skrzywdziła. To jej zrobiłem świństwo.
Poddaje się, bo tak będzie dla nas lepiej.
Poddaję się, bo nie chcę walczyć.
Skoro byłem przegrany na starcie to jak mogę wygrać gdy wszystko dobiegło końca?


-----
Hej :D
Proszę bardzo cóż to za odcineczek. Drugi najsmutniejszy... :( Aż mi się płakać chcę, bo czuję jego ból. 
Wgl ktoś się cieszy, że w końcu powstał odcinek z perspektywy Bruna? (wytrzymałam aż 48 pisząc z perspektywy Madiosn :O jestem w szoku)
Szczerze mówiąc w tym opowiadaniu miało być wszystko tylko i wyłącznie z perspektywy Madison, ale ostatnio zrozumiałam, że nie da się wszystkiego pokazać jej oczyma, dlatego teraz przez kilka najbliższych dni będą się na zmianę pojawiać to oczami Bruna to oczami Liv.
Koniecznie komentujcie. Chce wiedzieć co myślicie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nawet jeśli nie wiesz co napisać zostaw po sobie chociaż kropkę żebym wiedziała, że jesteś :)